Koniec września, czyli resztki wolnego czasu i totalna niechęć przed powrotem to październikowej rzeczywistości nastrajają mnie do rozmyślania i kopania w pamięci. W zasadzie tworzę tego bloga dla siebie, bo pisanie pomaga mi ubierać myśli w konkretne słowa. Na ogół charakteryzuję się galopadą myśli: 100 pomysłów na minutę, słomiany zapał i 5-sekudnowa koncentracja złotej rybki. Wczoraj przypominałem sobie Iron-Mana (najlepsza część trylogii) i naszła mnie refleksja o filmowych arcywrogach. Nie ma recepty na idealnego łotra. Dobrze jeśli jest charyzmatyczny i nie jednowymiarowy. Trochę postać tragiczna, a trochę socjopata. Najlepiej się go bać, ale zawsze fajnie jeśli czymś imponuje. Dwuznaczne postacie z rozbudowanym rysem psychologicznym. Tyle, że nie jest to przepis na sukces, sprawdzają się różne warianty i w pamięci zostają nam różni antybohaterowie. Usiadłem więc i spisałem oszukiwaną Parszywą 13nastkę, która jako pierwsza przyszła mi na myśl. Bez dokładnego przetrząsania komnat mojego pałacu pamięci wyszło mi, że:  

13. Red John i "A"  

[image-browser playlist="588240" suggest=""] [image-browser playlist="" suggest=""]

Intryguje nas to czego nie rozumiemy, boimy się tego czego nie znamy. Zarówno Red John w The Mentalist jak i "A" w Pretty Little Liars to najmocniejsze punkty seriali. Kim są? Dlaczego to robią? Jak, w jaki sposób to robią? Jak rozległa jest ich sieć wspólników? Red Johna poznamy już w nadchodzącym sezonie. Tożsamość "A" to melodia przyszłości. W głowie zapadli mi dlatego, że są zagadką, której rozwiązania nie mogę się doczekać.

12. Lord Voldemort

[image-browser playlist="588241" suggest=""]

Miałem to szczęście, że dorastałem razem z Harrym Potterem. I książki, i potem filmy przedstawiały Pottera w zbliżonym mi wieku, co tylko wzmacniało empatię jaką czułem do tego bohatera. Tak łatwo było się z nim utożsamić i zjednoczyć przeciwko temu Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Ciekawi rozbudowana historia i losy Toma Riddle’a, którego na przestrzeni powieści możemy bardzo dobrze poznać.

11. Obadiah Stane i Khan

 [image-browser playlist="588242,588243" suggest=""]

Łotrowie oparci w 90% na charyzmie aktorów odgrywających te rolę. Obadiah Stona lubię za Jeffa Bridgesa. A może za The Dude’a? Albo za świetną brodę aktora? Khan z kolei to popis Benedicta Cumberbatcha. Postacie charyzmatyczne o hipnotycznym wzroku i magnetycznym głosie.

10. Ben Linus

[image-browser playlist="588244" suggest=""]

"Zagubieni" to taka świętość w życiu serialomaniaka. Kultowy serial, przyczyna i zaczątek mojego hobby. Podstępny Ben Linus, o szczurzej aparycji i charakterystycznym głosie Michaela Emersona zapadł mi w pamięci jako dwuznaczny bohater i intrygujący przeciwnik rozbitków.

9. Davy Jones  

[image-browser playlist="588245" suggest=""]

Kocham całą serię Piratów z Karaibów. Za fantastyczny klimat kina przygodowego, za życiową rolę Johnnego Deppa i cudnie wykreowany świat. Davy Jones był jednym z najfajniej wygenerowanych wrogów. Człowiek ośmiornica napędzany nieszczęśliwą miłością. Został mi w pamięci tak jak reszta bohaterów. Naszła mnie jeszcze taka refleksja, że zbliża się nowa fala pirackiej popularności (Assassins Creed IV: Black Flag, Black Sails, Crossbones, Pirates of the Caribbean V: Dead Man Tell No Tales) i nie miałbym nic przeciwko gdyby Disney wyprodukował serial w uniwersum Jacka Sparrowa. Dzisiaj co raz więcej materiału przekłada się na seriale (Fargo, American Psycho) więc dlaczego nie? Ten świat jest tak kolorowy i bogaty, że znajdą się historie do opowiedzenia. W głównej roli widziałbym 17 letniego syna Willa Turnera, który wyrusza z domu na poszukiwanie przygód. Odszukać skarb, zmierzyć się z Posejdonem itp. W gościnnych rolach mogliby pojawić się Keira Knightley, Orlando Bloom i Johnny Depp. Jak dla mnie brzmi jak marzenie. EDIT: Jerry Bruckheimer żegna się z wytwórnią Disneya. WTF?

8. Gus Fring

[image-browser playlist="588246" suggest=""]

Potęga wzroku i wyrazu twarzy Giancarlo Esposito. Morderczy minimalizm.

7. Loki

[image-browser playlist="588247" suggest=""]

Od zera do bohatera. Wszystko dzięki Tomowi Hiddlestonowi, który niemal wrósł w rolę. Jako Loki czuje się swobodnie (co było widać choćby na Comic Conie) a fani z miejsca go pokochali. W wręcz absurdalny sposób. Co jak co, ale tej postaci nie można odmówić uroku i charyzmy. Idę o zakład, że dostanie jednak swój osobny film.

6. Le Chiffre

[image-browser playlist="588248" suggest=""]

Jednooki Mads Mikkelsen jako najciekawszy przeciwnik Jamesa Bonda. Bezwględny, budzący postrach, ale tragiczny i zamotany. Świetnie wykreowana postać. W głowie mam go pewnie dlatego, że Casino Royale uważam za najlepszy film z agentem 007.

5. Moriarty

[image-browser playlist="588249" suggest=""]

Kiedy wydawało się, że w "Sherlocku" nic nie pobije kreacji Benedicta Cumberbatcha, pojawił się Andrew Scott ze swoim profesorem Jimem Moriarty. Charyzmatyczny socjopata o wielkim umyśle. Plus trafiła mu się jedna z najlepszych scen jakie pamiętam z seriali. Kojarzycie: https://www.youtube.com/watch?v=HuRxeyhlXrI

4. Joker

[image-browser playlist="588250" suggest=""]

Nie byłoby Batmana, gdyby nie było Jokera. Uniwersalny archetyp wroga. Kocham trylogię Nolana i oskarową rolę Heatha Ledgera. To się nazywa powołać postać do życia. Stawać się kimś, a nie grać go. Wcielenie czystego zła i szaleństwa. Oj, ciężko będzie to pobić. Mam nadzieję, że jeśli Snyder zdecyduje się wprowadzić ponownie postać klauna to zagra ją Adrien Brody. Wizualnie wypisz wymaluj Joker z komiksów. 

3. Gyp Rosetti

[image-browser playlist="588251" suggest=""]

Kiedy on pojawiał się na ekranie to autentycznie przechodziły mnie ciary po plecach. Bałem się o życie i losy głównych bohaterów Boardwalk Empire. Bobby Cannavale wykazał się całą swoją morderczą charyzmą i pokazał jak szarżować w roli czarnego charakteru. Genialna postać i najmocniejszy punkt 3. sezonu Zakazanego Imperium. Szkoda, że odszedł, ale podoba mi się sposób w jaki to się stało. Zdradzony i zadźgany podczas oddawania moczu. Miła odmiana, bo zwykle postacie arcywrogów giną w filmowych, pompatycznych sekwencjach. To był ktoś.

2. Hannibal

[image-browser playlist="588252" suggest=""]

Anthony Hopkins i arcydzieło aktorstwa. Król wszystkich łotrów i psychopatów. Genialny socjopata kanibal, któremu Hopkins nadał tak fantastyczne rysy, że za kilkanaście minut na ekranie dostał Oskara. W pełni zasłużonego. To jest postać jakiej nie chciałbym nigdy spotkać. W słownikach pod definicją zła powinno znaleźć się jego zdjęcie.

1. Venom

[image-browser playlist="588253" suggest=""]

Wybór mógł być tylko jeden. Czysto subiektywny. Moja ulubiona postać z komiksowego uniwersum i potwór, którego pokochałem w dzieciństwie. Stąd mój nick i avatar. Uosobienie mrocznej strony mojej osobowości. Czarny kolor, ostre zęby i długaśny jęzor. Wcielenie nocnych koszmarów i stwora z szafy, tudzież spod łóżka. Podobało mi się jak wyglądał w Spider-man 3, ale szalałem za nim w kreskówce Spider-Man The Animated Series.  Arcywróg numero uno.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj