Na samym początku zaznaczyć trzeba, że czytelnik biorący do ręki biografię słynnego fizyka może, a raczej musi spodziewać się całkiem sporej ilości… no cóż, fizyki. Nie długich i nudnych rozprawek (z których Hawking i tak nie słynie), ale intrygujących wtrąceń, przemyśleń czy anegdot. Owe wzmianki powodują niekiedy niezrozumiałą krytykę co poniektórych środowisk uważających, że autobiografia to nie miejsce na naukowe wynurzenia. Ośmielę się jednak zadać retoryczne pytanie: czego można spodziewać się po autobiografii tego słynnego fizyka? W końcu nauka to niemal całe jego życie, byłoby więc czymś zgoła niezwykłym, gdyby nie miała ona swojego miejsca na kartach książki, która o tym życiu traktuje. Na bok jednak odstawiając fizykę: z Mojej krótkiej historii dowiemy się o pierwszych osiągnięciach oraz porażkach Stephena Hawkinga i - co dziwne - bardzo trudnych szkolnych początkach; o nieco niedostosowanym społecznie chłopcu przejawiającym przebłyski geniuszu (co, choć brzmi to jak banał z filmów familijnych, tym razem jest prawdziwe); o studiach i początkach zainteresowania fizyką.

Będziemy mogli przeczytać więc o zakładach, w których nagrody zaczynają się od torby cukierków, kończą zaś na rocznej prenumeracie świerszczyka. Poznamy, choć nieco pobieżnie, kobiety przewijające się przez życie naukowca oraz początki i rozwój choroby – wszystko to jednak spisane piórem nie beletrysty, a realisty, człowieka o ścisłym umyśle. Suche, skonsolidowane fakty i krótkie ich opisy sprawiają, że udało się barwną historię życia zmieścić na stu pięćdziesięciu stronach pracy (a nawet i mniej, jeśli liczyć te, które traktują o koncepcjach fizycznych). Nie można więc powiedzieć, że Moja krótka historia będzie satysfakcjonować tych, którzy liczyli na nieznane wcześniej, głęboko skrywane tajemnice czy przemyślenia autora. W swoim specyficznym, lekkim stylu okraszonym dużą dawką poczucia humoru i nierzadko ironią spisuje on swoje wspomnienia i idee, a przez cały czas czytelnik ma wrażenie, że robi to nieco od niechcenia, jakby nieco podirytowany faktem, że nie może jeszcze wrócić do pracy naukowej. Bardzo mocno uderza też realizm człowieka chorego na stwardnienie boczne, który zdaje sobie sprawę ze swojej ułomności i z ograniczeń, jakie na niego nałożyła natura. Choroba, która niszczy ciało Hawkinga, nie zwyciężyła jego intelektu, zaś jego teorie i badania stają się kamieniem milowym w dziedzinie fizyki.

Autobiografia Stephena Hawkinga, tak jak i pozostałe jego dzieła, nie jest książką długą – jeśli ktoś może stworzyć jedynie trzy słowa na minutę, musi dobrze rozplanować czas i nie może zatapiać się w wielostronicowych opisach. To właśnie jedyny minus tego dzieła – to, co doskonale sprawdza się w pisaniu prac naukowych, w książce innego typu pozostawiać będzie pewien niedosyt. Mimo wszystko pracę tę można polecić każdemu czytelnikowi, warto bowiem poznać twórcę "Krótkiej historii czasu" od nieco innej strony, nawet jeśli czasem lektura nieco się dłuży.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj