Hardkor Disko opowiada o Marcinie, który przyjeżdża do Warszawy w poszukiwaniu państwa Wróblewskich, z bliżej niewyjaśnionych powodów. Po drodze (całkiem przypadkiem, chciałoby się rzec) wpada na ich córkę, Olę, jego rówieśniczkę, która nie stroni od korzystania z życia, zaś weekend trwa dla niej pełne siedem dni. Przy tej okazji Marcin zostaje wplątany w jej życie i razem z nią rusza w wir niekończących się imprez, domówek, koncertów i wypadów za miasto. Wszystko odwzorowane jest tutaj na naprawdę wysokim poziomie, trudno wyłapać gdzieś fałsz czy plastikowe stelaże podtrzymujące świat przedstawiony. Wszystko jest żywe i krwiste.

Jaśmina Polak, mniej znana aktorka, stanęła przed trudnym wyzwaniem, jakim było towarzyszenie takiej gwieździe młodego pokolenia, jak Marcin Kowalczyk. Wyszła jednak z tej potyczki obronną ręką. Jest ona wspaniałym, żywiołowym kontrastem dla małomównego i tajemniczego Marcina. Sam Marcin to typowy wyrzutek zahartowany ogniem rzeczywistości, dzięki czemu umie sobie poradzić w każdej sytuacji i jest typem, który nie pyta, nie marnuje słów, tylko od razu przechodzi do czynów. Jest zrodzoną z bólu i cierpienia postacią reprezentującą anarchię, tykającą bombą, co wyczuć można od pierwszych scen.

Drugoplanowi bohaterowie, jak Chabior czy Agnieszka Wosińska, to bardzo wiernie odtworzone postacie rodziców, dzięki czemu są tak wiarygodne. Chabior gra nietypowego artystę-konsumpcjonistę, który choć może "nie wygląda", to przełożył pieniądze nad satysfakcję z wytwarzanych dzieł, zaś Wosińska gra matkę będącą klasycznym +1 dla swojego męża, mającą nie najlepsze relacje z córką.

Film Skoniecznego jest ascetyczną fabułą, podczas pochłaniania której widz czeka na kolejne wyjaśnienia, mimo iż podświadomie odnosi wrażenie, że motywacje głównego bohatera nie są całkiem bezpodstawne. Powiązaniu faktów i wypracowaniu jednej ścieżki fabularnej nie pomaga fakt, iż jest ona niesamowicie poszarpana – oglądającemu serwowane zostają kolejne skrawki, urywki czy retrospekcje o zmiennej narracji. Mimo iż treść oraz problematyka filmu zapożyczają bardzo dużo z tragedii antycznych, to jednak reżyser zostawia otwartą furtkę dla domysłów i teorii, dzięki czemu obraz odbiera się bardzo osobiście – jak ujął to Skonieczny: stworzył film, w którym "każdy widz może się przejrzeć niczym w lustrze".

Okres dorastania i kształtowania tożsamości młodego pokolenia to tematyka delikatna i newralgiczna merytorycznie, którą trudno jest przełożyć na język filmu. Twórcom podejmującym to wyzwanie najczęściej nie udawało się uniknąć przesadnego popadania w banalne tony czy prześmiewczej patetyczności, która z niczym nie współgrała. Same dzieła z tego nurtu rzadko kiedy wytrzymały próbę czasu (z drobnymi wyjątkami, do których należą np. "Niewinni czarodzieje", którzy do dzisiaj urzekają choćby swoją estetyką). Na szczęście Hardkor Disko (poza paroma wyjątkami) nie jest tego typu produkcją, chyba że liczyć rozmowy Oli z Marcinem na temat doznań towarzyszących umieraniu. Niestety, jak w każdym nietuzinkowym dziele, tak i w tym nie zabrakło fałszywych tonów czy wybiegów na skróty. Przede wszystkim kuleją postacie trzecioplanowe (takie jak taksówkarz, sprzedawczyni czy niektórzy znajomi), które wydają się być plastikowym wydmuszkami, mglistym czy po prostu mdłym tłem dla poczynań dwójki głównych bohaterów. Na szczęście w całym filmie nie występuje za wiele postaci, tak więc można to przełknąć. Do nieco podkoloryzowanych elementów można zaliczyć niektóre wybiegi fabularne, jak np. zaprzyjaźnienie się kompletnie obcej osoby, jaką jest Marcin, z bogatymi rodzicami Olki czy pewną lekkość relacji łączących Marcina z Olką. Jednak są to tylko pewnego rodzaju skróty scenariuszowe, których nie odczuje się w kontekście całego dzieła jako spójnego tworu.

Hardkor Disko poprzez konotacje z kampowymi teledyskami Doroty Masłowskiej lub co najmniej miernym utworem donGURALesko "Niesiemy dla was bombę" od początku jawił się jako nieco przegrana produkcja stworzona pod młodszą publiczność, która wzdychałaby przy co szybszych momentach. Estetyka, której Skonieczny mógł ulec, została tutaj absolutnie odwrócona; reżyser znalazł w "banalności dojrzewania" i wchodzeniu w świat dorosłych złoty środek – osadził wszystko w surowej i metalicznej rzeczywistości. Film jest pełen kontrastów, dzięki którym tak świetnie potrafi on dotrzeć do widza: na przemian stosowany jest tutaj dynamiczny montaż z powolną, niemal statyczną pracą kamery. Zdjęcia Kacpra Fertacza nadały filmowi dodatkowej głębi, w której wyczuć można zarówno konwencję współczesnych teledysków, jak i zasady rządzące się kinem niezależnym. Podobnie jest z muzyką, która w jednym momencie potrafi rozrywać bębenki, zaś w drugim głaska i koi zmysły widza – to pełne spektrum wrażeń, które zapewnione jest dzięki szerokiej gamie wykonawców, takich jak Anna German, Bajm, Dezerter, Sorry Boys, Łona/Webber oraz Slutocasters. Choć jeden z najważniejszych elementów, jakim jest kontrast pomiędzy pokoleniem "disko" a "hardkoru", nie wydaje się być tematem przewodnim i nazbyt rzucającym się w oczy, to warta odnotowania jest rozmowa Marcina z rodzicami Oli przy śniadaniu, która niesamowicie celnie podkreśla przepaść pomiędzy pokoleniami. 

Film Skoniecznego to dzieło, które z pewnością nie przypadnie wszystkim do gustu, jednak na pewno nie pozostawi nikogo obojętnym, ponieważ obraz porusza w widzu niektóre struny na tyle, że zaryzykowałbym stwierdzenie, iż tego typu emocji nie poczułem od czasów Oldboya, a później Stokera. Robi wrażenie.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj