Nowe odcinki Tokyo Vice naprawdę dobrze rozwijają postać głównego bohatera produkcji. Postać grana przez Ansela Elgorta jest zbudowana na swoistym kontraście. Z jednej strony można dostrzec w nim trochę zagubionego w japońskim świecie chłopaka, z drugiej pewnego siebie dziennikarza, który potrafi zdobyć interesujące go informacje. I Elgort potrafi znaleźć balans w dwóch zupełnie odmiennych obliczach tej postaci. Aktor nie wlewa hektolitrów charyzmy w Jake'a, jednak udowadnia, że bardziej stonowanymi środkami można stworzyć pełnokrwistą, godną zapamiętania postać. Dzięki temu z zainteresowaniem ogląda się jego kolejne działania. Jeśli chodzi o Jake'a, w nowych epizodach najlepiej wypadają jego relacje z innymi postaciami – np. członkiem yakuzy, Sato. To przedziwna, ale fascynująca, kumpelska więź, która stanowi mocny punkt całej historii. Została oparta zarówno na mroku, jak i na humorze. Celnie oddaje to scena, w której panowie śpiewają w samochodzie I Want It That Way Backstreet Boys. To scenopisarskie złoto. Twórcy udowadniają też, że potrafią budować narrację, jeśli napięcie sięga zenitu – np. w scenie spotkania Jake'a z szefem jednej z rodzin yakuzy.
fot. HBO Max
Trzeba wspomnieć o detektywie Katagirim. Postać jest fantastycznie napisana, a Ken Watanabe dzięki swojej charyzmie po raz kolejny udowadnia, że nawet nie musi się odzywać, żebyśmy poczuli respekt przed jego bohaterem. Doskonale oddaje to scena aresztowania członków yakuzy odpowiedzialnych za atak w klubie. Watanabe i Elgort mają bardzo dobrą ekranową chemię i stanowią ciekawy duet śledczy, z interesującym uczniowsko-mentorskim sznytem. Sceny ich spotkań są bardzo dobrze rozwiązane pod względem dialogowym i budują niejednoznaczną, przyjacielską nić między postaciami. Relacja Jake'a i Katagiri jest bardzo podobna do tej między młodym dziennikarzem a Eimi. Dostaliśmy zaledwie kilka scen ze wspomnianym duetem, jednak wystarczyło to, żeby zrobił on na mnie świetne wrażenie. W ich wątku bardzo dobrze przedstawiono mozolną pracę dziennikarską. Jej efektem jest tekst, który można przeczytać w gazetach. W nowych odcinkach prym wiodą bohaterki. Wspomniana Eimi otrzymała więcej czasu i od razu wniosła coś ciekawego do historii. Mam ochotę na więcej!  Podobnie sprawa ma się z Samanthą. Scenarzyści rzucają pewne tropy dotyczące jej przeszłości. Dzięki temu bohaterka jest jeszcze bardziej intrygująca. Jej wątek – pełen tajemnicy, mroku, ale również ciepła i pozytywnej energii – jest najlepszy z całego serialu.  Motywacja Samanthy jest zrozumiała dla widza, dzięki temu można się z nią utożsamić i jej kibicować. Sama Rachel Keller, która wciela się w bohaterkę, daje jej sporo niewymuszonego uroku. Nowe odcinki Tokyo Vice mają wciągający i fascynujący klimat, dobrze rozwijają relacje między postaciami i są świetnym przykładem bardzo dobrego scenopisarstwa. Polecam. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj