Finałowy odcinek 3. sezonu Watahy to naprawdę świetnie zwieńczenie tej bardzo dobrej odsłony. Oceniam.
Rebrow i Dobosz walczą z czasem, aby zniszczyć szajkę handlarzy ludźmi, odnaleźć Wiśniaka i Agę, która zaginęła po akcji w domu Alsu. Ci są przetrzymywani przez Barkovą, która chce za wszelką cenę dowiedzieć się, gdzie są skopiowane przez Wiśniaka dane z jej telefonu. Rebrow przekazuje Dobosz odnaleziony notes z płatnościami. Jednak minister Prochowska nalega, aby zdobyć również świadka z samej góry, który zeznawałby przeciwko szajce. Tym sposobem zatrzymanie Barkovej staje się priorytetem dla Rebrowa, chociaż niekoniecznie dla Wiśniaka.
Bardzo dramatyczne zakończenie wątku Wiśniaka w finale sezonu sprawdziło się znakomicie i zadziałało tak jak powinno. Jak dla mnie ten bohater miał jeszcze spory potencjał na rozwój w kolejnych odcinkach (jeżeli oczywiście takie będą), jednak twórcy potraktowali z poszanowaniem jego wątek i zakończyli go w bardzo dobry sposób. Moment jego śmierci sprawił, że poczułem pewien smutek, co ostatnio zdarzało mi się rzadko, jeśli chodzi o seriale. Przede wszystkim bardzo dobrze pokazano dynamikę jego relacji z Rebrowem.
Piotr Żurawski i
Leszek Lichota stanowili w tym odcinku naprawdę świetny duet, mimo, że praktycznie nie widzieliśmy ich na ekranie razem oprócz jeden sceny. Jednak ich emocje, które pokazywali na ekranie mówią same za siebie. Jednak tutaj chciałbym wyróżnić inną relację. Bardzo dobrze bowiem przedstawiono na ekranie duet Wiśniak-Aga. Naprawdę dobrze oglądało mi się ich poczynania, bo czułem, że mogliby zrobić wszystko i pokonać każdego. Ciekawy duet, charakterystyczny dla wielu produkcji sensacyjnych, jednak z własnym wygarem i świeżością.
Finał sezonu prezentuje się doskonale w ramach dobrej produkcji sensacyjnej. Jak już napisałem kiedyś,
Wataha nie jest projektem fantastycznym wyłącznie w granicach naszego kraju i Europy. To serial, z którego możemy być dumni na całym świecie i ten odcinek to w pełni potwierdza. Trzymająca w napięciu do samego końca akcja, znakomicie zamknięte wątki bohaterów, które zostawiają przestrzeń na rozwój, doskonała dynamika postaci i intryga, od której nie chcemy się oderwać do momentu, aż zobaczymy, co się stanie na samym końcu. W finale dostaliśmy sporo akcji, która jednak nie skupiała się na widowiskowości (mimo znakomitej realizacji), ale wygrywała odpowiednim dawkowaniem napięcia, myleniem tropów i dynamiką postaci. Nie wiem jak Wy, ale ja bawiłem się przednio i finał mnie zachwycił.
Oczywiście nic by nie zagrało, mimo świetnego scenariusza, gdyby nie doskonała gra aktorska. I tutaj obsada dostała spore pole do popisu. Tak naprawdę każdy miał swoje pięć minut, które zostało wykorzystane. Gdy patrzę na Leszka Lichotę, to po prostu widzę Rebrowa, nie aktora, który się w niego wciela. On już tak wsiąkł w DNA swojego bohatera, że ta gra przychodzi mu organiczne. Dlatego jest tak dobry w tej roli. W tym odcinku po raz kolejny ukazał twarde oblicze swojej postaci, które niczego się nie boi. Podobnie
Aleksandra Popławska, która po raz kolejny ukazała silną, nieznającą skrupułów stronę Dobosz. Ten duet znakomicie rozwijał się przez ten sezon, czego potwierdzenie mamy w finale w scenach ich porozumiewania się w czasie akcji. Pochwalić muszę jeszcze
Evgeniyę Akhremenko jako Barkovą. Może to nie jest jakiś wybitny czarny charakter, ale w tej historii sprawdza się bardzo dobrze. W jednej z recenzji napisałem, że trochę przypomina mi bondowskich złoczyńców i po finale to potwierdzam.
Finał 3. sezonu Watahy zostawia po sobie wiele dobrego, a przede wszystkim stwarza pewien obszar do rozwoju w potencjalnym kolejnym sezonie. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h