Serial Władca pierścieni: Pierścienie Władzy ma poważny problem – scenarzyści źle rozpisali tę opowieść na odcinki. Na początku mieliśmy powolny rozwój fabuły i długą ekspozycję, co było całkowicie normalne, bo tak właśnie rozpoczynają się produkcje. Jednak to, że w przedostatnim odcinku dostajemy typowy zapychacz, jest niewybaczalne w serialu o takiej skali i ambicjach. Niestety w 7. odcinku jest niewiele elementów, które mają znaczenie dla historii. Myślę, że spokojnie moglibyśmy pominąć tę odsłonę i przejść do finału. Wrażenie fillera pogłębia to, że podejmowane wątki nie mają żadnych konkluzji. Tak jakby twórcom zabrakło pomysłu.  Najlepiej wypada historia w Khazad-Dum, której fabularne znaczenie prawdopodobnie można skrócić do dwóch scen. Jednakże przyjaźń Elronda z Durinem IV jest wyśmienita, pełna emocji i autentyczna. To ona nadaje wydarzeniom z serialu charakter. Teoretycznie to, że Durin odmawia elfom, nie jest niczym zaskakującym. Można powiedzieć, że takiego rozwoju fabuły oczekiwałem – tak samo jak konfliktu ojca z synem. Problem w tym, że to nie mówi  nam  na tym etapie niczego nowego. Konflikt Durinów zaostrzył się i tyle. To niewiele wnosi do fabuły. Istotna w tym wątku jest kilkusekundowa scena przebudzenia Balroga. Czy możemy całość uznać za udaną, skoro tylko jedna scena w tym wątku ma jakiekolwiek znaczenie dla finału? Nie sądzę. Do tego wszystko wskazuje na to, że będzie to Zguba Durina, czyli Balrog z Drużyny Pierścienia. Pod każdym kątem finał zapowiada się epicko. Prawda jednak jest taka, że to wydarzenie powinno nastąpić już w 7. odcinku.
fot. Amazon Prime Video
Twórcy też dość karkołomnie rozwijają wątek Numenorczyków. Sugerowanie widzom, że Isildur poległ, jest zwyczajnie głupie. Przecież wszyscy pamiętają go z Drużyny Pierścienia. Wiemy, że odegra ważną rolę w tej opowieści, więc ten wątek jest po prostu niepotrzebny. Z pewnością Pierścienie Władzy nie mają zbyt wielu widzów, którzy nie zapoznali się z filmową trylogią. A to ma wpływ na kolejny etap wątku: sztucznie budowana wrogość Elendila wobec Galadrieli to jedna z najsłabiej zaakcentowanych rzeczy w tym serialu. Do tego motyw utraty wzroku królowej Miriel początkowo miał potencjał, ale nie został on wykorzystany. Dziwi mnie jej opaska na oczy, bo nie jest w ogóle fabularnie umotywowana. Na szczęście wątek Galadrieli jest dość interesujący, bo w końcu zachodzi w niej jakaś zmiana! Morfydd Clark stara się, jak może. Kreuje interesującą postać, ale scenarzyści często zwyczajnie jej to utrudniają. W poprzednim odcinku otwarcie zadeklarowała chęć dokonania ludobójstwa na orkach, a teraz strofuje Theo za słowa: "dobrze zabić orków". To dziwny brak konsekwencji, bo przemiana Galadrieli wychodzi zbyt drastycznie, a powinna przebiegać etapami. Dobrze, że decyzja o wspólnej podróży Theo z Galadrielą pozwoliła bohaterce dojrzeć w oczach widzów i rozpocząć proces przemiany. Scenariuszowo nie jest on idealny, ale idzie to w dobrym kierunku. Poczucie winy Galadrieli, że doprowadziła do powstania Mordoru (krótka scena, w której pada nazwa na tle innych wątków wydaje się odpowiednia), to motyw z dużym potencjałem. Szkoda, że jeszcze niewykorzystanym na tym etapie serialu. Niestety poczucie braku fabularnego sensu tej opowieści towarzyszyło mi również przy wątku Harfootów. To on właśnie wywołuje moją największą frustrację! Są momenty, w których wydaje się, że otrzymamy jakieś ważne odpowiedzi. Nic bardziej mylnego. Nieznajomy sobie idzie, a Mistycy palą dobytek Harfootów. Tyle wystarczy, by podsumować tę kwestię. Są tutaj jedynie drobiazgi (jak przyznanie racji Nori czy dobrze nakręcona pod kątem emocjonalnym scena pożegnania dziewczyny z Nieznajomym), które można zaliczyć na plus. A wątek o tym, że Harfootowie pójdą ostrzec Nieznajomego, to coś, co można byłoby zminimalizować do kilku scen. Trochę narzekam, bo forma przeciąganego zapychacza nie jest dla mnie interesująca. Jednak muszę przyznać, że serial wciąż fantastycznie wygląda! Najnowszy odcinek pod kątek wizualnym jest niesamowity. Sceny po przebudzeniu Galadrieli, gdy cała otaczającą ją rzeczywistość jest pokryta pyłem, robią wrażenie. Tak samo niektóre krajobrazy w wątku Numenoru czy zdjęcia u Harfootów. A pojawienie się Balroga może wywołać ciarki. Za to można podwyższyć ocenę, bo produkcja wciąż utrzymuje znakomity poziom realizacyjny.  Serial Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy rozczarowuje. Trzeba było iść za ciosem po dobrym 6. odcinku. Zapychacz na tym etapie to karygodny błąd, który zniechęci wielu widzów. Odcinek jest dobrze zrealizowany i ma kilka ciekawych scen, ale to jednak nie wystarcza. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj