Postać Saula Goodmana zadebiutowała w Breaking Bad w 2. sezonie w odcinku zatytułowanym Better Call Saul. Kto mógł wtedy przypuszczać, że kilka lat później powstanie serial Zadzwoń do Saula o tym „kryminalnym prawniku”, a źródłem inspiracji dla historii Vince'a Gilligana i Petera Goulda okażą się dwa zdania wypowiedziane przez tego bohatera. I kto by pomyślał, że 13 lat później w odcinku zatytułowanym Breaking Bad powrócimy do tej ważnej sceny. I mało tego – obejrzymy jej rozszerzoną wersję z tymi samymi postaciami! Najnowszy epizod stał się wielkim wydarzeniem dla fanów obu seriali. Saul leżał związany na podłodze podskakującego kampera, jęcząc i błagając, żeby nie jechać na pustynię. Łatwo można było odgadnąć czas i miejsce akcji – szczególnie że obraz stał się kolorowy, więc nie było mowy o pomyłce. Wkroczyliśmy na teren Breaking Bad! Co ciekawe, w tym przypadku możemy mówić o retrospekcjach. Twórcy przyjęli perspektywę Saula w tym emocjonującym spotkaniu z Waltem i Jessem. Gdy weszli do kampera tuż po tym, jak Goodman został ich adwokatem, myślałam, że oglądam wyciętą scenę z Breaking Bad. Bob Odenkirk i Bryan Cranston wyglądali tak, jakby czas się dla nich zatrzymał. Żaden nie miał problemu, żeby uchwycić charakter i sposób zachowania swojej postaci. Inaczej to wyglądało u Aarona Paula, który grał Pinkmana z mniejszym entuzjazmem i zaangażowaniem. Po nim było najbardziej widać, że minęło kilka lat od Breaking Bad, ale twórcy sprytnie to ukrywali pod osłoną nocy. Mimo wszystko chemia między bohaterami pozostała ta sama. I na pewno nie wyszło to tak niezgrabnie i niezręcznie jak trening Obi-Wana i Anakina w serialu Disneya, gdzie było widać po aktorach upływ czasu. W Zadzwoń do Saula wszystko świetnie zagrało! To niezwykle wyczekiwane cameo nie zawiodło oczekiwań. Warto jeszcze pochwalić koniec tej sceny i to genialne przejście między historiami, gdy  w pustym grobie pojawił się Gene. Jakby twórcy próbowali przekazać widzom coś niepokojącego w ten metaforyczny sposób. To był artyzm w mistrzowskiej postaci.
fot. AMC
To nie był koniec scen z tych barwnych retrospekcji umiejscowionych w przedziale czasowym Breaking Bad. Zobaczyliśmy Saula z charakterystycznym masażerem i słuchawką bluetooth, a także Mike’a, który przyszedł zdać mu sprawozdanie. W głowie Goodmana zrodził się wówczas pomysł na wykorzystanie Walta „Heisenberga” White’a do zarobienia dużej sumy pieniędzy. W ten sposób Saul zrobił kolejny krok ku własnej zagładzie. A przypieczętował swój los, gdy wyszedł z samochodu i ruszył w stronę budynku szkoły, aby zaoferować swoje niecne usługi, co również mieliśmy okazję obserwować. Natomiast większość czasu w odcinku spędziliśmy w czarno-białym przedziale czasowym Gene’a, który skontaktował się z Francescą. Sceny z tą bohaterką miały charakter dość humorystyczny. Wyciągnięcie pieniędzy było bardzo pomysłowe. Ponadto przedstawiła Saulowi bieżącą sytuację, a także dalsze losy niektórych bohaterów znanych z obu seriali, w tym Billa, który z prokuratora stał się adwokatem, umieszczając swoją reklamę na ławeczce jak kiedyś Goodman. Rozmowa była interesująca, ale punkt zwrotny nastąpił, gdy wspomniała o Kim. Jimmy zadzwonił do swojej byłej żony. Bardzo wzburzyła go ta konwersacja. Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się, o co chodzi. W każdym razie stało się to dla Gene’a impulsem do tego, żeby wrócić do gry i zarobić więcej pieniędzy.
fot. AMC
+2 więcej
Tym razem w akcji zobaczyliśmy Gene’a, który wykorzystywał wszystkie swoje stare sztuczki, gdy próbował oszukać swoich słuchaczy. Widzowie na pewno wychwycili wszystkie nawiązania do wcześniejszych sezonów – jak drinki, zakłady, imię Victor, triki. Padło też stwierdzenie, że Gene jest dobrym człowiekiem (ang. good man). Samo przestępstwo, które nie miało zostawić za sobą żadnych śladów, było nieźle przemyślane przez Jimmy’ego. Twórcy sprawili, że te sceny nie nudziły dzięki oryginalnemu montażowi (podobnie jak to było z Marco) i muzyce. Szkoda, że włamanie do domu ofiary trzymało w napięciu, choć w dość umiarkowanym stopniu. Problemy pojawiły się, gdy kolega Jeffa nie chciał okraść mężczyzny, który miał raka. Z jednej strony reakcja Gene’a mogła wydawać się okrutna, bo na przestrzeni lat wyzbył się wszystkich skrupułów. Z drugiej strony rozumiemy, że ten człowiek kojarzył mu się z Waltem, który go zrujnował. Sytuacja miała dla niego osobisty wymiar, dlatego postanowił sam załatwić sprawę, mimo że nawet Jeff go ostrzegał. Końcówkę pokazano tak, aby bieżące sceny przenikały się z wydarzeniami z retrospekcji Breaking Bad. Jakby twórcy chcieli podkreślić, że znajdujemy się w przełomowym punkcie historii. Jakby to był początek końca. Jedenasty odcinek Zadzwoń do Saula był wyjątkowy. Rozbudowane cameo Bryana Cranstona i Aarona Paula na pewno było najjaśniejszym punktem epizodu. Natomiast większe znaczenie dla historii miały retrospekcje z rozmowy z Mikem i jego wizyta w szkole, które pięknie uzupełniły wydarzenia z Breaking Bad z perspektywy Saula. Z kolei nowe przestępstwo Gene’a interesowało bardziej niż to sprzed tygodnia. Ponadto tytuł odcinka nie tylko odnosi się do tego, że pojawili się w nim Walt i Jesse, ale również do tego, że główny antybohater postanowił wrócić na złą ścieżkę. Twórcy świetnie grają tymi niuansami, nie zapominając o pilnowaniu audiowizualnych walorów produkcji. Teraz już mocno odczuwa się, że zbliżamy się do końca serialu. Pozostały już tylko dwa odcinki, aby zamknąć historię Saula Goodmana. I wiele wskazuje na to, że nie będzie to happy end.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj