"Vikings" dopiero w 2. sezonie pokazali, na co ich naprawdę stać. Michael Hirst znacznie rozbudował historię, zaoferował więcej ciekawych wątków, a także politycznych starć i bitew. Dzięki temu sezon wciąga praktycznie od początku i do końca trzyma równy, wysoki poziom. Fabularnie jest o wiele lepiej niż w poprzedniej serii, bo wprowadzono bardziej interesujące wątki rozgrywające się w szerszej skali. Nie obserwujemy już zwyczajnego wikinga Ragnara zdobywającego władzę, ale kogoś, kto zdobywa sławę i szacunek w całej Europie, a przez to staje się dla wielu niebezpieczny. To świetnie rozwija opowieść w stosunku do poprzedniej serii, dając coś większego i wciągającego. Dużym plusem są przeciwnicy Ragnara w postaci króla Horika i jarla Borga, którzy w porównaniu do słabego czarnego charakteru z 1. sezonu są wyjątkowi, charyzmatyczni i nadzwyczajnie się ich ogląda. Obaj to postacie na swój sposób wyjątkowe i wywołujące u widza zainteresowanie. Horik sprawia wrażenie kogoś wpływowego, potężnego, a zarazem niedoceniającego Ragnara. Mamy świadomość, że boi się Lodbroka, dlatego też knuje intrygę i chce pozbyć się tego niebezpieczeństwa. Z tego powodu Horik nie jest dosłownym czarnym charakterem, ale przez swoje czyny praktycznie od początku staje się kimś, kto będzie stał po przeciwnej stronie barykady. Borg natomiast to otwarty wróg, z którym toczone są konflikty zbrojne. Z nim też związana jest jedna z najbardziej klimatycznych scen całego serialu. Obok nich jest jeszcze król Egbert z Wessex, który idealnie uzupełnia barwną gamę przeciwników Ragnara. Hirst pokazuje, że świetnie czuje takie postacie, ale najważniejszy w tym jest fenomenalny casting. Trudno sobie wyobrazić innych aktorów w tych rolach. [video-browser playlist="745170" suggest=""] W 2. sezonie nie brakuje akcji. Mamy kilka większych bitew, które są nakręcone naprawdę nieźle i efektownie. Czasem twórcy mają problem z ustaleniem równego tonu przemocy, ale to kompletnie nie przeszkadza, gdy obserwujemy dobrą choreografię. Co ważniejsze, nie ma w tym efektów komputerowych - oglądamy prawdziwe krajobrazy i statystów walczących w kostiumach. To robi dobre wrażenie. W tym sezonie największy problem mam z Flokim, który przez niektóre rozwiązanie fabularnie staje się postacią okrutnie irytującą. Koniec końców jego zachowanie jest wyjaśnione i nawet usprawiedliwione, ale to nie wymazuje niesmaku. W zbyt dużej liczbie odcinków Floki po prostu działa na nerwy. "Vikings" w 2. sezonie zaliczyli wyjątkowy rozwój całej koncepcji w stronę, która ostatecznie odcięła ten serial od porównań z popularną "Grą o tron". Świetne postacie (Lagertha!), dopracowana wielowątkowa historia i klimat, który dzięki wizualnym i muzycznym trikom sprawia perfekcyjne wrażenie. Zdecydowanie najlepszy sezon tego serialu.
3. sezon serialu "Vikings" zadebiutuje w Polsce już 30 sierpnia o godzinie 22:00 na kanale HISTORY.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj