Nazwisko twórcy produkcji HBO jest tu kluczowe i nie bez znaczenia - zawsze, gdy mówi się Newsroom, myśli się "Sorkin". Jeśli we współczesnej telewizji można odnaleźć odpowiednik kina autorskiego, to właśnie jego produkcje są najlepszym przykładem. Masowy odbiorca czarnego pudełka sprawia, że seriale często jeszcze bardziej niż filmy muszą podlegać pewnym sprawdzonym wzorcom. Nawet najwięksi twórcy, jak chociażby David Simon, nie zawsze potrafią narzucić swój styl w każdym projekcie, nad którym pracują. Treme prezentuje się więc nieco inaczej niż Prawo ulicy, a Generation Kill wygląda, jakby stał za nim zupełnie inny człowiek. Aaron Sorkin zaś, począwszy od swojego pierwszego serialu pt. "Redakcja sportowa", opowiada wciąż jedną i tę samą historię, na dodatek w jeden, bardzo charakterystyczny sposób. W przypadku Newsroom jednak z nieco gorszym efektem końcowym niż zazwyczaj.

W przeciwieństwie do Prezydenckiego pokera i Studio 60, produkcja HBO nie została wśród krytyków przyjęta przez aklamację. Wielkie ideały i górnolotne słowa padające w każdym dialogu, tak cenione wcześniej, stały się największą wadą Newsroom, esencją pretensjonalności i irytującej proamerykańskiej propagandy.

Wydawało się, że drugi sezon może przynieść spore zmiany i to nie tylko w tym aspekcie. Przy pokoju pełnym nowych scenarzystów można spodziewać się, że w końcu ktoś powie Sorkinowi, na czym polega bycie republikaninem. Will McAvoy, pomimo oficjalnego zarejestrowania się w partii stojącej po prawicy, z każdym kolejnym odcinkiem reprezentował coraz bardziej liberalne poglądy.

Zmiany w serialu zwiastują już pierwsze sekundy nowej serii, bo… zmieniła się czołówka. To dość znaczący krok ku nowej odsłonie, zważywszy na to, że stacje kablowe bardzo rzadko decydują się na radykalne modyfikacje i zwykle taka sama sekwencja towarzyszy serialowi od pilota do ostatniego odcinka. Nowe otwarcie Newsroom wydaje się nieco bardziej minimalistyczne, ale przede wszystkim bardziej koherentne. Poprzednie napisy początkowe rozpoczynały się prezentacją najważniejszych wydarzeń i osób związanych z mediami w XX wieku, by potem dopiero przejść do przedstawienia obsady. Nowa czołówka pod względem spójności wypada znacznie lepiej, szkoda tylko, że zmieniono też motyw muzyczny – poprzednia kompozycja Thomasa Newmana zdawała się być bardziej podniosła i, co za tym idzie, wyrazista.

Premiera, żartobliwie zatytułowana "First Thing We Do, Let’s Kill All the Lawyers", prezentuje również nieco inny styl narracji niż ten, który widzieliśmy w pierwszym sezonie. Struktura scenariusza mocno przypomina "The Social Network" czy niektóre odcinki Studio 60 – historię poznajemy tutaj przez szereg retrospekcji, podczas których obserwujemy kolejnych bohaterów rozmawiających z prawnikami. Ta sytuacja prawdopodobnie potrwa nieco dłużej i będzie rozłożona na wszystkie odcinki drugiej serii. O ile trudno byłoby nazwać Newsroom serialem proceduralnym, tak dotychczas brakowało jakiegoś wątku, który nie zostałby zamknięty wraz z nadejściem napisów końcowych.

W tym sezonie ekipa tworząca "News Night" musi zmierzyć się z "Genoą", sprawą wzorowaną na skandalu związanym z operacją "Tailwind" z lat 90. (pierwszy w serialu wątek zupełnie fikcyjny). Tym razem zamiast CNN swoich racji musi bronić fikcyjne ACN. Na pewno będzie bardzo emocjonująco, biorąc pod uwagę, że osoba odpowiedzialna za podanie nieprawdziwych informacji i zezwolenie na dalsze ich wykorzystanie może stracić pracę. Dramatyzm wywołany tą sytuacją sprawi, że polecą głowy – a tego ryzyka w Newsroom, w przeciwieństwie do innych seriali HBO, gdzie nie stroni się od krwi, przemocy i trupów, brakowało od początku.

Nowi scenarzyści tchnęli w serial trochę życia, ale produkcja Sorkina pozostała w gruncie rzeczy tą samą produkcją, którą oglądaliśmy przed rokiem. Wciąż pokazuje, jak powinny funkcjonować media, jak należy traktować zawód dziennikarza. W jego serialu nawet wtedy, gdy ostatecznie komercja zwycięża nad prawdą i rozsądkiem, wszyscy bohaterowie pozostają nieskalani. Nie ma wśród ekipy pracującej nad "News Night" antybohatera, każdy z nich jest swego rodzaju awatarem samego twórcy serialu. Redakcja pełna idealistów wymyślających na poczekaniu skomplikowane, pełne patosu przemowy jest bardziej oderwana od rzeczywistości niż niejedno science fiction.

Aaron Sorkin kreuje stację telewizyjną, która na obecnym rynku medialnym nie ma prawa istnieć. To dobrze i źle – oglądanie Newsroom jest ciekawą diagnozą i zarazem lustrem serwisów informacyjnych, ale niestety poprzez przedstawianie wydarzeń ze zbyt krótkiej perspektywy czasowej trudno strawić jej przesadnie moralizatorski charakter.

Całe szczęście chociaż, że te niekiedy trywialne i pełne wielkich słów dialogi wypowiada Jeff Daniels, który jako Will McAvoy odgrywa właśnie życiową rolę. Podobnie zresztą – co było największą niespodzianką pierwszej serii – Olivia Munn jako Sloan Sabbith. Aktorka znana raczej z wyglądania na ekranie, aniżeli grania na nim, w tym serialu pokazuje, że stać ją na dużo więcej, niż zwykle ma szanse pokazać.

Od początku wiedzieliśmy, że projekt duetu Sorkin-HBO nie mógł zakończyć się porażką, ale kto mógłby podejrzewać, że wyjdzie z tego serial, który można nazwać wyłącznie... dobrym. Zarówno twórcę "The Social Network", jak i stację odpowiedzialną za sukces Rodziny Soprano, stać było na więcej. 

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj