Żużel jest pierwszym polskim filmem fabularnym, który opowiada o tytułowym, bardzo popularnym w naszym kraju sporcie. Bohaterem produkcji jest młody żużlowiec Lowa, który stanowi o sile lokalnej drużyny. Sport jest dla niego najważniejszy, poświęca mu całą swoją uwagę oraz pieniądze, oszczędzając na innych rzeczach, czego nie omieszka mu wytknąć jego rywal na torze, Riczi. Jednak pewnego dnia poznaje Romę. Pewne wydarzenia w życiu bohatera sprawią, że zacznie on kwestionować swoje podejście do żużla i po raz pierwszy poczuje strach.  Jak na film, który w dużej mierze ma opowiadać o żużlu, produkcja traktuje w wielu momentach ten sport bardzo marginalnie. Żużel to widowiskowa dyscyplina, jednak w filmie Doroty Kędzierzawskiej sceny wyścigów są jednym z najsłabszych elementów. Sklejone z krótkich ujęć montażowych zostały pozbawione nawet odrobiny napięcia, przez co nie można poczuć emocji, jakie niesie ze sobą każdy kolejny wyścig. Do tego dodajmy bardzo słabe efekty komputerowe, które miały pomóc w realizacji wspomnianych sekwencji, jednak koniec końców sprawiły, że wyglądały one jeszcze gorzej, nawet w niektórych momentach ocierały się o karykaturę. Jeśli liczyliście na to, że poczujecie napięcie, jakie towarzyszy każdej potyczce, to niestety zawiedziecie się na całej linii. Sam jestem wielkim fanem żużla i miejscami nie mogłem patrzeć na sceny, które miały pokazać piękno tej dyscypliny. Szkoda, bo był to materiał na naprawdę dobrą produkcję, jednak ostatecznie wygląda to tak, jakby ktoś nie zrobił dobrego researchu albo zabrakło budżetu.
fot. materiału prasowe
Ogromnym problemem filmu są drętwe dialogi, które w wielu momentach brzmią strasznie sztucznie w ustach poszczególnych postaci, choćby w scenach w parku maszyn, gdy bohaterowie przedrzeźniają się, lub w niektórych rozmowach między Lową i Romą. Niestety, nie czuć również atmosfery drużyny ani więzi między głównym bohaterem a jego teamem. Szkoda, że nie rozwinięto relacji z drugoplanowymi bohaterami. Przez to w drugiej części filmu w ogóle nie czułem żadnych emocji związanych z wydarzeniami wprowadzonymi do historii. Były mi obojętne właśnie przez to, że nawet nie miałem okazji choćby odrobinę poznać innych postaci. Dlatego ten team spirit, który starała się zaprezentować reżyserska, wypada blado i po prostu bardzo sztucznie. Natomiast Mateusz Kościukiewicz, który wciela się w czarny charakter, wielkiego rywala Lowy, nie ma za bardzo co zagrać. Chodzi i mówi swoje kwestie, jednak jego postać została potraktowana bardziej jako przykry obowiązek niż kreacja, która mogłaby dobrze skontrastować głównego bohatera. Równie dobrze Ricziego w ogóle mogłoby nie być w filmie i nic wielkiego by się nie stało. Aktor już wiele razy udowadniał, że grać potrafi fantastycznie, jednak w tym wypadku nie ma dobrego materiału, na którym mógłby coś zbudować. Sam główny bohater, czyli Lowa, nie ratuje produkcji. Przede wszystkim źle wypadła jego metamorfoza. Kompletnie w nią nie uwierzyłem. Ta przemiana wydaje się wymuszona. Do tego dochodzi wątek romantyczny, który jest ważny dla opowieści, jednak zupełnie się nie sprawdza. Relacja Lowy z Romą miejscami staje się bardziej śmieszna niż łapiąca za serce. Mam wrażenie, że nie było pomysłu na ten aspekt fabuły i wtrącono go na siłę, żeby po prostu był. Tomasz ZiętekJagoda Porębska starają się, jak mogą, by coś wycisnąć z tej relacji, ale nie mają za bardzo z czego.  Żużel nie sprawdza się praktycznie na żadnej płaszczyźnie. Nie jest ani dobrym dramatem sportowym, ani historią miłosną, ani opowieścią kumpelską. Stanowi zlepek wątków, które nijak mają się do siebie. Scenariusz nie trzyma się kupy, realizacja scen sportowych stoi na słabym poziomie, a wątek romantyczny nie angażuje. Nie polecam. 
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj