"Falling Skies" ma to do siebie, że przez 4 sezony obserwowaliśmy bojowników walczących z kosmitami po udanej inwazji na Ziemię, a wydawać się czasem mogło, że oglądaliśmy grupę ludzi na wakacjach - zawsze byli czyści, a jedzenia i wygód im nie brakło. Często tego typu motywy powodowały, że serial oglądało się z najwyższym trudem. To ulega zmianie w 2. odcinku 5. sezonu, który po raz pierwszy pokazuje oblicze wojny z kosmitami, jakiego brakowało w tym serialu. Zażarta walka, wycieńczenie psychiczne czy brak pożywienia są tutaj podstawą. W końcu historia staje się wiarygodna, a tym samym ciekawa, bo obserwujemy bohaterów w bardziej dramatycznych zmaganiach niż do tej pory. Zauważmy też, że nikt tutaj nie wygląda po siedzeniu kilku dni w okopach, jakby był na wakacjach. Ludzie są brudni, wycieńczeni i zdesperowani. To wszystko zostaje ładnie ukazane w tym odcinku i buduje wiarygodność opowieści, czyli coś, czego często temu serialowi brakowało. Tym bardziej szkoda, że ten przyzwoity motyw jest popsuty przez typowe dla "Falling Skies" głupotki, które zmuszają jedynie do zadania pytanie, co myślał scenarzysta, gdy je pisał. Weźmy za przykład romantyczną kolację Pope'a i Sary, która jest kompletnym nieporozumieniem. Przez większość odcinka oglądamy dramaturgię, głodowanie, wyczerpanych żołnierzy, by potem zobaczyć... ładnie przystrojony stół, świeczki i wypoczętych, czyściutkich Pope'a i Sarę. Takimi zabiegami twórcy psują dobre wrażenie budowane przez większość odcinka. Pewnie chcieliby wytłumaczyć to chęcią ukazania normalności, ale raczej im to nie wychodzi. Nie w takim momencie, po takiej traumie walki, jaką przeszli bohaterowie. [video-browser playlist="723072" suggest=""] Zresztą podobnie jest na wyprawie grupki bohaterów w poszukiwaniu jedzenia. Jest ciekawie, chwila radości i pojawia się nadzieja na poprawę sytuacji - wszystko gra dobrze aż do momentu, gdy wkracza banał. Podzielenie bohaterów na dwie grupki, by pogadać o uczuciach, jest tak bardzo wciśnięte na siłę w tym momencie, że trudno opisać to słowami. Ich przyjaciele umierają z głodu, a oni mają czas pogadać o sercowych problemach Bena i Maggie? Absurd! Intryguje pomysł z dziwnym robakiem złożonym z różnych gatunków. Nadal nie wiemy kompletnie, kto to wysłał i dlaczego. Tutaj jedyną sugestią jest cliffhanger, który wydaje się interesującym zabiegiem na rozruszanie sezonu. Zagrożenie jest wyraźnie większe, niż początkowo w tym odcinku mogło się wydawać. Czytaj również: Tim Kring opowiada o „Heroes Reborn” "Falling Skies" pomimo kilku głupot jest w tym sezonie serialem po prostu lepszym. W końcu coś się dzieje i wygląda to solidniej niż do tej pory. Towarzysząca do tej pory otoczka tajemnicy wokół postaci Toma jest czymś, co potrafi przyciągnąć. Trzeba teraz szybszego tempa i pierwszych odpowiedzi na pytania, a być może historia skończy się z pazurem.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj