Już w poprzednim odcinku This Is Us mogliśmy zobaczyć pewne oznaki świadczące o pogarszającym się stanie zdrowia psychicznego Randalla, a teraz twórcy postanowili rozwinąć ten wątek. Załamanie nerwowe, ataki lęku czy paniki to delikatny temat, rzadko tak naprawdę podejmowany na poważnie w serialach telewizyjnych, ponieważ łatwo tutaj o przejaskrawienie objawów lub zbyt płytkie podejście do problemu, co wywołuje tylko falę krytyki. Ale w This is Us udało się osiągnąć bardzo realistyczny obraz staczania się Randalla. I to nie tylko chodzi o jego przybijające niepowodzenie w pracy czy widok coraz bardziej schorowanego Williama, ale też te drobne symptomy, jak trzęsące się ręce czy zasłabnięcie podczas joggingu. W efekcie odczuwało się coraz silniejszy niepokój w związku z tą postacią. Pewnie nie było widza, który podczas rozmowy telefonicznej Randalla z bratem nie pomyślałby chociaż przez chwilę, że może zdarzyć się coś bardzo niedobrego. Dlatego sceny, gdy Kevin biegł do biura, gdzie znalazł załamanego brata i objął go ramieniem, tak wzruszały i wciskały w fotel. To też kwestia tego, że wcześniej w odcinku Toby wspominał o myślach samobójczych, co zadziałało podświadomie na naszą wyobraźnię. Ale ważne, że twórcy dobrze zbudowali napięcie aż do ostatnich sekund. A po wszystkim można było jeszcze odetchnąć z ulgą, że nic złego na szczęście się nie wydarzyło. Znowu zaserwowano nam sporo emocji. Z kolei zdecydowanie mniejszym ciężarem emocjonalnym odznaczał się wątek Kevina, którego dopadł stres przed ważnym wydarzeniem, jakim był występ w sztuce. Jego nadpobudliwe reakcje, chwile zwątpienia, niekontrolowany słowotok czy koszmar może nie miały na celu nas rozśmieszyć, ale trochę rozluźnić napiętą atmosferę całego odcinka. Jego panika powodowała mimowolny uśmiech, ale również rozmowa z Miguelem działała pokrzepiająco. Do tej pory mogliśmy podchodzić do tego bohatera raczej z podejrzliwością, którą podsycała wrogość rodzeństwa, ale powoli wyrasta on na pozytywną postać tej historii. Również trochę humoru dostarczył, kiedy nieporadnie próbował zwrócić na siebie uwagę kobiety przy barze, która wpadła mu w oko, co też ociepliło jego wizerunek. W każdym razie słowa Miguela podziałały na Kevina w zupełnie inny sposób niż oczekiwaliśmy, ponieważ zamiast wystąpić na scenie, ruszył do brata, który potrzebował wsparcia. Wcześniej widzieliśmy, jak Jack uspokajająco wpływał na zestresowanego nastoletniego Randalla, a teraz w tę rolę wcielił się właśnie Kevin, potwierdzając słowa o tym, że jest bardzo podobny do ojca. Dlatego te końcowe sceny były tak mocne i chwytały za serce. Pytanie tylko, z jakimi konsekwencjami zmierzy się aktor i jak odbije się to na jego karierze. W tym serialu nie ma prostych rozwiązań, a dzięki temu ten wątek nabrał żywych barw i większego znaczenia. Ojciec odegrał również ogromną rolę w życiu Kate, która nie potrafiła opowiedzieć o jego śmierci Toby’emu. Z jednej strony ta scena była bardzo przejmująca, a z drugiej wzbudzała wielką ciekawość, bo byliśmy o włos od poznania choćby małego szczegółu, jak umarł Jack. Ale twórcy zasłonili się stwierdzeniem, że Kate i Toby jeszcze nie są gotowi na ślub, ponieważ za krótko i za słabo się znają. Oczywiście bardzo mądrze postąpili, bo faktycznie dodaje to realizmu ich związkowi, który jeszcze musi się scementować. Ta niewiedza podgrzewa emocje, ale też oczekiwania na moc wzruszeń, skoro reakcja Kate była taka, a nie inna. W każdym razie wygląda na to, że zamknęliśmy temat obozu dla otyłych, który przyniósł nam niewiele informacji czy kluczowych zdarzeń, ale namieszał trochę w ich związku, więc nie mogliśmy narzekać na totalną nudę. Możliwe, że twórcy podrzucają nam fałszywy trop albo wręcz przeciwnie – dają wskazówkę, że śmierć Jacka będzie jakoś związana z jego problemem alkoholowym. Końcówka odcinka bardzo zaskoczyła, kiedy sięgnął po drinka po tym jak pokłócił się z Rebeccą. Z jednej strony miał prawo być zazdrosny o żonę, ale z drugiej reakcja wydaje się przesadzona. Fajne jest w tym serialu to, że ta sytuacja jest niejednoznaczna, a ponadto wydaje się być wyciągnięta prosto z życia. Zresztą, sama kłótnia też nie przypominała zwykłego odgrywania dialogu, lecz prawdziwe przekomarzanie się wypełnione emocjami. Dobra, przekonująca i naturalnie zagrana scena, która może zapoczątkować dramatyczny rozwój wydarzeń. To był kolejny bardzo dobry odcinek This Is Us, w którym nie zabrakło mocnych i wzruszających momentów. Imponuje to, jak przemyślana jest cała historia, która niesamowicie wciąga. Nie ma w tym serialu niepotrzebnych wątków – każdy ma znaczenie i wpływa na decyzje bohaterów, jak mogliśmy się przekonać w najnowszym epizodzie. A dzięki temu nie mamy wątpliwości, że kolejne odcinki będą co najmniej tak dobre, jak ten ostatni.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj