Fabuła skupia się na Nessie Stein, przedsiębiorczej businesswoman żydowskiego pochodzenia, która jest jednocześnie aktywną działaczką na Bliskim Wschodzie. W dzieciństwie, wraz z bratem, była świadkiem morderstwa ojca – również działacza politycznego. Wielka trauma zainspirowała młodych Steinów do poświęcenia się słusznej sprawie, w związku z czym zakładają spółkę mającą dostarczać kablowy Internet przebiegający przez terytorium Izraela i Palestyny. Urodzona mówczyni Nessa dodatkowo propaguje także idee pokojowe, co niestety nie wszystkim się podoba. Wrogów przybywa, zatem zarówno kobieta jak i cała jej rodzina znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie. Serial rozpoczyna się naprawdę mocno. Już w pierwszym odcinku mamy do czynienia z podejrzanym samobójstwem nowego partnera biznesowego Nessy Stein, a także z porwaniem Kasima, kilkuletniego chłopca, który wychowywał się w posiadłości Steinów wraz ze swoją matką Atiką – uchodźczynią ze strefy Gazy. Te dwie sytuacje położą nacisk na cały sezon i będą odtąd powracać echem we wszystkich odcinkach. I o ile wątek samobójstwa został dobrze poprowadzony, stając się punktem wyjścia do zdemaskowania wielu poważnych intryg politycznych, o tyle uprowadzenie dziecka zupełnie zepchnięto na dalszy plan. Początkowo ta sprawa zdaje się nie mieć większego znaczenia – o czym, o zgrozo, świadczy także brak mobilizacji głównych bohaterów do działania – jednak koniec końców jest jedną z najistotniejszych kwestii w serialu. Dostrzegam w tym miejscu brak wyraźniej równowagi, przez co nie mogłam się w pełni zaangażować w ten wątek. Szkoda, bo w swojej idei jest niezmiernie ciekawy. Nie oznacza to jednak, że w serialu panuje chaos. Przeciwnie – wszystkie poruszone wątki układają się w logiczną układankę, a przejścia od jednego do drugiego dokonują się bardzo płynnie. Wszelkie sprawy zdają się łączyć w jedną całość, jednak żeby pojąć całą mozaikę, należy przebrnąć przez komplet odcinków bez wyjątku. Gdy już wydaje nam się, że widzimy całokształt, twórcy postanawiają zaskoczyć nas czymś jeszcze. To bardzo cenne – dzięki licznym zwrotom akcji w serialu bardzo dużo się dzieje i od niektórych scen momentami trudno się oderwać. I wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, co dzieje się poza scenami akcji – tam, gdzie wkradają się niemiłosierne dłużyzny. Trudno jednoznacznie sprecyzować gatunek, w jakim utrzymany jest serial The Honourable Woman. Mamy tu poważne intrygi polityczne, sprawy kryminalne, szpiegostwo, zróżnicowanie kulturowe prowadzące do szeregu konfliktów, a także poruszający dramat pozornie silnej jednostki, której cały świat zaczyna chwiać się w posadach. Najmocniejszą według mnie stroną serialu są właśnie wątki kryminalne, których najwięcej pojawia się w pierwszych odcinkach. Wymykanie się z bohaterami z hotelu, uchylanie głowy przed postrzałem, czy pościg za przestępcami to momenty które niezwykle trzymają w napięciu. Każdy zwrot akcji czy kolejne morderstwo prezentowane są tak dobitnie, że można podskoczyć na krześle. Brutalność i realizm scen przemocy uderza z ekranu sprawiając, że niejednokrotnie musiałam odwracać wzrok. Z tego właśnie powodu trzy pierwsze odcinki wypadają moim zdaniem najlepiej. Potem pojawia się coraz więcej retrospekcji, a wraz z nimi nieatrakcyjna monotonia. Historię Nessy Stein poznajemy jakby od końca. W początkowych odcinkach pojawiają się migawki tego, co wydarzyło się w jej życiu przed laty, jednak pełne rozwinięcie tematu zaprezentowane jest mniej więcej w połowie sezonu. Środkowe odcinki niemal w głównej mierze poświęcone są retrospekcjom, które zamiast akcji oferują wyłącznie refleksję. Tak nagłe zwolnienie tempa odrobinę zawodzi i w pewnym momencie uczucie znużenia zaczyna przeważać, na czym serial odrobinę traci. Format dziewięciu odcinków jest zdecydowanie za długi, a historia – sama w sobie bardzo dynamiczna i wywrotowa – znacznie zyskałaby na podkręceniu tempa akcji. Wiele scen wydaje się być niepotrzebnymi zapychaczami, które nie wnoszą tak naprawdę nic, niepotrzebnie zajmują czas i uwagę widza. Po mocnym otwarciu, które dawało nadzieję na coraz więcej, jeszcze bardziej razi to w oczy. Wielkim plusem serialu jest konsekwentne rozpisanie postaci. Nie ważne, czy jest to bohater pierwszo- czy drugoplanowy – o wszystkich wiemy tyle, by móc wyrobić sobie własną opinię i zaangażować się emocjonalnie w perypetie poszczególnych osób. W serialu nie ma bohaterów przezroczystych – każdy wnosi coś do fabuły, każdy dźwiga na barkach ciężar własnej przeszłości, a losy wszystkich głównych postaci zgrabnie się ze sobą splatają, tworząc świetnie wyważoną i niebanalną całość. Na oklaski zasługuje przede wszystkim Stephen Rea, który wciela się w detektywa Hayden-Hoyle'a. To najbardziej charyzmatyczny bohater serialu, a postać kradnie wszystkie sceny, w których się pojawia. Trochę słabiej natomiast wypada Maggie Gyllenhaal w roli Nessy Stein – choć sama bohaterka jest świetnie rozpisana, a aktorka gra z pełnym zaangażowaniem, nie czuję do niej przekonania. Nie umniejszając odtwórczyni roli, mam wrażenie, że ten casting jest zupełnie nietrafiony.
fot. BBC
Drugi plan także pełen jest wyrazistych bohaterów, z których każdy będzie miał swój wkład w bieżące wydarzenia. Poznajemy wspomnianą już wcześniej przyjaciółkę Atikę, Ephrę Steina i jego żonę, a także partnerów biznesowych Nessy oraz służby śledcze, które obserwują całą sytuację kobiety z zachowaniem odpowiedniego dystansu. Ubolewam tylko nad tym, z jaką łatwością twórcom serialu przychodzi zamykanie wątków pobocznych. Po wprowadzeniu postaci, wydawałoby się, ważnych dla sytuacji głównej bohaterki, natychmiast z nich rezygnują, uśmiercając ich w mgnieniu oka i bez wyjaśnienia kulisów ich działań. Taki los podzieliła dwójka drugoplanowych bohaterów – oczekiwałam, że dowiemy się o nich czegoś więcej, tymczasem w momencie, gdy zamilkli, zamilkli na dobre. Ba – nikt nie przejął się nawet ich zniknięciem, co po raz kolejny bije po oczach. Tak jak w przypadku porwania dziecka, obojętność postaci momentami naprawdę razi, a brak zainteresowania z ich strony wydaje się czymś niedorzecznym. Na szczęście scen o takim wydźwięku nie ma zbyt wiele. Warto również wspomnieć o hipnotyzującej czołówce oraz doskonałej scenografii. Serial jest bardzo surowy w swojej realistyczności i gdy pokazuje morderstwo, pokazuje je naprawdę dosadnie. Sceny na Bliskim Wschodzie, wśród ruin Gazy czy pyłów pustyni, sprawiają, że chce się zaczerpnąć powietrza i ukryć przed palącym słońcem wypełniającym kadry... W momentach z bronią czy wybuchami, pierwszym odruchem jest osłonięcie się przed kulą lub nadlatującym odłamkiem... Trudno o lepsze oddziaływanie na wyobraźnię widza. Jedyną słabością, jaką dostrzegam na gruncie technicznym, jest jękliwy motyw wokalny, który powraca jak bumerang w każdej istotniejszej scenie. Owszem, początkowo robił dobre wrażenie, jednak w momencie, gdy słyszymy go setny raz, zaczyna działać na nerwy. Podobnie z wprowadzeniem, które towarzyszy każdemu odcinkowi w pierwszych minutach – gdy przypominamy sobie pokrótce, co działo się w poprzednim epizodzie, głos Nessy Stein wyklepuje tę samą kwestię o zaufaniu. Słuchanie tej mantry za każdym razem naprawdę irytuje. Uczciwa kobieta to serial dobry, jednak momentami zbyt monotonny. Po zapoznaniu się z całym sezonem wrażenie dłużyzn pozostaje, co przekłada się także na ocenę końcową. Świetny na płaszczyźnie aktorskiej i technicznej, poruszający zagmatwane polityczne tematy i za każdym razem odnoszący się do ludzkiej moralności, jest obrazem poruszającym i pouczającym. Do ósemki moim zdaniem trochę brakuje, jednak 7/10 to ocena w pełni zasłużona.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj