Rok 1805, Sankt Petersburg, Rosja. Nagłe pojawienie się nieślubnego syna hrabiego Bezuchowa, Pierre’a, wywołuje małe poruszenie wśród rosyjskiej arystokracji, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się potem – stary hrabia umiera, a Pierre niespodziewanie staje się jego dziedzicem i kolejnym hrabią Bezuchow. Chłopak jest nieśmiały, do tego nie grzeszy urodą, lecz wzrost jego majętności szybko powoduje u okolicznych szlachcianek zainteresowanie szybkim usidleniem Pierre’a. To wydarzenie to tylko jeden mały kamyczek, który wkrótce uruchomi lawinę. Widz poznaje także inne rody Sankt Petersburga – Rostowów, Bołkońskich i Kuraginów. Nadciągająca wojna powoduje, że losy tych rodzin przetną się w najmniej oczekiwanych chwilach, bowiem to czasy, w których Napoleon Bonaparte coraz bardziej łakomym wzrokiem spogląda w stronę Rosji. Każdy z tych rodów żyje inaczej, każdy inaczej patrzy na nadciągającą wojnę – jedni widzą w niej szansę wybicia się na salonach, inni zaś czynnie starają się uratować swój kraj przed zakusami Francji. Sama historia imponuje rozmachem i ilością bohaterów. Zdecydowanie najważniejszymi postaciami są tu Pierre Bezuchow (Paul Dano), Natasza Rostowa (Lily James) i książę Andrzej Bołkoński (James Norton). Ale to tylko ci najważniejsi, ponieważ na drugim planie oglądamy także dzieje innych członków rodów Bołkońskich czy Rostowów. Początkowo widz nie znający literackiego oryginału czy innej ekranizacji War and Peace może mieć wręcz problem ze zrozumieniem, kto tu jest kim, kto kogo zna, a kogo nie. Nie bez przyczyny na tylnej okładce wydania DVD widnieje aż czternaście bohaterów serialu. Na szczęście już po pierwszym odcinku zorientowanie się w drzewach genealogicznych poszczególnych rodzin przychodzi samo. ‌War and Peace Tołstoja to nie tylko kolejne miłostki i zdrady, ale także wielkie tło obyczajowe i spojrzenie na tak podstawową komórkę społeczną jak rodzina, ale także na zupełnie różne podejście klas wyższych na perspektywę wojny i utraty suwerenności kraju. Pierre Bezuchow, szlachetny młodzian, który jako arystokrata widzi coś więcej, niż czubek własnego nosa i sakwę pełną złota to tylko jeden z przykładów postaw, jakie prezentują tu liczni bohaterowie. Ciężko jednak tak obszerną powieść dobrze, i co najważniejsze, ze zmysłem równowagi co do poszczególnych wątków oddać w nawet w 6-godzinnym serialu. To, czego jednak najbardziej brakuje w War and Peace BBC to coś, co chyba najtrafniej można określić rosyjskim duchem. Nie bez przyczyny jest też fakt, że prawie wszyscy mówią po angielsku (nawet Napoleon…), ale często tego, że akcja dzieje się w carskiej Rosji zwyczajnie się nie odczuwa. Chwilami to jak kolejny romans wprost z kart powieści Jane Austen. Rosyjski duch pojawia się tu nielicznie, ale kiedy jednak występuje, to z całą mocą. Przykładem jest fantastyczna scena z tańczącą w wiejskiej chacie Nataszą, która z dzikim błyskiem w oku oddaje się ulubionej rozrywce. Aktorsko na szczęście jest tu znakomicie, zwłaszcza Paul Dano jako Pierre spisuje się ze swojego zadania bardzo dobrze, choć szkoda, że aktorowi nie do końca udało się ukazać przemianę swojego bohatera. Jim Broadbent jako książę Mikołaj Bolkoński jest absolutnie rewelacyjny, podobnie jak Jessie Buckley w roli księżniczki Marii Bołkońskiej. Prawda jest jednak taka, że głównym magnesem przyciągającym przed ekran widzów jest James Norton w roli księcia Andrzeja Bołkońskiego. Obsadzenie Nortona w tej roli to strzał w dziesiątkę, nie do końca z kolei podobała mi się Lily James w roli Nataszy Rostowej, ale tu pewnie twórcom przyświecało głównie dobranie jak najbardziej zdolnej, ale także uroczej aktorki do pary z Nortonem. BBC słynie ze znakomitych seriali kostiumowych, zwłaszcza pod względem technicznym. Świetne kostiumy czy scenografia to w dziełach tej brytyjskiej stacji chleb powszedni. Nie inaczej jest tutaj – ogromny budżet, jak na tego typu produkcję telewizyjną po prostu widać. Nie oznacza to oczywiście, że wszystko wygląda niczym w pełnometrażowym filmie z kilkukrotnie większym zapleczem finansowym, ale ta ekranizacja naprawdę robi wrażenie. Począwszy od wnętrz niezliczonej ilości pałaców, poprzez rosyjskie wsie, ogromne plenery służące za pola bitew, na wnętrzach skromnych chat kończąc. Serial kręcono nie tylko w Sankt Petersburgu, ale także na Łotwie czy Litwie (sceny batalistyczne – tańszy wybór, niż Rosja). Zdecydowanie miało to wywołać u widza wrażenie autentycznych rosyjskich wnętrz, choć prawda jest taka, że stylistyka nie różni się szczególnie od angielskich pałacyków rodem z powieści Austen. Kostiumy zaś to chwilami stroje zapierające dech w piersiach, chwilami zaś… zupełnie współcześnie wyglądająca suknia Anny Pavlovnej (Gillian Anderson). W strojach zresztą rzadko kiedy odczuwa się ich rosyjskość – nie mnie oceniać ich zgodność z realiami współczesnej mody, lecz nie sądzę, aby dość angielsko wyglądające sukienki tak licznie występowały na rosyjskich salonach. Zdjęcia są przepiękne, pełne rozmachu, ale serial zdecydowanie najbardziej zaskoczył mnie oprawą dźwiękową. Tak udanego soundtracku w serialu nie słyszałam już od dawna. Melodie są przeważnie ponure, licznie wykorzystujące chór męski, ale zdecydowanie zapadają w pamięć. W połączeniu z często widowiskowymi ujęciami (fantastyczna scena wybuchu wozu z amunicją) wywierają spore wrażenie. Zwłaszcza, że sceny batalistyczne są oddane z całą pieczołowitością i brutalnością wojny. To zdecydowanie nie jest serial dla dzieci – amputacja nogi czy rozerwany na wpół człowiek to tylko przykłady, a do tego dochodzi jeszcze okrucieństwo armii francuskiej. Ze względu na bogactwo i rozmach historii tym bardziej więc szkoda, że serial wydano w Polsce jedynie w wersji DVD, a już szczególnie ubolewam nad dźwiękiem stereo, który w obecnych czasach ze standardowym dźwiękiem przestrzennym 5.1 wypada po prostu przeciętnie. Niestety w polskim wydaniu nie pojawiają się też jakiekolwiek dodatki, a szkoda, ponieważ kulisy kręcenia tego serialu byłyby znakomitym rozszerzeniem wydania. Przynajmniej pudełko z płytami jest naprawdę bardzo ładne i z wielką przyjemnością bierze się je do ręki i otwiera – w środku znajdują się dwie płyty po dwa odcinki każda (4 odcinki x 90 minut).
Fot. Empik
War and Peace to historia na tyle piękna i uniwersalna, że zawsze warto się z nią zapoznać – nawet, jeżeli pewne elementy zwyczajnie nie zagrały. Tym bardziej, że najnowszą wersję BBC mimo pewnych mankamentów ogląda się dobrze i co najważniejsze – nie zapomina się o niej od razu po seansie.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj