W 5. odcinku "W garniturach" ("Suits") Mike i Harvey, jak za starych dobrych czasów, stają ramię w ramię, by zmierzyć się z dawnym przeciwnikiem, i serwują nam tym samym epizod, który przypomina, za co tak lubimy ten serial.
„
Suits” swoim 5. sezonem sprawia, że razem z Harveyem przechodzę przez wszystkie fazy radzenia sobie z obecną sytuacją w serialu (przy czym on cierpi z powodu odejścia Donny, a ja z powodu słabego poziomu nowych odcinków). Przerobiliśmy już zaprzeczenie i gniew, a obecnie godzimy się z losem.
Ale żarty na bok, odcinek „Toe to Toe” ma w sobie coś z dawnego klimatu "
Suits", przez co ogląda się go całkiem przyjemnie i bez większego zgrzytania zębami. Duża w tym zasługa Louisa, który po raz już chyba n-ty musi się wyplątać z tarapatów, w które sam się wpakował. Teoretycznie to wieczne znęcanie się scenarzystów nad Littem powinno nam się już znudzić, jednak wcale tak nie jest. Ta postać zostanie chyba taka już na zawsze i jakoś nie widzę w tym nic złego. Rick Hoffman do perfekcji opracował granie Louisa, który im bardziej się stara, tym bardziej nic mu nie wychodzi, i po prostu nie można go w tej roli nie lubić. Tym razem Louis zdobywa się jednak na coś, co do tej pory przychodziło mu z wielkim trudem (w sumie teraz też łatwo mu nie było) – przyznanie się otwarcie, że popełnił błąd. Krok ten może wreszcie zaowocuje odrobiną przychylności ze strony Jessiki. Swoją drogą, ostatecznie pani Pearson rozegrała całą sprawę z naliczaniem wynagrodzeń w typowy dla siebie, niesłychanie przebiegły, a jednocześnie do bólu prosty sposób. Bardzo podoba mi się to, jak kreowana jest ta postać – każdym swoim działaniem udowadnia, że jest odpowiednią osobą na odpowiednim stanowisku. Z jej decyzjami nie zawsze można się zgadzać, a ją samą nie zawsze da się lubić, ale konsekwencja, z jaką dąży do utrzymania swojej pozycji w kancelarii, jest godna podziwu.
[video-browser playlist="730676" suggest=""]
Kolejną rzeczą, która cieszy w 5. odcinku, jest zwarcie szeregów przez Mike’a i Harveya. W ostatnich 4 odcinkach częściej się mijali, niż pracowali razem (przynajmniej nie w taki sposób, jak robili to zazwyczaj), dlatego powrót tego duetu to miła odmiana. Zwłaszcza jeśli ich przeciwnikiem jest Tanner. Postać ta do tej pory wśród bohaterów „
Suits” była uosobieniem wszystkiego, co złe, nic więc dziwnego, że jakoś trudno uwierzyć w jej nagłą przemianę i chęć grania według zasad. Zwłaszcza Harveyowi, który do zawodowych uprzedzeń dokłada jeszcze te osobiste.
Oczywiście całkiem dobrze być nie może, ponieważ ktoś wpadł na genialny pomysł, by do całego tego bałaganu wplątać jeszcze matkę Harveya i to ją winić za emocjonalną nieosiągalność syna oraz jego obawy przed odrzuceniem. Jeszcze rodzinnych problemów brakowało w tym piekiełku. Chociaż może nie powinnam narzekać, tylko cieszyć się, że w ogóle podjęto próbę logicznego wyjaśnienia, co uczyniło Spectera takim, jakim jest, nawet jeśli odpowiedź jest tak oczywista (zawsze winni są rodzice). Terapeutka Harveya dostaje też przy tej okazji trochę więcej czasu na popisanie się swoimi umiejętnościami i jakoś nie idzie jej najlepiej – Specter jak był oporny przed zwierzaniem, tak jest nadal, więc podejrzewam, że drążenie tej skały potrwa jeszcze trochę. Nie pomogła nawet (i chwała Bogu, bo to kiepski chwyt) łzawa historyjka o tym, jak to ona sama popełniła błąd i doprowadziła do śmierci pacjenta.
Czytaj również: „W garniturach” – będzie 6. sezon
„Toe to Toe” to odcinek, który swoimi dobrymi momentami przypomina widzom, za co lubią „
Suits”. Pokazuje też, że jeśli tylko się chce, to te nowe wątki (do których opornie się przekonuję) można połączyć z dawnymi i sprawdzonymi pomysłami w całkiem znośną całość.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h