Terry Pratchett jest znany polskim czytelnikom od lat. Jego książki bawią kolejne pokolenia i nieprzerwanie goszczą na półkach księgarń. Przyznam, że sięgając po wydanie Zadziwiającego kota Maurycego w nowej, filmowej okładce, miałam mieszane uczucia. Przede wszystkim obawiałam się, że komuś mogłoby przyjść do głowy oddanie twórczości Mistrza innemu tłumaczowi niż Piotr W. Cholewa. Na szczęście moje lęki okazały się absolutnie bezpodstawne. Miałam też nadzieję, że w związku z tym, że do kin trafił film, to wydanie będzie miało jakieś ilustracje będące kadrami z tej produkcji. Tymczasem srodze się zawiodłam. To wydanie w zasadzie nie różni się niczym od poprzednich. Główną zmianą jest okładka, no i skrócony tytuł. Gdzie się podziały gryzonie, które w poprzednich wydaniach były czasem uczone, a czasem edukowane? Skupmy się tymczasem na samej książce. Przede wszystkim mamy nowych bohaterów. W Maurycym nie znajdziemy Straży ani Rincewinda. Pojawiają się magowie Niewidocznego Uniwersytetu, których niedbalstwo i niefrasobliwość w pozbywaniu się rzeczy obdarzyła gryzonie inteligencją. No i oczywiście z różnych względów nie może zabraknąć Śmierci.
Źródło: Prószyński i S-ka
Bohaterami utworu są: kot Maurycy, jego banda szczurów, dzieciak i bajkopisarka. Tym razem jednak ludzie schodzą nieco na drugi plan, by pole do popisu oddać zwierzętom. Futrzaki nabywają inteligencję przez przypadek, zjadając to, co wyrzucili magowie. Wraz z rozumem zyskują świadomość istnienia, a co za tym idzie – pragnienie imion. Szczury nadają sobie imiona, inspirując się napisami na puszkach. No i ten absurd jest jednym ze sztandarowych zabiegów Pratchetta. Wraz z inteligencją przychodzą także moralne dylematy kota po zjedzeniu myszy, egzystencjalne pytania gryzoni itd. Autor w swoich utworach lubi przemycać poważne treści w humorystycznym opakowaniu. Zwierzęta razem z człowiekiem zakładają bandę zajmującą się pozorowaną deratyzacją. Oczywiście mózgiem operacji jest nasz tytułowy bohater.
Zadziwiający kot Maurycy ma wszelkie elementy, za które stali czytelnicy pokochali Pratchetta, a które być może przypadną do gustu dopiero odkrywającym jego kunszt pisarski i poczucie humoru. Książka jest teoretycznie skierowana do dzieci, jednakże dorośli będą znacznie lepiej się bawić, odczytując smaczki, aluzje itp. Jest to powieść bardzo przyjemna, dość krótka, z ograniczoną liczbą motywów. Podczas lektury trudno czasem oprzeć się wrażeniu, że pisarz rozwleka akcję, żeby móc zamieścić więcej humoru i swoich znaków rozpoznawczych. Jednakże wiele jest się mu w stanie wybaczyć. Co mnie najbardziej rozczarowało? To wydanie nie wniosło absolutnie nic nowego. Można z powodzeniem zamienić okładki z tymi z lat poprzednich i nikt nie zauważy różnicy.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj