Przegląd numer dwa - tym razem obszerniejszy, ale niektóre odcinki podwójne z racji drobnego opóźnienia. Jako że chwilowo premiery moich seriali się pokończyły, to zapewne koniec na dłuższy czas. Część wraca w tak zwanym midseason, jeśli będą wystarczająco interesujące, pewnie o nich też napiszę parę zdań. A tymczasem o całej reszcie... (Niestety pisanie tego znów się odwlokło, z bardzo banalnej przyczyny - dopadło mnie zapalenie oka i zamiast soczewek noszę okulary, w których się fatalnie czuję. Źle widzę, źle mi się czyta i nie rozumiem, co się do mnie mówi. Także kończenie i poprawianie wpisu trwało dwa razy dłużej, niż powinno.) GREY'S ANATOMY, ABC "Chirurgów" obejrzałam za namową koleżanki jakoś tak z rok temu. Byłam na urlopie dziekańskim, nie miałam akurat co oglądać i postanowiłam sprawdzić, skąd szum wokół tej produkcji. Pamiętam, że często słyszałam coś od znajomych i miałam wrażenie, że jest to serial, który wypada znać. W związku z tym zapoznałam się z nim i dość szybko zweryfikowałam moją opinię, ale jak to często bywa, niechcący mnie wciągnęło. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to niezwykle ambitne dzieło, ale do paru postaci przywiązałam się na tyle, żeby oglądać dalej. O tym może jednak innym razem... Stacja ABC ma tendencje do pokazywania ważnych momentów w zapowiedziach, co frustruje zarówno producentów, jak i fanów (patrz: Castle, finał 4 sezonu), i tak też było teraz. Można było zgadnąć, co się stanie, zwłaszcza jeśli śledzi się na bieżąco losy seriali i różnych aktorów. Do tego Shonda Rhimes zbyt późno zorientowała się, że stałej obsadzie kończą się kontrakty i na wszelki wypadek pośpiesznie zaczęła rozwijać postacie stażystów, którzy na razie nie są na tyle ciekawi, aby samodzielnie pociągnąć podwójny, półtoragodzinny odcinek. W wyniku tych wszystkich zabiegów wydarzenia nie były wielkim zaskoczeniem, a całość trochę się dłużyła. Trzeba przyznać, że poza tym uczciwie rozdzieliła czas między bohaterów. Ja z całej "głównej" ekipy najbardziej lubię Callie, a najmniej Arizonę - ale na porządne podjęcie tego wątku muszę jeszcze poczekać. Podobnie jest z Owenem i Cristiną - ale biorąc pod uwagę fakt, że jest to ostatni sezon Sandry Oh na planie "Chirurgów", na zakończenie ich spraw pewnie będę musiała poczekać do samego finału. Te dwa związki interesują mnie zresztą z zupełnie różnych przyczyn - i jest to dość nietypowe, bo ogólnie rzecz ujmując, wolę historie dotyczące rodzeństw czy przyjaciół. W każdym razie - ciekawa jestem, jak Shonda rozwiąże te wszystkie problemy i którą z plag Egiptu zdecyduje się zesłać na biednych lekarzy szpitala Grey Sloan... ONCE UPON A TIME, ABC Nie będę ukrywać, że drugim sezonem byłam mocno zawiedziona. Było wiele rzeczy, które mi się bardzo nie podobały, niewykorzystany potencjał i poważne wpadki typu uśmiercenie drewnianego chłopca taserem. Ważne wydarzenia pomijano albo działy się za ekranem i dowiadywaliśmy się o tym od innych postaci - listę można by ciągnąć. Wszystko, co czytałam o 3 sezonie sprawiało wrażenie, że teraz wrócimy do starej dobrej formuły serialu i sytuacja się poprawi, więc pośpiesznie rzuciłam się na premierę. (Tak mi się śpieszyło, że skopiowałam odcinek na tablet i zaczęłam oglądać już w drodze do uniwersytetu. Efekt był taki, że w autobusie dostałam ataku śmiechu od złośliwości Reginy i wystraszyłam jedną babcię. Biedaczka przesiadła się gdzie indziej - ot tak, dla bezpieczeństwa...) Wydaje mi się, że serial stanie na nogi. Scenarzyści wrócili do poznawania postaci zamiast zajmować się dalej pościgami i strzelaninami. Ta premiera (i następny odcinek Lost Girl, który już też obejrzałam) wyraźnie pokazuje, że wszystko idzie w dobrą stronę. Nadal mam sporo zastrzeżeń, ale głównie dotyczących obsady, której już nie zmienią, choćby nawet chcieli. Drugi odcinek dotyczy Emmy i jej problemów - również wątek, który został skandalicznie zaniedbany rok temu - i choć nie przepadam ani za bohaterką, ani za aktorką, dostarcza tych scen i momentów, których brakowało w drugim sezonie. A trzeci odcinek ma być znów o Reginie - która jest najciekawszą postacią w całym serialu i zarazem moją ulubioną bohaterką - także czekam niecierpliwie. PERSON OF INTEREST, CBS Nie jest to serial popularny ani eksponowany; sporo osób mogło o nim w ogóle nie słyszeć. Choć zasadniczo wolę produkcje brytyjskie (i cenię je znacznie wyżej od amerykańskich), Person of Interest uważam ze jedną z lepszych, jakie widziałam. Fani Breaking Bad czy Homeland zapewne zaraz mnie zjedzą, ale przypominam, że blog jest od tego, żeby był subiektywny... Ważną cechą Person of Interest jest to, że pomimo 22 odcinków co sezon, niewiele się znajdzie tak zwanych "zapychaczy". Dla fanów jest to o tyle bolesne, że jeśli chce się wciągnąć znajomego w oglądanie, trzeba zacząć od Pilota - a wszyscy wiemy, jak to bywa z pierwszymi odcinkami. Ale wracając do rzeczy - w każdym sezonie przewija się główny wątek, którego rozwój często jest pokazywany widzom zanim zauważą go bohaterowie. Wszystko się ładnie wyjaśnia, dostarczając przy tym dawki dobrego, oraz przede wszystkim przyzwoitego humoru. Podobnie jest z trzecim sezonem: w którym, przypominam, do stałej obsady dołączyły Amy Acker i Sarah Shahi. Wielu osobom się to nie podobało - ja starałam się na nic nie nastawiać, poczekać cierpliwie, jak się rozwinie sytuacja i co wymyślą scenarzyści. Co zaskakujące, po trzech odcinkach nadal trudno coś stwierdzić na pewno. Istotnie dziewczyny pojawiają się na dłużej, niż przedtem - wydaje się, że kosztem czasu Fusco, którego jest coraz mniej. Shaw wyraźnie kształtują na Reese'a 2.0, widać to bardzo po paralelach, niewątpliwie zamierzonych. Ciekawa jestem też, jak rozwiąże się sprawa Carter, której zdecydowanie zdarzało się mieć lepsze chwile. Czego twórcom nie można odmówić: nie wahają się stawiać swoich bohaterów w trudnych sytuacjach. Trochę się boję, że z serialu antyutopijnego zrobi się niebawem całkowite science fiction, ale rzadko uciekam z tonącego statku, więc jeszcze daleka droga przede mną... REVENGE, ABC Gdyby nie to, że uważam Hrabiego Monte Christo za jedną z najlepszych książek jakie czytałam, zapewne nawet bym się nie przymierzała do oglądania. Kiedy zaczynano produkcję, tkwiłam już dosyć mocno w świecie serialowym, a Revenge reklamowano jako historię inspirowaną tą właśnie książką. Coś mi się pomieszało i miałam wrażenie, że jest to adaptacja czy też może odrobinę zmieniona wersja. Cokolwiek się zdziwiłam widząc zero podobieństw, damską główną bohaterkę i współczesne czasy, ale jakoś przebrnęłam przez pierwsze trzy odcinki. Utknęłam na parę tygodni, po czym w błyskawicznym tempie nadrobiłam wszystko i od tamtej pory oglądam od razu po premierze. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich wad, niedociągnięć i braków tego serialu, ale zdążyłam się przywiązać do postaci (nie ukrywajmy, głównie Nolana), więc nawet jeśli miewa słabsze chwile, stanowi miłą rozrywkę i oderwanie się od codzienności. Drugi sezon był słabszy od pierwszego - zbyt dużo pobocznych wątków, w których gubili się nawet scenarzyści, dziur i nielogicznych zachowań postaci, a do tego namnożonych drugoplanowych i zbytecznych bohaterów. Czego najbardziej nie mogę przeboleć, to śmierć Amandy (mam na myśli Fauxmandę, oczywiście) - Margarita Levieva znakomicie pasowała do roli, a choć na początku była irytująca, szybko stała się głosem rozsądku i bardzo ją polubiłam. Dodawała element zaskoczenia i niespodzianki, jako jedyna potrafiła podjąć inteligentną, odważną decyzję i choć rozumiem, dlaczego trzeba było się jej pozbyć, brakuje mi tej postaci. Nie wątpię, że ściągnęłaby Emily na ziemię i przygadała w odpowiednich chwilach. Po zmianie producenta i pozbyciu się Ashley oraz Declana serial wychodzi na prostą - wrócił mazak Emily oraz Nolan, a w zasadzie wielu fanom niewiele więcej trzeba do szczęścia. W obliczu ultimatum, które Jack postawił Emily, scenarzyści będą musieli się mocno wysilić, żeby sprostać wyzwaniu. Wiele rozpoczętych wątków może pójść w ciekawym kierunku - mam nadzieję, że dostarczą emocjonującego końca. Bardzo nie lubię, kiedy obiecuje mi się dużo, a rozwiązanie zawodzi... :) Od razu zapowiadam, że następny wpis dopiero za jakieś dwa-trzy tygodnie - od marca mam zaplanowany tygodniowy wyjazd do Londynu. W myślach już wylądowałam na Stansted, więc do pisania nie będę miała głowy... :)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj