Wiktoria ledwo urodziła córeczkę, a już musi wysłuchiwać opinii wuja oraz męża na temat powiększenia rodziny. Nie w smak tej żywiołowej młodej kobiecie ponowna ciąża, która sprawiłaby, że cały dwór trząsłby się o jej zdrowie i życie, czuwając nad każdym jej krokiem. Królowa z całą pewnością nie jest bierną władczynią, pozwalającą innym na rządzenie w jej imieniu. Zwłaszcza, jeżeli jej własny mąż, niebędący przecież królem, pozwala sobie na nałogowe odwiedzanie Towarzystwa Królewskiego. Twórczyni serialu, Daisy Goodwin, robi wszystko, aby związek Wiktorii z Albertem widzom nie spowszedniał – co wcale nie jest takie trudne, zważając na różnice ich charakterów. W premierowym odcinku zgrzytało między królewską parą, a teraz konflikt ponownie się pogłębia. Przyczyna jest tak prozaiczna, że aż dziw, iż Wiktoria wpada w jej sidła. Zwyczajna zazdrość to jednak uczucie powszechne, ale z pewnością nie często tyczy się księcia zafascynowanego matematyką, a raczej maszyną liczącą, stworzoną przez Charlesa Babbage’a oraz lady Adę Lovelace, córkę Byrona. Od dawna wiadomo, że Albert jest człowiekiem niezwykle pragmatycznym, a nauka to jego konik. Fascynacja maszyną liczącą nie jest związana dosłownie z lady Lovelace, czego jednak Wiktoria nie jest w stanie pojąć, bez pomocy swojego wiernego przyjaciela, a zarazem ulubieńca widzów, czyli Lorda M – o tak, jednak i on pojawia się w drugim sezonie. Bohatera granego przez zawsze wspaniałego Rufusa Sewella ogląda się wciąż z niekłamaną przyjemnością. Jego Lord Melbourne musi się mierzyć z problemami królowej, o których raczej opowiedziałoby się przyjaciółce a nie byłemu premierowi. Więź między Wiktorią a Melbournem jest nierozerwalna. Nic co dobre, nie może jednak długo trwać – ewidentnie z lordem jest coś nie tak. Pytanie tylko, jak poważna jest jego choroba… Kiedy mierząca się z ponowną ciążą Wiktoria irytuje się na męża bujającego w matematycznych obłokach, za kulisami Buckingham dzieją się rzeczy niesłychane. W Downton Abbey służący także miewali swoje problemy, mniejsze czy większe, ale to, co zaprezentowano w tym odcinku Victoria przebija wszystko. Można się zastanawiać czy scenarzystce zabrakło pomysłów (relacja między Francatellim i Skerrett póki co stoi w miejscu), czy widzowie mieli się trochę pośmiać. W każdym razie, duch grasuje, podkradając ser i wino, a nawet bezczelnie działając w trakcie bankietu. Przesada to mało powiedziane – jak zręczny musiałby być ten nastoletni złodziejaszek, żeby spokojnie zwiedzać pałac tak, aby pozostać niezauważonym, a nawet posądzonym o bycie duchem. Ewentualnie szczurem nieziemskich rozmiarów o ogromnym apetycie… Nie należy zapominać o innych bohaterach – jak można było przewidzieć, książę Ernest rzeczywiście wpadł w oko Wilhelminie, jednak ciężko się spodziewać, że coś z tego wyniknie. Jej ciotka grasuje po pałacu, starając się być ważną personą, jednak na to już za późno. Niewiele w tym epizodzie zresztą wątków dotyczących tych drugoplanowych postaci, pomijając oczywiście nielegalnego miłośnika wina i sera. Ciekawe, kiedy Wiktoria i Albert zaczną dogadywać się na tyle dobrze, że widzowie nie będą musieli wciąż oglądać ich przekomarzanek, ale i często kłótni. Pewnie jednak się to nie zdarzy, w końcu zrobiłoby się nudno, a sama polityka to za mało, aby ten serial uczynić dobrą rozrywką na wieczór. Kolejny odcinek Victoria wciąż prezentuje solidny poziom, choć ten wątek o duchu można było jednak zastąpić czymś sensowniejszym.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj