Dr Farid Shokrani jest na tę chwilę najciekawszą postacią w serialu. To jego historia powinna dominować. To losy jego rodziny powinniśmy obserwować przez większą część odcinka. W trzecim epizodzie dostajemy fragmenty naprawdę niepokojących retrospekcji z jego udziałem. Co tak naprawdę przeżył ten bohater? Czego doświadczył, że teraz musi palić zioło pomagające na „religijny strach”? Dylematy moralne są istotą Here and Now, ale w przypadku rodziny Shokrani nie wydają się tylko sloganem na billboardzie czy napisem na koszulce. Czy jest szansa na to, że wątek ten pociągnie serial w odpowiednim kierunku, dzięki czemu Tu i teraz opuści wody taniego dydaktyzmu? Nie będzie to proste, bo pozostałe elementy odcinka ochoczo sprowadzają opowieść na manowce. Już pierwsze minuty epizodu nie rokują dobrze. Nestor rodziny, zagubiony w leśnych odmętach, natyka się na jelenia. Później na uniwersyteckim wykładzie dostaje nagłego ataku dekadentyzmu, wygłaszając płomienne tezy o jelenim łajnie. Audrey - po tym, jak niekorzystnie wypada w telewizji - przechodzi weltschmerz, z którego może ją wyrwać jedynie gorący seks z mężem. To właśnie z najstarszymi Boatwrightami wciąż związane są takie przeintelektualizowane motywy. Wygląda to tak, jakby twórcom zabrakło pomysłów na zagospodarowanie Tim Robbins i Holly Hunter. Paradoksalnie serial robi lepsze wrażenie, kiedy wprowadza sekrety, tajemnice i interesujące retrospekcje, niż wtedy, gdy próbuje przekazać jakąś niewyobrażalnie wielką ideę o ludzkiej egzystencji. Dobrze prezentuje się wspomniany wątek rodziny Shokrani. Wciąż intryguje Ramon i jego wizje. W bieżącym odcinku dowiadujemy się więcej o Ducu, dzięki czemu jego postać zyskuje na głębi. Jak na razie młodzi Boatwrightowie są znaczenie lepiej prowadzeni niż nestorzy rodu. Nie oznacza to jednak, że twórcy całkowicie uniknęli błędów, kreując postacie młodych bohaterów. W pewnych momentach, ewidentnie chciano dać nam odpocząć od filozoficznego dyskursu, serwując komediowo-obyczajowe wstawki. Niestety nie wszystkie one działają, jak należy. Sprawy rodzinne Ashley przypominają na razie rozterki dobrze usytuowanej pani po trzydziestce, która nie wie, co wybrać: kochającego męża i córkę czy seks z przygodnie napotkanym mężczyzną i kokainę. Finalnie opowiada się po jasnej stronie mocy, jednak dla nikogo nie powinno to być niespodzianką. Zupełnie niezrozumiały jest sposób, w jaki prowadzony jest wątek. Bohaterka ewidentnie kręci się w koło, a dylematy, z którymi się zmaga, prezentują poziom średniej jakości opery mydlanej. Infantylnie wypadł również wątek Kristen – kolejnej irytującej postaci w Tu i teraz. Skrzywdzona przez modela z małym rozumkiem, z naiwnością nastolatki próbuje ostrzec go przed zagrożeniem, jakim jest choroba weneryczna, którą zaraża kolejne partnerki. Gdy to nie przynosi skutku, mści się na swoim „oprawcy” w sposób bardziej charakterystyczny dla slapstickowych komedii niż zaangażowanych dramatów. Tu i teraz szuka swojej tożsamości. Stara się równoważyć treści, jednak zbyt często popada w skrajności. Od moralizowania aż po trywialność. Od górnolotnych idei po nic nie znaczące wątki obyczajowe. Dużo lepiej twórcom wychodzi rozwijanie postaci poprzez retrospekcje i bieżące wydarzenia, ale na tę chwilę takie tendencje nie dominują w serialu. Wynikiem tego Tu i teraz wciąż jest produkcją bardzo nierówną, a to niezbyt dobry prognostyk na przyszłość.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj