Biada ci, jeśli nie rozumiesz tajemnicy dżungli. (…) Nie daj się zwabić jej słodkiemu zapachowi. Wiedz, że dżungla może wiele dać, ale może też wiele odebrać – tymi słowami rozpoczyna się Tragiczna dżungla, wyświetlana na festiwalu w Wenecji i dostępna od niedawna na Netfliksie, interesująca produkcja. Jak zwiastuje przywołany cytat i sam tytuł filmu, niektórzy bohaterowie filmu więcej tracą, niż zyskują. Sytuacja widzów, całe szczęście, jest jednak zgoła odwrotna, ponieważ seans dzieła w reżyserii Yulene Olaizoli stanowi niecodzienne doświadczenie. Akcja Tragicznej dżungli rozgrywa się na początku lat dwudziestych XX wieku w tropikalnych lasach nad rzeką Hondo, na terenach pomiędzy Meksykiem i Hondurasem Brytyjskim (dzisiejsze Belize), które niegdyś zamieszkiwali Majowie. To tutaj grupa trzech osób – dwóch kobiet i mężczyzny - wędruje po lesie. Dość szybko dowiadujemy się, że jedna z nich, Agnes, ucieka przed zaaranżowanym małżeństwem z Anglikiem. To właśnie tej bohaterce, która wskutek pewnych komplikacji zostaje skazana w dżungli sama na siebie, towarzyszymy przez cały film. Wkrótce dziewczyna zostaje znaleziona przez pracujących w dżungli mężczyzn, nieświadomych tego, jakie ściągają na siebie niebezpieczeństwo, pozwalając Agnes sobie towarzyszyć. Tragiczna dżungla może przypominać takie produkcje jak Wujek Boonmee, który potrafi przywołać swoje poprzednie wcielenia czy Śnię w obcym języku. Dżungla wydaje się bowiem żywą, mającą sprawczość istotą skrywającą niesłuchane tajemnice. Tym jednak, co jest charakterystyczne i szczególne w dziele Yulene Olaizoli, to fakt, iż cała fabuła filmu została mocno zainspirowana legendą Majów o mitologicznej demonicy Xtabay. Legenda ta ma bardzo silny związek z historią filmowych kobiet – dziewiczej Agnes oraz „rozwiązłej” Florence. Więcej o samej Xtabay, według podań zamieszkującej lasy, zdradzić jednak nie mogę, bo to zepsułoby przyjemność oglądania filmu. Wykorzystanie legendy jako inspiracji okazało się za to doskonałym pomysłem i świetnie wypadło na ekranie, choć sama fabuła jest raczej prosta. Film Yulene Olaizoli jest bardzo udany pod względem wizualnym. Na widzów czekają poetyckie, czasami hipnotyzujące ujęcia, oddające piękno dzikiej, nieskrępowanej natury. Oniryczna, unosząca się nad rzeką mgła tworzy aurę tajemniczości, a ujęcia wolno płynącej rzeki czy soczystej zieleni koją zmysły. Jednak z udaną warstwą wizualną może śmiało konkurować warstwa audialna. Dźwięki tropikalnego deszczu, odgłosy zwierząt i szelest smaganej wiatrem roślinności składają się na niepowtarzalne filmowe doświadczenie –  można odnieś wrażenie niemalże bycia w dżungli. Twórcom udało się stworzyć świetny, magiczny wręcz klimat – w Tragicznej dżungli rzeczywistość mityczna miesza się realnym światem, a granice snu, jawy i śmierci się zacierają. Oglądając tę produkcję, mamy wrażenie obcowania z jakimś tajemniczym, w pełni niepojmowanym porządkiem i właśnie to jest największym atutem tego filmu.
fot. materiały prasowe
+4 więcej
Pomimo jednak całej aury niezwykłości i tego, że niemalże każdy element filmu niesie symboliczne znaczenie związane z legendą o Xtabay, produkcja ma swoje słabsze strony i jedną z nich jest sama fabuła. Historia jest bardzo prosta. Reżyserka, będąca jednocześnie autorką scenariusza, w zbyt dużym stopniu oparła się na legendzie, a zbyt mało do samej opowieści dodała. I choć udało się stworzyć nastrój tajemnicy, to niestety równie dobrze nie poszło jej, jeśli chodzi o wywołanie strachu, niepewności. Jak sugeruje tytuł, w dżungli dzieją się rzeczy tragiczne i przydałoby się, by czyhające zagrożenie było bardziej odczuwalne. Tutaj niestety etykietka „mrożący krew w żyłach”, którą film został opatrzony przez Netflixa, nie bardzo pasuje. Przez wspomniany brak napięcia i niepokoju (szczególnie w drugiej połowie produkcji), które w tym filmie bardzo by się przydały, oraz niespieszne tempo, momentami ta zaledwie półtoragodzinna produkcja się dłuży. Jednym z największych atutów Tragicznej dżungli jest postać samej głównej bohaterki, Agnes, i tego, jak sportretowana została przez wcielającą się w nią Indirę Andrewin. Oddziałuje już sam jej wygląd – biała sukienka, czarne włosy i ciemna skóra odcinają się od zielonego tła dżungli, sprawiając, że wydaje się postacią niemalże baśniową. Przez sporą część filmu nie wiemy, co siedzi w głowie bohaterki, trudno ją rozgryźć. Dziewczyna ta jest zagadką, która fascynuje. Czy jest zagubiona, a może przebiegła? I co w zasadzie się z nią dzieje? Zastanawiamy się, co zachodzi w jej wnętrzu, a efekty tego oglądamy na ekranie. Indira Andrewin świetnie pokazała zmianę, jaka zaszła w bohaterce, dzięki mimice, spojrzeniu, wyrazowi twarzy. Nic dziwnego, że reżyserka Yulene Olaizola na Warszawskim Festiwalu Filmowym wygrała filmem Tragiczną dżungla sekcję konkursową Wolny Duch. To produkcja niecodzienna, oryginalna i niezależna. Dzieło zabiera nas w wyjątkową filmową podróż – nie tylko do innej części świata, ale także i do onirycznej rzeczywistości, która rządzi się swymi własnymi prawami. I w tę podróż warto dać się zabrać, pomimo nawet tego, że film nie jest doskonały.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj