Walker to serial zadziwiający, bo liczba zgrzytów i absurdalnych decyzji w scenariuszu przekracza wszelkie granice.
Trzeba przyznać jedno scenarzystom serialu
Walker: Strażnik Teksasu: są konsekwentni. Podczas tworzenia spraw kryminalnych nadal nie straszna jest im sztampa i oklepane do granic możliwości schematy. To nadal jest festiwal banałów i pójścia na łatwiznę, czyli największych grzechów, jakie serial kryminalny może popełnić. Jak można zaangażować się w historię, gdy po minucie doskonale wiadomo co, kto i dlaczego? Oba odcinki pokazują te same klisze oraz błędy. Czy to w sprawie morderstwa właściciela rafinerii, czy w scenie powiązanej z pracą pod przykrywką Walkera. Twórcy nie mogą pozwalać sobie na takie oczywistości, bo to stawia serial w najgorszym świetle i wręcz sugeruje, że wątki kryminalne są traktowane po macoszemu. Przez te 5 odcinków aż nadto widać, że sprawa pracy Walkera jako Strażnika Teksasu jest na samym dnie zainteresowania producentów i twórców. A przecież to powinno być fundamentem serialu i centrum jego rozrywkowego charakteru.
Po tych odcinkach nie ma więc już wątpliwości, że w większości
Walker to dość płytki serial obyczajowy. O mężczyźnie, który stracił żonę i próbuje dogadać się z dziećmi. O jego koleżance, która przeciera szlaki jako Strażniczka Teksasu i ich nudnej codzienności w pracy. To wszystko staje się dość dużym problemem, bo na papierze
Walker to przecież serial kryminalny i remake popularnej produkcji opartej na akcji i pracy tytułowego bohatera. Nie byłoby z tym żadnego problemu, gdyby ta część dramatyczna była "jakaś", a jest totalnie nijaka, stereotypowa do bólu i bez jakiegokolwiek pomysłu. Twórcy rozpisują sytuacje banalnie, a poważne rozmowy ojca z dziećmi przypominają słabą telenowelę. Emocji w tym za grosz, a aktorzy nie mają co tutaj grać. W tym wszystkim większy sens ma wciąż postać Miki, której relacja z chłopakiem przynajmniej ma jakiś sens w swojej górnolotności i płytkości.
Ten serial byłby strawny, gdyby wątki obyczajowe miały pomysł, charakter i jakikolwiek cel. Weźmy za przykład dzieci Cordella, które są straszliwie irytującymi stereotypami, a jedyną wizją twórców jest na zmianę zwiększanie i zmniejszanie poziomu ich absurdalności. Po kilku odcinkach z buntowniczą nastolatką z podręcznika "Jak irytować widza?", przyszła kolej na syna. August do tej pory wyglądał w miarę sensownie na tle siostry. Sytuacja z piątego odcinka jest jednak tak zatrważającą, mówiąc dyplomatycznie, scenariuszową niefrasobliwością, że trudno przejść obok tego obojętnie. Zwłaszcza że wszyscy żyjemy w świecie przesiąkniętym popkulturą, więc takie zachowanie jest po prostu idiotyczne. Mowa o tej scenie, w której Walker działa pod przykrywką i jest ze zbirami, a jego "mądry" syn go śledził i do niego przyjechał, by spektakularnie się na niego obrazić. Przy okazji narazić życie ojca, swoje i koleżanki. Tak bardzo bezsensowne sceny pogrążają ten serial i wskazują brak nadziei na poprawę. Najgorsze, że nikt na to nie zwraca uwagi. Nie ma rozmowy ojca z synem na ten temat, nie ma podkreślenia, jak niebezpieczna była to sytuacja i jak głupie to było zachowanie. Dla scenarzystów to jest ok.
W zapowiedziach
Walker miał mieć główny wątek, jakim jest tajemnica śmierci żony tytułowego bohatera. Przez cztery odcinki poświęcono mu z pięć sekund podczas rozmowy Walkera z bratem. W tym odcinku mamy kolejne pięć sekund, w którym James i brat Cordella nabierają podejrzeń. Tak kuriozalnego wprowadzenie większej historii trudno szukać w jakimkolwiek innym serialu. Zamiast budować tajemnicę, wskazywać, że coś jest na rzeczy i pobudzać ciekawość widza, gdzieś od niechcenia pojawiają się ze dwie sceny i tyle. Bez konsekwencji, nadania temu wartości czy sensu. Winą można obarczyć wszystkich - scenarzystów, reżysera oraz showrunnerki, bo albo nie wiedzą, jak do tego podejść, albo nie mają doświadczenia. Być może ma to też związek z ich podejściem do całego serialu jako mdłej obyczajówki. Wnioski nasuwają się same, gdy twórcy nie chcą ani dobrze rozłożyć akcentów, ani postarać się wykorzystać jakiekolwiek zalety - choćby aktorów, którzy zasługują na więcej.
Walker to dziwny serial, który ogląda się dobrze, ale jakościowo jest to rzecz fatalnie zrealizowana i napisana. Nie ma tu pomysłu, wizji ani ciekawych rozrywkowych rozwiązań.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h