Po pilotażowym odcinku klaruje nam się forma "Transportera", która jest zgodna z oczekiwaniami. Będzie to procedural, w którym Frank w każdym odcinku będzie podejmować się nowego niebezpiecznego zadania. Nie ma mowy o żadnym wątku głównym. Twórcy postarali się także o element wspólny dla serialu i filmów - jest nim aktor grający policjanta, często odwiedzającego Franka i okazjonalnie mu pomagającego.

Premierowy odcinek pod względem fabuły jest stereotypowy, przewidywalny i schematyczny. Niby zwyczajne zadanie Franka, w którym ma odwieźć piękną dziewczynę do Berlina przeradza się w niebezpieczną grę z niemieckimi gangsterami. Wszystkie elementy osadzono w ramach typowego kina klasy B, bez żadnych zaskakujących zwrotów czy niespodzianek.

[image-browser playlist="596386" suggest=""]©2012 Atlantique Productions

"Transporter" broni się jedynie scenami akcji, które są niezłe. Duża w tym zasługa Cyrila Raffaelliego, znanego aktora i choreografa walk w serialu. Jak zawsze w jego wykonaniu te sceny są pomysłowe i dynamiczne. Mankamentem jest praca kamery, która wprowadza odrobinę chaosu - zwłaszcza, gdy w grę wchodzi momentami zbyt szybki montaż. Rozczarowują sceny pościgów, które nie są tak efektownym popisem kaskaderów, jak można by oczekiwać. W filmie prezentowały się o wiele atrakcyjniej dla oka.

Możemy to sobie powiedzieć od razu - Chris Vance to nie Jason Statham. Nie posiada tej ekranowej charyzmy, nie ma również umiejętności w sztukach walki, ale... robi, co może, aby przekonać widzów do siebie. Po pierwszym odcinku można powiedzieć, że Vance radzi sobie przynajmniej nieźle, ale siłą rzeczy cały czas porównujemy go do Stathama, a na tym polu Vance wypada blado.

Dziwnym elementem "Transportera" jest przedstawienie przemocy i nagości. Z jednej strony twórcy kompletnie nie boją się pokazać kobiecego ciała, przez co jedna z bohaterek paraduje na ekranie w stroju Ewy. Z drugiej zaś sceny przemocy są niezwykle stonowane - szczególnie razi to w finałowym pojedynku.

[image-browser playlist="596387" suggest=""]©2012 Atlantique Productions

Fabularnie twórcy trochę się pogubili. W jednej scenie widzimy, jak Frank recytuje swoje żelazne zasady, a w drugiej łamie je, idąc do łóżka z klientką. Największym nieporozumieniem jest finał odcinka z udziałem gangstera z Niemiec. Przez cały czas widzimy go w gronie rosłych zakapiorów, ale gdy w końcu Frank do niego dociera jest sam - pomijam fakt braku konsekwencji, ale szef pozostawiony samemu sobie bez żadnych przyczyn jest po prostu głupotą.

"Transporter" wypada bardzo przeciętnie pod każdym względem. Schematy, okazjonalnie rażąca gra aktorów i niezbyt umiejętna realizacja powodują, że trudno się do tego serialu przekonać. Może dalej jest lepiej?

Ocena: 5/10

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj