Y: Ostatni z mężczyzn to nowy serial od FX oparty na komiksie autorstwa Briana K. Vaughana i Pii Guerry. Oceniam pierwsze odcinki.
Y: Ostatni z mężczyzn to adaptacja postapokaliptycznego komiksu. Jego akcja dzieje się w świecie, w którym tajemniczy wirus zabija całą męską część populacji. No prawie całą. Główny bohater produkcji Yorick Brown i jego małpa Ampersand są jedynymi ocalałymi płci męskiej, którzy przeżyli katastrofę. Epidemia sprawia, że stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych zostaje objęte przez mamę Yoricka, Jennifer, która musi sobie radzić z ogromnym kryzysem. Mężczyzna staje się kluczem do rozwiązania zagadki tajemniczej choroby. Wspierany przez Agentkę 355 wyrusza na misję, która ma na celu odkrycie, co jest w nim takiego wyjątkowego, co pozwoliło mu przetrwać.
Mimo że czytałem komiksowy pierwowzór, skupię się na projekcie jako produkcji ekranowej bez porównywania do oryginału. Mam wrażenie, że w pierwszych odcinkach twórcy za bardzo skupili się na ekspozycji. Spokojnie można było ją załatwić w jednym epizodzie. Jednak postanowili mozolnie prowadzić opowieść, wydłużać ją i uzupełniać o zupełnie niepotrzebne momenty. Przez to w pewnym momencie tempo narracji siadło. Całkowicie niepotrzebną kwestią była choćby ta dotycząca kochanka Hero, którego bohaterka przypadkowo zabiła. To miało dodać więcej dramaturgii i głębi samej postaci, jednak tak się nie stało. Zresztą jest to bohaterka, której potencjał nie został kompletnie wykorzystany i bardzo szybko przesunięto ją na trzeci plan. Kwestię rozwoju pandemii spokojnie można było załatwić w krótkich retrospekcjach, aby nie wytracić tempa akcji. Niepotrzebnie poświęcono na to aż cały jeden odcinek. Niestety, z tego powodu dużo osób może mieć trudności z wejściem w historię.
Gdy intryga zagęszcza się na poziomie końca drugiego odcinka, to z produkcji tworzy się całkiem sprawnie działający serial sci-fi. Scenarzyści przyjmują interesujący punkt wyjścia, czyli akcję przygotowania do podróży głównego bohatera i Agentki 355, mającej na celu znalezienie lekarstwa na epidemię. Przede wszystkim budowany jest zalążek bardzo interesującej relacji między wspomnianymi Yorickiem i Agentką 355. Jednak najmocniejszym elementem jak na razie jest kwestia zarządzania kryzysowego przez Jennifer Brown i zakulisowych rozgrywek kobiet w walce o władzę. Twórcy nie stawiają na widowiskowość w pierwszych odcinkach, ale chcą nakreślić ciekawy element polityczny - nie można ufać nikomu, a różne osoby knują za plecami (głównie jedna bohaterka). Wyszła z tego przedziwna, ale działająca mieszanka motywu sci-fi z dramatem politycznym. Jennifer Brown grana przez świetną
Diane Lane jest jednym z jaśniejszych punktów produkcji. To stanowcza, twarda kobieta, która nie boi się podejmować trudnych decyzji, przy tym kochająca i troskliwa matka. Lane potrafi znaleźć w tej postaci złoty środek między tymi dwoma obliczami.
Niestety, ale jednym ze słabszych elementów projektu jest główny bohater. Na początku zapowiadał się interesująco. Ot taki po prostu duży chłopiec, którego przerasta sytuacja, bo nagle może stać się wybawicielem ludzkości. Z tej koncepcji można wycisnąć wiele. Jednak w pierwszych trzech odcinkach Yorick jak na głównego bohatera zostaje za bardzo przesunięty na drugi plan. Dostaje niewielkie sceny (jak ta w zalanym metrze) lub po prostu snuje się po budynku rządowym. Dobrze, że twórcy w 3. odcinku dają mu więcej czasu, bo możemy zobaczyć jego emocjonalną więź z matką, pewne rozterki związane z tym, że to on przeżył, i wspomnianą, rodzącą się całkiem ciekawą relację z Agentką 355. Mam nadzieję, że wątek bohatera zostanie lepiej rozwinięty w kolejnych odcinkach, bo na razie nie jestem w stanie stwierdzić, czy może on na swoich barkach utrzymać produkcję.
Na najbardziej charyzmatyczną postać w serialu wyrasta w tej chwili Agentka 355. Po prostu chce się ją oglądać! To prawdziwa twardzielka, która potrafi rozstawiać wszystkich po kątach, znaleźć rozwiązanie w trudnej kwestii czy po prostu wziąć sprawy w swoje ręce. Przede wszystkim nie jest tylko zimną agentką, która wykonuje rozkazy, ale jest w niej sporo emocjonalności, przebiegłości, sprytu, który sprawia, że zwykle jest najmądrzejszą osobą w pokoju.
Ashley Romans, która wciela się w bohaterkę, sprawdza się zarówno w roli najemniczki, która musi wykonać swoją misję, jak i również jako głos rozsądku. Ta bohaterka ma jeszcze sporo potencjału do wykorzystania, szczególnie że w kolejnych odcinkach odegra jeszcze większą rolę.
Y: Ostatni z mężczyzn w swoich pierwszych odcinkach prezentuje bardzo dobre postacie kobiece i zalążek ciekawej opowieści science fiction. Jednak przy tym za wiele czasu postanowiono wykorzystać na rozbieg historii i zawiązanie akcji. Jak na razie nie mogę również przekonać się do głównego bohatera. Co nie zmienia faktu, że opowieść ma ogromny potencjał, biorąc pod uwagę jej komiksowy rodowód.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h