Być może nie jest to szczyt marzeń gracza, ale fana Warhammera na pewno.
Służ imperatorowi dzisiaj, bo jutro możesz być martwy.
Nie da się opisać gry w świecie Warhammera bez ujęcia specyfiki tego uniwersum. Słyszałem różne zarzuty pod adresem Space Marine, że jest nudna, dialogi wymuszone i ogólnie słaba fabuła. Owszem dla osoby, która całkowicie nie zna tego uniwersum, nie przeczytała ani jednej książki, nie zagrała w żadną z gier fabularnych lub figurkowych, będzie trudno zrozumieć, że ta fabuła właśnie taka musi być. Świat Warhammera jest pełen patosu, heroizmu, intryg, podstępu. Postacie pokazane w Space Marine są odzwierciedleniem tych wszystkich aspektów. Osobiście trochę żałowałem Inkwizytora i tego, że fabuła potoczyła się w tę stronę, ale takie też jest 41 milenium - bezlitosne, bezwzględne i zdradliwe.
Jeśli warto coś zrobić, to warto też za to umrzeć.
W grze przyjdzie nam kierować kapitanem Tytusem, który należy do bardzo ważnego w hierarchii Imperium zakonu Ultramarines. W 40 milenium legion Ultramarines wyzwolił najwięcej planet podczas Wielkiej Krucjaty dowodzonej przez samego Imperatora. Zaś później, po Herezji Horusa, Patriarcha legionu Roboute Guilliman spisał Codex Astartes, świętą księgę, która stała się kodeksem dla Kosmicznych Marines kolejnych fundacji.
Terenem naszych działań będzie planeta Graia, która została najechana przez Orków. W związku z tym, iż jest to świat produkcyjny, będący ważnym punktem w machinie Imperium, musi zostać odbity w konwencjonalny sposób (a nie choćby przez bombardowanie orbitalne), który nie spowoduje zniszczeń w infrastrukturze.
[image-browser playlist="607967" suggest=""]
Praktycznie przez całą grę będą nam towarzyszyć dwaj inni Marines, przy czym równie dobrze mogłoby ich nie być. Swoją uwagę przeciwnicy i tak będą skupiać głównie na naszej postaci; nie bez wzajemności.
W Space Marine nie będziemy tylko strzelać, do dyspozycji zostanie nam oddana też broń biała, jak miecze łańcuchowe, topór czy absolutny rarytas, młot bojowy. Oprócz tego arsenał Tytusa składa się z kilku klasycznych broni, jak bolter, działko plazmowe, karabin snajperski czy miotacz granatów (przy czym na raz można używać tylko czterech broni, zaś wymienić je możemy w specjalnych punktach rozlokowanych w różnych miejscach mapy). Oprócz tego Marine dysponuje specjalną zdolnością (Furia), która ładuje się, gdy atakujemy przeciwników. Gdy pasek wypełni się, możemy jej użyć, dzięki czemu nasze ataki będą silniejsze i precyzyjniejsze (zwalnia czas przez co możemy lepiej wycelować we wroga), odnawia nam się wtedy też pasek życia, co często może nam uratować skórę. Na wrogach przeprowadzać tez możemy egzekucje, wystarczy delikwenta ogłuszyć, dzięki czemu Tytus będzie miał okazję zabawić się w rzeźnika (posoka tryska aż miło).
[image-browser playlist="607968" suggest=""]
Przeciwnicy są w miarę różnorodni, przy czym przyjdzie nam walczyć z dwiema frakcjami (czasem jednocześnie). Z jednej strony naciskać nas będą Orkowie (głównie na początku rozgrywki), z drugiej siły Chaosu (w końcowej fazie gry). Inteligencja (sztuczna J) nie jest mocną stroną naszych wrogów, przy czym całkiem dobrze oddane są różnice między taktyką raczej głupich Orków (frontalne, zmasowane ataki) a siłami Choasu (ostrzał za daleka, chowanie się za przeszkodami). Bossowie są bo są, nie są wielkim wyzwaniem, raczej postawiono tutaj na ilość przeciwników. Walka z nimi zwykle opiera się na odpieraniu zmasowanych ataków ich wojsk, dzięki czemu możemy całkiem mocno zachlapać sobie pancerz (i to dosłownie, pancerz brudzi się posoką obcych). Oczywiście strzelanie nie będzie odbywać się tylko na stałym lądzie, czasem trzeba będzie coś rozwalić w przestworzach, jak i na jadącym pociągu. Nie zmienia to jednak faktu, że to nadal ta sama, dobra rozwałka.
[image-browser playlist="607969" suggest=""]
Lepiej umrzeć dla Imperatora, niż żyć dla siebie.
W niektórych recenzjach porównuje się tę grę do Gear of War, ale moim zdaniem nawet nie przechodziła ona obok wspomnianego tytułu. Jedyne co je łączy, to nazwiska twórców i to, że trzeba rozwalić nieprzebrane zastępy przeciwników. Space Marine jest bardzo niedojrzałe w porównaniu do GoW, bardziej w niej postawiono na efekciarstwo, wymaga mniejszej precyzji przy eliminacji hord wrogów. Nie musimy się też przejmować specjalnie paskiem życia (nawet na normalnym poziomie trudności), przez co rozgrywka nie jest ani frustrująca, ani wymagająca. Space Marine to dobra sieczka, w dobrym klimacie, na odstresowanie się po tygodniu pracy/szkoły. Jeśli powstanie kiedyś część druga i zostanie oparta na silniku takim jak GoW to na pewno ma zadatki na serię kultową.
[image-browser playlist="607970" suggest=""]
Oprócz kampanii dla jednego gracza, możemy też zagrać po sieci z innymi graczami. Tryby gry sieciowej są dwa, team deatmatch i king of the hill. Sama rozgrywka jest przednia i znaczeni wydłuża żywot tytułu. W czasie meczów zdobywamy doświadczenie oraz poziomy, dzięki czemu odkrywamy nowe ulepszenia dla naszego herosa. Szkoda tylko, że nie ma żadnego podziału na graczy wg poziomów, ponieważ na początku strasznie trudno zdobyć doświadczenie w gąszczu wysokopoziomowych wojowników. Po uzyskaniu 4 poziomu otrzymujemy dostęp do własnego projektanta postaci, w którym możemy „złożyć” swojego wymarzonego Marinesa.
Mapy w grze są wykonane rzemieślniczo, w porównaniu do tekstur postaci tło wypada raczej plastikowo (zwłaszcza ruiny). Niektóre widoki zapierają dech, ale same mapy mogłyby być lepiej dopracowane. O wiele lepiej przedstawiają się wybuchy i wszelkie efekty, zwłaszcza te podczas wykorzystywania Furii, kiedy wszystko porusza się w zwolnionym tempie. Czasem wśród wybuchów różnorakich trudno określić co się dzieje, zwłaszcza jeśli dodatkowo otoczeni jesteśmy przez falę zielonoskórych.
[image-browser playlist="607971" suggest=""]
„Odwaga i honor”
Space Marine jest grą na siedem. Jeśli jesteście fanami Warhammera to spokojnie możecie dorzucić to jedno oczko. Jak dla mnie to było 8 godzin świetnej zabawy. Przy czym nie zalecam gry na poziomie łatwym, ponieważ gra jest już dość łatwa na poziomie normalnym. Jeśli chce się czerpać całą przyjemność z gry, najlepiej przechodzić ją na najtrudniejszym poziomie trudności (co da ponad 10 godzin zabawy).
Jest jedna rzecz, której nie mogę darować twórcom gry. Nie dali możliwości kierowania Tytanem!! Do teraz nie mogę zrozumieć tego przeoczenia.
Ocena: 7,5/10
Plusy:
- Kosmiczni Marines
- Fabuła (zwykle w grach tego typu nie istnieje praktycznie żadna:) )
- Rozwałka, rozwałka, rozwałka
- Muzyka
Minusy:
- Ubogie mapy
- Głupi przeciwnicy
- Łatwa
- Ostatnia walka