Ostatnio w ramach korzystania z bycia dziennikarzem jednego z niewielu portali poświęconych serialom, miałem okazję uczestniczyć w pokazie prasowym {{The Blacklist|The Blacklist}}, nowej amerykańskiej produkcji, która zadebiutuje w Stanach już na dniach, a miesiąc później i u nas. Moje wrażenia po obejrzeniu pilota znajdziecie tutaj, ale na łamach You Can Translate chciałem zająć się nieco inną kwestią.
Otóż tuż przed projekcją pierwszego odcinka przedstawicielka AXN poinformowała zgromadzonych, że polski tytuł {{The Blacklist|The Blacklist}} będzie brzmiał "Czarna lista". W sumie bez większych zaskoczeń i nieścisłości, gdyby nie fakt, że użyto sformułowania "jak można się domyślić tytuł brzmi...".
Bo przecież nie raz polscy dystrybutorzy, wydawcy, producenci, włodarze stacji, politycy czy Bóg wie kto jeszcze za to odpowiada, raczą nas tytułami, które nie do końca są takim dosłownym tłumaczeniem jak chociażby wspomniana "Czarna lista". Długo ktoś z zagranicy musiałby na przykład szukać w programie TVP przygód Ridge'a i Brooke. Nie pomoże nawet fakt, że codziennie zdaje się emitowane są dwa odcinki. Angielskie "The Bold and the Beautiful" zostało przełożone u nas jako - rzecz jasna - "Moda na sukces". Czyżby "Zuchwali i bogaci" było gorsze marketingowo? Oczywiście przykładów można by podawać tutaj bez liku, bo case'y "Prison Break" (aka "Skazany na śmierć") i "Married with Children" (aka "Świat według Bundych") cisną się na usta, ale na razie zajmijmy się samym {{The Blacklist}}. Na inne przykład jeszcze przyjdzie czas.
"Czarna lista" to polski tytuł, który jest i dobry i zły - przynajmniej w imieniu piszącego tego bloga. Dosłowny przekład zamknie usta wszelkim malkontentom, którzy domagali się od Polsatu zmiany wspomnianego "Skazanego na śmierć" na "Więzienną przerwę", jak brzmi (ponoć) oryginalny tytuł serialu. W przypadku {{The Blacklist|The Blacklist}} wielkiej filozofii jednak nie ma, bo trudno właściwie przełożyć to w jakikolwiek inny sposób niż właśnie "Czarna lista". O ile "Prison Break" było o tyle enigmatyczny, że można było z niego zrobić "Ucieczkę z więzienia", "Więzienną ucieczkę", bardziej ciągłe "Uciekając z więzienia" (wszak to właściwie czasownik), o tyle produkcja NBC takie wyboru nie daje.
Dosłowny przekład, więc wierny oryginałowi - znaczy tytuł dobry. Czemu jednak zgłaszam wątpliwość, że ma swój minus? Można oczywiście zrzucić to na karb wielbienia oryginału i języka angielskiego (w którym to wszystko zawsze brzmi lepiej), ale polska "Czarna lista" nie brzmi tak intrygująco jak "The Blacklist". Nie, nie chodzi o to, żeby zostawić tytuł zagraniczny i pod takim emitować go u nas - ja wiem, że przeciętny Kowalski wtedy od razu przełączy program, bo skoro nie rozumie tytułu to jak zrozumie w ogóle serial. Chodzi o to, że "Czarna lista" nie jest tak "sexy" tytułem (a nie mówiłem, że po angielsku wszystko brzmi lepiej?) jak oryginał. Nie wpada tak łatwo w ucho, nie jest tak zgrabna. Jedno słowo jest zastąpione u nas dwoma - to od razu sprawia, że brzmi to nieco gorzej.
W serialu bohater grany przez Jamesa Spadera nazwę tej liście nadaje przypadkowo. Nie ma ona żadnego nacechowania znaczeniowego. Przestępca mówi o liście przestępców, jakich zna i zamierza wydać FBI i nazywa ją "czarną listą" tylko dlatego że brzmi bardziej ekscytująco. Jasne, można to skojarzyć z "wrzucaniem kogoś na czarną listę", czyli banowaniem, zakazywaniem dostępu, ale to raczej nie o to tutaj chodzi.
Nie mam w tym wypadku prostej recepty dla AXN, czy jakiegokolwiek innego podmiotu związanego z tym serialem. Polski tytuł jest w porządku, ale wypada po prostu słabiej od oryginału. To pewnie jedna z sytuacji bez wyjścia, kiedy po prostu coś nieodwracalnie przetłumaczone traci swoją wartość (patrz Pratchett). Nie musi to być gra słowna, wieloznaczny wyraz, czy nieprzetłumaczalne powiedzenie - czasem po prostu tak jest.
W podobnej sytuacji w moim przekonaniu znalazł się kilka lat temu TVN, kiedy zaczął emisję serialu {{Fringe|Fringe}}. Tytuł oznaczał tutaj (nie, wbrew pozorom nie "grzywkę") "skraj", "granicę", "obrzeże". Odnosiło się to oczywiście do przeróżnych dziwnych rzeczy, jakie w serialu się działy. "Fringe science" była nauką, która odnosiła się do tego, co jest "na granicy zrozumienia", "na skraju pojęcia". Stosunkowo łatwo więc znaleźć polski odpowiednik słowa "fringe", choć - podobnie jak w przypadku - "czarnej listy" nie brzmi on tak "cool" (znów!).
TVN wybrał więc dodanie podtytułu - "Na granicy światów" (niektórzy mówią, że spoilerujący, ja uważam, że nie do końca), w efekcie czego oglądaliśmy w Polsce {{Fringe}}. Czy ta droga dla nowego serialu AXN byłaby lepsza?
Wydaje mi się, że jednak nie. Z prozaicznego powodu - "fringe" i "granica" są słowami, które nijak nie są do siebie podobne, więc mogą w miarę dobrze koegzystować w bliskim położeniu. Wyobrażacie sobie "The Blacklist: Czarna lista"? Brzmi to nieco kuriozalnie, bo to nieszczęsne "list" jest powtórzone... Analogicznie: "Lost: Zagubieni" mają prawo bytu, ale "Heroes: Herosi" już nie.
Chwilę mi to zajęło, ale dochodzę do wniosku, że dosłowne tłumaczenie w przypadku {{The Blacklist}} jest jedynym sensownym wyjściem z tej sytuacji. Nieco traci się na wzbudzeniu zainteresowania, ale mimo wszystko pewien klimat zostaje zachowany. Oczywiście można by wymyślić zupełnie własny tytuł, a la wspomniany "Skazany...", ale to zawsze spore ryzyko. Może się trafi ("Świat według Bundych" pasuje np. idealnie), a może nie... Chyba że ktoś ma jakiś pomysł?