The Wheel to zaskoczenie dla każdego, kto zna twórczość Steve'a Pinka, znanego z komediowej serii Jutro będzie futro. Tym razem stworzył intymny dramat o związkach. Oceniam film z festiwalu w Toronto.
The Wheel opowiada o małżeństwie z ośmioletnim stażem, które wyjeżdża na weekend do lasu, by popracować nad swoim związkiem pełnym problemów. Tam też spotykają inną parę. To stanowi punkt wyjścia do tworzenia intymnej historii o związkach i międzyludzkich relacjach, które pokazują wiele przykrych prawd o życiu. Czasem nawet można odnieść wrażenie, że Pink świadomie wprowadza motywy, które doskwierają, bolą widza, bo tylko tak może zmusić nas do myślenia. Poruszane aspekty są dołujące, a zarazem prawdziwe. Takie, z którymi można się utożsamić, bo wielu ludzi przeżyło podobne sytuacje i miało podobne relacje.
Z pozoru związek młodych bohaterów jest dość stereotypowy. On - dobry facet, któremu zależy, a ona wredna, okrutna i podła, ale ładna. Widzimy więc relację, w której współczuć możemy tylko jednej osobie. Teoretycznie wszystkie karty są odsłonięte. Twórca sprawnie pokazuje jednak, że te stereotypy są jedynie na powierzchni, a przyczyn problemów należy szukać o wiele głębiej. Wraz z rozwojem akcji odkrywamy kolejne elementy układanki, które pokazują nam inne perpektywy - zarówno w relacji głównych bohaterów, jak i w "idealnym" związku właścicielki chatki w lesie.
Choć dialogi są autentyczne, niektóre wnioski nie trafiają w dobry punkt. Widać to na przykładzie młodej pary, w której życie wkroczyła taka stagnacja, że zatarła się granica pomiędzy miłością a nienawiścią. Tylko twórca nigdy nie tłumaczy, dlaczego bohaterka zachowuje się aż tak okropnie. Dostajemy jedynie ogólnikowe: "coś ze mną jest nie tak". Postać ta jest świetnie zagrana przez Amber Midthunder. Nie można przejść obok niej obojętnie, bo bardzo działa na nerwy to, jak traktuje swojego faceta. Szkoda więc, że film nie pozwala nam zrozumieć, dlaczego jest taka, jaka jest. Temat został zaledwie liźnięty, a kwestie traum ogólnikowo zarysowane. I choć ta relacja nabiera intymności wraz z rozwojem akcji, a bohaterka otwiera się w kluczowym momencie, trudno jej tak naprawdę uwierzyć. To wywołuje mieszane uczucia, bo z jednej strony emocje aktorki są prawdziwe, z drugiej fabularne informacje sugerują krokodyle łzy. Dlatego koniec końców kulminacja nie daje satysfakcji i nie staje się potrzebnym katharsis po tej uczuciowej batalii.
The Wheel ma wiele uroku, pięknie nakręconej czułości i subtelności w tym, jak ukazuje relacje uczuciowe, przez co też można uwierzyć w bohaterów. Mówi też rzeczy trafne, dające do myślenia. Szkoda tylko, że za dużo jest tu stereotypów, bez głębszego wejścia w psychologiczne przyczyny określonych zachowań, które pogłębiłyby przekaz. Wyszedł z tego solidny dramat o byciu razem, ale osobno.