Dawno, dawno temu, gdy zaczynałem czytać Expanded Universe szukałem opcji, która wpłynie pozytywnie na przyjemność czerpaną z lektury. Muzyka stała się odpowiedzią na nurtujące mnie pytanie, co takiego można zrobić, by bardziej wczuć się w ten klimat? Wiedziałem, że odpowiedzią nie jest muzyka, w której jakąś rolę odgrywają słowa, dlatego momentalnie sięgnąłem po soundtracki.
Przyznaję, że zawsze czytam Expanded Universe z muzyką, ale nie zawsze są to "Gwiezdne Wojny". Zapuszczam coś, co akurat jest świeżego, by przy okazji sobie posłuchać, a jeśli ilustracja dobra, to pasuje do opowiadanej historii. Jednak najlepszy efekt daje twórczość Johna Williamsa. Przyznam, że najrzadziej czytam z albumami z poszczególnych epizodów. Nie zrozumcie mnie źle - korzystam, cenię, ale nie jest to ten złoty środek, którego szukałem.
To uległo zmienia w 2005 roku wraz z wydaniem albumu z {{f|Star Wars: Episode III - Revenge of the Sith}}. Z nim też była druga płyta zwana "Star Wars: A Musical Journey", którą można podsumować stwierdzeniem : Saga w pigułce. Świetne aranżacje tematów ze wszystkich sześciu epizodów ogląda się świetnie i słucha jeszcze lepiej - zwłaszcza pewnego smaczku dodają temu dialogi, które w odróżnieniu od zwykłych utworów śpiewanych, w tym miejscu mają korzystny wpływ. Gdy sięgnę pamięcią do pierwszego obejrzenia tego dzieła - nie raz łza mi się zakręciła w oku w kilku momentach, które są w tej wersji niezwykle emocjonalne. Właśnie te klipy są podstawą "Star Wars In Concert", więc możemy sobie wyobrazić, jak potężnie musi to działać na emocje podczas seansu na żywo.
Dlatego podczas lektury Expanded Universe ta płyta jest czymś, od czego zaczynam. Zbiór najbardziej charakterystycznych, zapadających w pamięć tematów Johna Williamsa sprawia, że mogę w pełni poddać się wydarzeniom w książce i zapomnieć o świecie. Efekt nadzwyczajny, a kartki same się przekładają - bez znaczenia, czy książka wybitna, czy zaledwie przeciętna. Polecam, jeśli ktoś nie próbował takowej metody.