Twórcy przygotowali finał w taki sposób, aby spokojnie i rozmyślnie dawkować emocje widzom, przykuwając ich przez cały odcinek do ekranu. Całość można podzielić na dwa etapy - do starcia z białowłosym i na wydarzenia tuż po nim.
[image-browser playlist="602012" suggest=""]©2012 ABC
Dużą zaletą jest zmiana w emocjonalnym nastawieniu Emily do swojej zemsty. Przez większość odcinków oglądaliśmy, jak zaczyna lubić Daniela, ponieważ był inny od swojej rodziny. W miarę, gdy stawał się tym, czym wcześniej nie chciał, Emily zaczyna odcinać tę więź. Daniel staje się narzędziem w jej rękach, za pomocą którego dobierze się do białowłosego mordercy jej ojca. Jest to również zaskakujące, ponieważ Emily w finale skupiła się tylko na tym aspekcie swojej vendetty. Pałeczkę w zniszczeniu Graysonów mimowolnie przejęła Victoria, której sumienie najwyraźniej dało o sobie znać. Świetnie wykorzystała także w tym temacie Daniela.
Największą wadą ostatniego odcinka było wielkie starcie z białowłosym, które zamiast nas emocjonować, raziło niedopracowaniem. Szczególnie dotyczy to bardzo sztucznej walki z białowłosym i irracjonalnego zachowania Emily. Przez cały sezon postać była świadoma, że najmniejszy błąd może doprowadzić do ujawnienia jej tożsamości i zaprzepaszczenia zemsty. W relacji z białowłosym pozwala sobie na potknięcie - w porządku, jest pewna, że FBI ma wszystkie dowody i zemsta jest wypełniona, ale gdy ktoś z tak potężnej organizacji jest świadomy jej prawdziwej tożsamości, może się to źle zakończyć. Nie mogę przekonać się do słuszności jej decyzji.
[image-browser playlist="602013" suggest=""]©2012 ABC
Ciekawy ruch wykorzystano w wątku Emily i Jacka. Gdy już sytuacja z białowłosym zakończyła się, a nasza bohaterka była pewna, że on ucieka z miasta, a agenci FBI zniszczą Graysonów, chciała wrócić do normalnego życia. Do swojego ukochanego Jacka. Tylko, czy coś takiego może być jej pisane? Już pojawienie się Amandy było niespodziewane, ale fakt, że jest w ciąży prawdopodobnie z Jackiem to jeszcze większe zaskoczenie. W tej scenie, nieźle odegranej przez VanCamp, widać było jak coś umiera w naszej bohaterce. Sama wpadła w sidła własnych matactw. W końcu powinna była być tego świadoma - mówi się, gdy idziemy na zemstę, należy wykopać sobie dwa groby.
30 minut odcinka trzyma przyzwoity poziom, ale brakuje tego czegoś, co sprawiłoby, by ten finał stał się rewelacyjnym. Chwilę później rozpoczyna się scena, którą równie dobrze można nazwać teledyskiem. W momencie, gdy w tle zaczyna lecieć utwór Florence and the Machine pt. "Seven Devils", który w jednym ze zwiastunów Gry o tron tworzył fantastyczny klimat, następuje prawie 10 minut prawdziwego filmowego mistrzostwa. Fantastyczna muzyka buduje oszałamiającą atmosferę, podczas gdy oglądamy idealny montaż kluczowych dla fabuły scen. Ta piosenka robi piorunujące wrażenie, a w połączeniu z szokującymi wydarzeniami, ostatnie minuty odcinka ogląda się z otwartymi z wrażenia ustami.
[image-browser playlist="602014" suggest=""]©2012 ABC
Mike Kelley w jednym z wywiadów mówił, że każdy sezon ma być zemstą na kimś innym. Biorąc pod uwagę zaskakujący cliffhanger, wydaje się, że spełnia tę obietnicę. Chociaż Emily nie ma szans na normalne życie, tracąc Jacka, ma wciąż nadzieję na zemstę, a dzięki temu wszystko zdoła przetrzymać. Szkoda jedynie, że skorzystano z bardzo ryzykownej karty Skazanego na śmierć - nagle okazuje się, że matka bohaterki żyje, a wszyscy pamiętamy, jak bardzo źle wyszło to we wspomnianym serialu. Miejmy nadzieję, że Mike Kelley i jego zastępy scenarzystów mają dobre pomysły na drugi sezon i nie popsują go zbyt konspiracyjnymi rozwiązaniami.
Ocena: 8/10