Michael Dobbs to ciekawa postać. Jest brytyjskim politykiem Partii Konserwatywnej, ale największą sławę zdobył dzięki napisaniu w 1989 roku powieści House of Cards, na motywach której nakręcono potem słynny serial. ‍Winston’s War to pierwsza część biograficznej serii o brytyjskiej polityce czasów przedwojennych. Książka ta zebrała dobre recenzje w ważnych, brytyjskich mediach – dobrze pisze o niej na przykład The Guardian piórem Edwarda Pearce'a. W recenzjach podkreśla się przede wszystkim bardzo dużą wiedzę autora i umiejętność wplatania wyobrażonych wydarzeń w historyczne fakty. Nie ukrywam, że jestem wielką wielbicielką House of Cards. Bardzo lubię też powieści historyczne, biografie, całą beletrystykę, która bazuje na wydarzeniach z przeszłości. Byłam zatem bardzo ciekawa, jakiego Winstona Churchilla przedstawi mi ktoś, kto stworzył Franka Underwooda. Wojna Winstona to nie jest zwykła powieść historyczna. Dobbs miesza wydarzenia z lat 1938-43 z wymyślonymi przez siebie postaciami i dialogami, co powinno złożyć się na opowieść wielobarwną, wielostronną i ciekawą. Tak jednak się nie dzieje i spróbuję zastanowić się dlaczego tak jest. Z punktu widzenia czystej faktografii trudno postawić Dobbsowi jakieś poważniejsze zarzuty. Wydarzenia prowadzące do wojny i słowne potyczki między kluczowymi postaciami brytyjskiej sceny politycznej są niezwykle prawdopodobne i początkowo nawet ciekawe. Dialogi jednak wciąż toczą się wokół tego samego tematu, wytaczane argumenty powtarzają się, a decyzje bohaterów tych dramatycznych miesięcy tuż przed wybuchem wojny są słabo umotywowane. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to schematyczność postaci. Brytyjski premier i najważniejszy antagonista Churchilla - Neville Chamberlain - jest podatnym na wpływy głupcem, ambasador USA Joseph Kennedy - nadętym głupcem, a król Jerzy VI - jąkającym się głupcem, a do tego pełnym uprzedzeń. Dobbs potrafi bardzo dobrze opisywać moralną i intelektualną nędzę swych bohaterów, ja jednak oczekuję od tego typu literatury czegoś więcej. W pierwszej połowie lat 20 zeszłego wieku Chamberlain był Kanclerzem Skarbu w rządzie Wielkiej Brytanii i dziś jego ówczesna polityka ekonomiczna jest oceniana raczej dobrze. Jak to się stało, że z pozoru rozsądny i pragmatyczny polityk od chwili dojścia do władzy Hitlera popełnia błąd za błędem? Skąd u tego kalkującego, cynicznego Anglika tak wielkie zaufanie do niemieckiego dyktatora? Dobbs nie zadaje sobie takich pytań. Jego Chamberlain jest dokładnie taki, jakiego znamy z suchych relacji historycznych źródeł – szkoda, że Dobbs nie pokusił się o zajrzenie między karty książek i nie podjął próby zrozumienia tragicznych racji tej postaci. To, co Dobbsowi nie udaje się z przeciwnikami Churchilla, niewątpliwie rekompensuje nam kreując takie postaci jak Mac, Żyd, który przeżył gułag, oraz pogrążony w poczuciu winy alkoholik Guy Burgess, dziennikarz BBC, sowiecki szpieg (postać rzeczywista). To bardzo interesujący bohaterowie - prawdziwi, targani sprzecznymi emocjami. Na tle reszty, na tle suchych dialogów i nudnych debat angielskich lordów, relacja między tą dwójką przedstawiona jest najciekawiej. Dobbs jest po prostu lepszym pisarzem wtedy, kiedy oddala się od ścisłej, historycznej wiedzy i daje upust swej wyobraźni, kiedy tworzy bohaterów o zagmatwanej przeszłości, trochę pijaków, a trochę dziwaków. To ich cierpienie, rozterki oraz trudne decyzje pobudzają ciekawość odbiorcy.
Źródło: Znak
Interesujące jest także tło brytyjskiej polityki, które zarysowuje Dobbs, czy też niektóre jego aspekty. Bez oporów wplata on w dialogi politycznych oponentów Churchilla antysemickie uprzedzenia, o których nie dyskutuje się zwykle, kiedy opisuje się udział Anglików w II wojnie światowej. Autor nie stroni też od przyjrzenia się naciskom, jakie rząd Wielkiej Brytanii, wywierał na prasę i na dziennikarzy, w większości zaprzyjaźnionych z wysokimi urzędnikami, którzy nie chcieli szkodzić Chamberleinowi. Między ówczesnym rządem a prasą początkowo panowała swoista symbioza, którą przerwała dopiero powolna kompromitacja Chamberleina. Wielką słabością Wojny Churchilla jest brak wyrazistych, kobiecych bohaterek – niechby nawet były one drugoplanowe, dopełniające literacką wizję świata, ale za to pełnokrwiste, i z charakterem. Na chwilę w tle pojawia się księżna Atholl, sojuszniczka Churchilla, która w wyniku politycznych spisków Chamberlaina przegrywa wybory. Jakże ciekawie byłoby dowiedzieć się czegoś więcej o tej kobiecie – kim była? Dlaczego popierała nieustępliwą postawę Churchilla wobec Hitlera? Co się z nią działo potem, kiedy Anglia wypowiedziała Niemcom wojnę? Jak wyglądała jej relacja z samym Churchillem? Niestety, Dobbs porzuca ten wątek zbyt szybko. Wojna Winstona to powieść ściśle "gabinetowa". To znaczy pełna jest dość poprawnych i powściągliwych rozmów przy szklaneczkach brandy, dymie z cygar i frywolnych opowiastkach na temat polowań, jedzenia i wojny, która toczy się gdzieś daleko. Znajdziemy co prawda na marginesie książki Dobbsa opisy tego, co wojna oznaczała wówczas dla całej Europy Wschodniej – wywózki, obozy koncentracyjne, masowe aresztowania polskiej inteligencji, czy zagłada ludności Żydowskiej, ale argumenty te przytaczane są rzadko, na marginesie, wspominane nieśmiało, aby nie zakłócić przypadkiem procesu trawienia angielskich dżentelmenów między jednym drinkiem a drugim. Bardzo możliwe, że był to ze strony Dobbsa zabieg celowy. Być może taka właśnie była i jest do dziś brytyjska polityka. Bardzo możliwe też, że my, Polacy, z trudnością patrzymy na tak zimny, bezosobowy i cyniczny opis tamtych czasów. Można zatem częściowo usprawiedliwić Michaela Dobbsa. Uznać, że nie powinniśmy oczekiwać od jego powieści czegoś, czym ta książka w zamierzeniu być nie miała. Ale znów wracam z uporem do mojego poprzedniego argumentu – mam wrażenie, że autorowi zabrakło trochę zadziorności, chęci zajrzenia poza kurtynę polityki: kim byli ludzie, którzy w wojnie z Hitlerem decydowali o losach świata? Z dialogów, które są centralnym punktem narracji, nie dowiemy się tego z pewnością. Styl pisania Michaela Dobbsa jest niemal zupełnie pozbawiony zmysłowości – nie ma w nim opisów, zapachów, dźwięków, czyli wszystkiego tego, co ułatwia czytelnikowi przeniesienie się na chwilę w tamte czasy, aby móc podejrzeć wielką politykę oczami pisarza i dostrzec w historycznych postaciach ludzi z krwi i kości. Proza Dobbsa nie pozwala nam poczuć emocji, które towarzyszą zwykle uchyleniu rąbka wielkiej, historycznej tajemnicy. Jego styl jest lakoniczny i zwięzły, rozbudowane są jedynie dialogi, a to nie wystarczy, aby lekturę Wojny Winstona móc nazwać pasjonującą. Najmocniejszą stroną powieści jest sam tytułowy bohater, ale i to nie jest zasługą pisarza. Ten brytyjski polityk był postacią na tyle charyzmatyczną, barwną i pełną sprzeczności, że trudno jego osobowość zamknąć w sztywnej, brytyjskiej etykiecie, z której Churchill wyłamywał się wielokrotnie. Był on miłośnikiem cygar i whisky - to wie każde dziecko, które się uczy historii. Ale polityk ten miał na tyle silną osobowość, że  każdy pisarz kreuje go trochę po swojemu. Wielu, tak jak Dobbs, koncentruje się na jego kłopotach finansowych, podkreślając jego zasługi w wojnie z Hitlerem, ale Churchill, jak każda wielka figura tamtych czasów, ma też swoich krytyków, nie wszystkie jego decyzje były trafne i logiczne. Dobbs pod tym względem dobrze sobie radzi z polityczną legendą swego bohatera. Warto sięgnąć po tę powieść, aby się o tym przekonać. Podsumowując – Wojna Winstona to książka niewątpliwie ciekawa, ale trochę zbyt powierzchowna. Tematyka, którą podejmuje Dobbs trafia w dobry moment. Także dziś wielu z nas zastanawia się, co się stanie, kiedy kraje tak zwanego Zachodu skupią się wyłączenie na własnych, egoistycznych interesach i jakie może to mieć konsekwencje dla naszej części Europy. Z tego powodu warto po Dobbsa sięgnąć. Szkoda jednak, że zamiast głębokiej analizy ówczesnych postaw, dostajemy dość bezbarwną fotografię brytyjskiej polityki tamtych czasów.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj