Bohaterką White Lines jest Zoe Walker, która przybywa na Ibizę, gdzie zostało odnalezione zmumifikowane ciało jej brata Axela, DJ-a, który zaginął przed ponad 20 laty. Kobieta postanawia na własną rękę odkryć tajemnicę, która stoi za jego śmiercią. Tak spotyka po latach przyjaciela Axela, Marcusa, i trafia w sam środek intrygi, w której handel narkotykami łączy się z wielkim biznesem oraz miłosnymi urazami. Zoe wydaje się, że każdy na Ibizie coś ukrywa i za wszelką cenę pragnie dojść do prawdy, choćby miała być najokrutniejsza.  Pina chciał stworzyć serial z bardzo mocnym wątkiem kryminalnym, który potrafiłby wciągnąć widza w historię. Jednak według mnie w tych pierwszych odcinkach kompletnie mu to nie wyszło. W pewnym momencie produkcja zaczęła bardziej przypominać obyczajową telenowelę niż rasowy thriller połączony z dramatem społecznym. Ten mroczny klimat cały czas znajduje się gdzieś głęboko w tle. Twórcy nie chcą nim operować, jakby nie wiedzieli, jak zgrabnie przeplatać go z innymi elementami historii. Wydaje się, że Pina nie wie, jak prowadzić dobrą kryminalną narrację, nie ma na nią pomysłu. Rzucenie kilku scen przedstawiających tortury, brutalne morderstwo i pościg nie jest czymś, czym powinna kierować się produkcja mająca ambicje na coś znacznie lepszego. Niestety w tych pierwszych odcinkach tak jest. Historia ma potencjał na świetny thriller, jednak na ten moment twórcy tych zadatków kompletnie nie wykorzystują. 
fot. materiały prasowe
+1 więcej
Jak na razie nie przekonuje mnie również główna bohaterka projektu, czyli Zoe. Twórcy starają się robić z niej bardzo wielowymiarową postać i jej siłę zestawiają z problemami emocjonalnymi, jednak w tym wypadku to wszystko się gryzie. Przez to całość psychologicznego problemu Zoe wypada bardzo sztucznie. Jak dla mnie również nie było pomysłu na ukazanie złożoności tej postaci. Sceny, w których rozmawia przez telefon ze swoją psycholog (co jest dziwnym zabiegiem), i słowa kilku osób z jej otoczenia, to jedyne, co potwierdza jakąś emocjonalną niestabilność postaci. Nie ma rozłożonych akcentów, aby pokazać głębię tej bohaterki, jej siłę i słabości. Laura Haddock robi, co może, aby uwiarygodnić swoją postać, jednak tak naprawdę scenariusz jej na to nie pozwala i w wielu momentach Zoe jest po prostu nijaka. Zdarzają się przebłyski, w których aktorka naprawdę dobrze potrafi wyciągnąć taki zadzior bohaterki, jednak to za mało. Trochę lepiej prezentują się póki co postacie Kiki i Boxera. Ta pierwsza ma spory potencjał na dobry wątek o oczekiwaniach rodziny i utraconej miłości. Luz i energia tej postaci wykonują dobrą robotę. Natomiast Boxer jest ciekawy właśnie przez swoją złożoność. W jednym momencie jest zabawnym i łagodnym gościem, a w drugim prawdziwym okrutnym psychopatą. To bardzo ciekawe połączenie. W serialu mamy do czynienia również z retrospekcjami, dzięki którym poznajemy historię Axela. I muszę przyznać, że oprócz bardzo dobrego klimatu zabawy, lata i pozytywnej energii, którą potrafili wykreować twórcy, to ten wątek nie prezentuje się okazale. Tak naprawdę nie podrzuca żadnych silnych tropów do fabuły, nie wnosi nic do historii, oprócz przedstawienia ważnego bohatera. Nie ma tutaj zbudowanego zgrabnego pomostu między przeszłością a współczesnością. W wielu momentach czułem się, jakbym oglądał dwa zupełnie różne seriale, które dzieją się w podobnej scenerii. Czuje mocny zgrzyt między tymi dwoma liniami fabularnymi, nie przeplatają się one dobrze, mimo że twórcy potrafili połączyć je atmosferą zabawy, przez co ta lekkość odrobinę, ale tylko odrobinę rekompensuje braki w historii.  White Lines w swoich pierwszych odcinkach prezentuje historię, która ma potencjał na coś naprawdę dobrego, jednak to wszystko gubi się w jakimś narracyjnym chaosie i braku pomysłu na prowadzenie opowieści. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj