Gama gagów twórców Mom jest niezwykle uboga. Po trzech odcinkach ich liczbę można policzyć na palcach jednej ręki, gdyż ciągle powtarzają się te same, ograne i nudne schematy. Na przykład mamy Bonnie (Alison Janney) - non stop żartującą ze swojego życia erotycznego i traktującą dzieci z przymrużeniem oka. Biorąc to pod uwagę, widać dziwaczne i niekonsekwentne zachowanie - z jednej strony jest dojrzała i karci Violet, z drugiej zaś wyciąga kasę od młodego. Ni to śmieszne, ni to mądre.
Najgorzej jednak jest z Christy, która tym razem idzie na randkę. To kompletna katastrofa, a obecność niezłego aktora komediowego w osobie Justina Longa nie pomaga ani trochę. Rzekłbym nawet, że jedynie dolewa oliwy do ognia, tworząc efekt wprowadzający w zażenowanie i zmuszający do wewnętrznej walki o dokończenie seansu. W żadnej nowej komedii sezonu nie widziałem tak wtórnych gagów, do tego z tak miernym wykonaniem. Nieustannie miałem wrażenie, że oglądam coś, co już wielokrotnie pokazywano w o wiele lepszym stylu.
[video-browser playlist="634630" suggest=""]
Do tego jeszcze jest też relacja Christy z szefem, która opiera się ciągle na tym samym. Ponownie coś mu robi, lecz tym razem nie jest to tak zabawne jak poprzednio. Postać grana przez Corddry'ego zupełnie nic nie wnosi do tego serialu. Jest nijaka jak wszyscy męscy bohaterowie Mom.
Sukcesem drugiego odcinka były komiczne sytuacje związane z nietypowymi relacjami bohaterek i niecodziennymi wydarzeniami z ich życia. Nie czuć tego w trzecim odcinku, gdzie scenarzyści poszli w innym kierunku, tworząc historię po linii najmniejszego oporu. Nie pomaga w tym wszystkim też Anna Faris, której bohaterka staje się nudna i momentami irytująca.
Mom ma swoje momenty, kiedy można się uśmiechnąć, ale jest ich zdecydowanie za mało w tym odcinku. W poprzednim można było się pośmiać, ale teraz nie jestem już taki pewien, czy coś z tego serialu da się jeszcze wyciągnąć.