Walker: Strażnik Teksasu proponuje jednak lekką zmianę, bo większa część pierwszych dwóch odcinków skupia się na sprawie kryminalnej. Biorąc pod uwagę, że duża część pierwszego sezonu nie była zainteresowana pracą tytułowego bohatera, ta delikatna korekta kursu może być pozytywnie odebrana. Jednocześnie jednak nie ma tutaj obietnicy, że kolejne odcinki tego nie popsują, bo mamy duży wątek konfliktu rodziny Walkerów z sąsiadami - zapowiada się dość przewidywalnie. Umieszczenie dawnej - najpewniej - miłości Cordella w roli pani prokurator, która pochodzi ze zwaśnionej rodziny, wydaje się smutną zapowiedzią, że ten serial się nie zmieni. Czy będziemy mieli do czynienia z kontynuacją mdłych wątków obyczajowych z zaledwie zarysowaniem jakichś ciekawszych spraw kryminalnych? Problemem Walkera jest ich miałkość, brak pomysłu i banalność wątków. Wszelkie obyczajowe motywy są szyte grubymi nićmi, nawet bardziej niż w pierwszym sezonie. Tam mieliśmy mocny punkt wyjścia w postaci zabójstwa żony Walkera, a tutaj niczego nie ma. Konflikt rodzinny nie przekonuje, bo daje nam dość naciągany spór bez jakichś mocnych fundamentów fabularnych. Co więcej, twórcom bardziej zależy tutaj na banałach i górnolotności niż sensownym rozwoju fabuły.
fot. materiały prasowe
+3 więcej
Z jednej strony pochwaliłem większy nacisk na pracę Strażników Teksasu. Z drugiej strony jednak wygląda to koszmarnie pod względem scenariuszowym. To wszystko jest absurdalnie, niedorzecznie i diabelnie niedopracowane - czy to w kontekście motywacji gangstera Serano, które są nijakie, czy to w realizacji poszczególnych scen. Twórcy zakończyli pierwszy sezon sygnałem, że ktoś chciał zabić Walkera. W swoim stylu serial jednak pokazuje po raz kolejny: z wielkiej chmury, mały deszcz. Nic z tego nie wynika i do niczego to nie prowadzi. To mógł być równie dobrze niepowiązany wątek kryminalny. Lindsey Morgan nadal jest zaletą słabego serialu. Pokazuje emocje, wiarygodność i sens postaci pracującej pod przykrywką. Smutno się więc patrzy, jak twórcy marnują jej wątek i cały motyw kryminalny na rzecz banalnego wątku miłosnego z byłym Micki. Najgorsza jednak jest finałowa scena, gdy chłopak wypada przez balustradę. Jest fatalnie nakręcona, bo doskonale widzimy, że Micki mogła zrobić wiele różnych rzeczy zamiast w niezrozumiałych, niekontrolowanych ruchach wypychać go za barierkę. To jest idealny przykład scenariuszowej i realizatorskiej niefrasobliwości Walkera, który tego typu dziwacznych scen ma więcej. Choćby spotkanie zbira w archiwum i zmaterializowanie się bez większego sensu ognia, gdy bohaterka i złoczyńca weszli do środka w tym samym momencie. Walker ogląda się lekko, szybko, ale niekoniecznie przyjemnie. 2. sezon nic nie zmienił, a jedynie powielił błędy i brak scenariuszowej jakości.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj