Nowy odcinek Westworld doprowadza do zmiany warty, jeśli chodzi o główny czarny charakter produkcji. Oceniam.
Nowy odcinek
Westworld tylko potwierdził to, o czym pisałem w poprzednich recenzjach. Chodzi o wątek Charlotte, która nie do końca przekonywała mnie jako główna antagonistka. Jej plan był ciekawy i na papierze niby wszystko się zgadzało. Jednak sama postać nie miała żadnych rozterek, żadnego rozdarcia, które dało się uchwycić w poprzednim sezonie. Kierowała nią jedynie chęć unicestwienia ludzkości, pokazania im miejsca w szeregu. Gdzieś zagubiła się myśl o tym, aby stworzyć dla hostów lepszy świat, w którym nie będą się niczego bały. Niestety, wątek nieco przygniótł Charlotte i koniec końców otrzymaliśmy trochę bezbarwny, jednowymiarowy czarny charakter. Jej śmierć z rąk Williama nie wzbudziła we mnie żadnych emocji.
Na szczęście do akcji wkroczył wspomniany William, który teraz wyrósł na głównego antagonistę opowieści. I muszę przyznać, że produkcja tylko na tym zyskała. Jest on o wiele ciekawszym czarnym charakterem niż przewidywalna do bólu Hale.
Ed Harris doskonale czuje się w tej roli. To widać praktycznie w każdej scenie. Sekwencja rozmowy między Williamem-hostem a prawdziwym Williamem była naprawdę dobrze rozpisana i pokazała aktorski kunszt Harrisa. W pewnym momencie zapomniałem, że te dwie postacie gra ta sama osoba. Aktor potrafił dokładnie oddać niuanse w charakterach obydwu Williamów - szczególnie w przypadku hosta, w którym kiełkuje ziarno mroku. Ciekawe, jak rozwinie się jego wątek. Finał odcinka zapowiada brutalne wydarzenia.
Szkoda, że Maeve nie otrzymała więcej czasu po swoim powrocie. Wiem jednak, że śmierć w
Westworld wcale nie jest końcem. Dlatego liczę, że bohaterkę zobaczymy jeszcze w finale. Mimo wszystko miała okazję zaprezentować się w tym odcinku z najlepszej strony. Choć trochę brakowało mi tej bardziej wygadanej, sarkastycznej Maeve w wykonaniu
Thandiwe Newton. Scena pojedynku z Charlotte i jej robotem była świetnie nakręcona, a choreografia walki pomysłowa. Potyczka w wodzie to niezłe rozwiązanie, bardzo wdzięczne dla kamery i oka widza. Nowy odcinek dał również dobrze zgrany duet Bernard-Maeve. Ich wątek został świetnie uzupełniony interesującym pomysłem, aby przedstawić różne rozwiązania z symulacji Bernarda.
Twórcy w omawianym epizodzie oferują bardzo szybkie tempo, pełne akcji i napięcia. To sprawia, że widz nie może się znudzić. Sprawnie prowadzona narracja przeskakuje co chwilę na różne postacie, aby przedstawić daną sytuację z ich perspektywy. Dlatego nie mamy za wiele czasu, aby nacieszyć się relacją Frankie i Caleba. Dobrze, że ich spotkanie miało odpowiedni ładunek emocjonalny. Zapewne więcej ich wspólnych działań zobaczymy w finale. Szybkie tempo sprawiło również, że wątek Dolores całkiem nieźle wpisał się w fabułę. Podejrzewam, że gdyby nie tak podany sposób prowadzenia opowieści historia bohaterki mogłaby się znudzić. A tak ciekawie uzupełniała się z innymi wątkami, dając dobrze napisany cliffhanger. Twórcy zbudowali podwaliny pod finał jej historii w tym sezonie w taki sposób, że chciałbym już zobaczyć, jak to się zakończy.
Nowy odcinek
Westworld to ciekawy wstęp do finałowego epizodu, który zobaczymy już za tydzień. Mieliśmy napięcie, akcję i tajemnicę, a wszystko w odpowiednich proporcjach. Polecam.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h