Już od początku widzom towarzyszy charakterystyczny głos z offu, który trafnie porównuje sytuację na ulicach Los Angeles do westernów. Jest także klasyczna strzelanina z udziałem pistoletów maszynowych Thompson oraz intryga, która swój początek ma nigdzie indziej, jak w barze. Wszystkie te elementy z każdą kolejną sceną utwierdzają widzów w przekonaniu, że Mob city jest serialem głęboko oddychającym kinem noir.

Pierwsza historia opowiada nam o losach komika (granego przez Simona Pegga), który dzięki swojej żonie znajduje się w położeniu wygodnym do szantażu jednego z ważniejszych gangsterów Miasta Aniołów. Aby być pewnym sukcesu, postanawia wynająć do ochrony detektywa Joe Teague’a (Jon Bernthal), który dzięki temu może dorobić sobie do "świątecznej premii". Jak w każdym godnym naśladowcy nurtu kina noir, tak i tu nie wszystko idzie jak z płatka i nie jest takie, na jakie z pozoru wygląda - a wręcz utkane zostało grubymi nićmi. Łatwo więc domyślić się, że wątek nie kończy się wraz ze sfinalizowaniem transakcji, a raczej dopiero wtedy rozkręca się na dobre, zaś jedną z jego z ważniejszych funkcji jest dokładniejsze zaprezentowanie postaci detektywa, który sam o sobie mówi, iż nie należy ani do "dobrych", ani do "złych". W drugim odcinku zarysowana zostaje rola pierwszej femme fatale, która jest nieodłącznym elementem kina noir. Wątek ten rozwija fabułę odcinka pierwszego, zaś końcowa scena wręcz każe nam z niecierpliwością czekać na kolejny epizod.

[video-browser playlist="635104" suggest=""]

Obsada aktorska jest wymarzona – plejada gangsterów została obsadzona tak charakterystycznymi aktorami, jak: Edward Burns, Milo Ventimiglia, Robert Knepper (którego uśmiech po roli w Skazanym na śmierć wciąż wywołuje ciarki na plecach) oraz Jeremy Luke jako Mickey Cohen. Niestety rola, w którą wciela się Luke, nie przekonuje – postaci kreowanej przez niego bliżej jest do fanaberyjnego Ala Capone niż do znanego z niekontrolowanych ataków agresji Cohena. Można by się pokusić o stwierdzenie, że wszyscy bohaterowie są na tyle dobrze wykreowani, iż do stworzenia idealnej interpretacji tak groźnego przestępcy potrzeba było odrobinę więcej – tej jednej iskierki, która zaważy na sukcesie postaci. Niestety, przynajmniej na razie, w interpretacji Luke’a tej iskierki zabrakło. Aż trudno nie pokusić się o porównanie do fantastycznie odtworzonej postaci Mickeya przez  Seana Penna w filmie "Gangster Squad. Pogromcy mafii". W rolę stróżów prawa wcielili się tacy znani aktorzy, jak: wcześniej wspomniany Jon Bernthal (którego cechą charakterystyczną jest mocno zarysowana szczęka oraz niejasne motywy działania), Jeffrey DeMunn (pełniący rolę patronatu intelektualnego nad całym posterunkiem) oraz Neal McDonough (którego postać uosabia niepohamowane ambicje).

Mob city to serial, który doskonale oddaje klimat epoki kolorowych neonów, dwurzędowych garniturów oraz jazz bandów grających w zadymionych lokalach. Warto też zauważyć, że jest to serial o niemałym budżecie i sporych ambicjach – co twórcy starają się zaznaczać na każdym kroku. Jeżeli pierwsze dwa odcinki są jedynie przedsmakiem całego sezonu, to nie mogę się doczekać kolejnych wizyt w Los Angeles z 1947 roku.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj