Po pierwsze muszę zaznaczyć, iż jestem fanem prozy Stephena Kinga, a sama książka "Pod Kopułą" jest jedną z moich ulubionych. Jeśli nie ulubioną w ogóle. Z tego powodu na wszystko co sygnowane "królewskim" nazwiskiem patrzę nieco przychylniejszym okiem. Szczególnie cenię tego "nowego" Stephena Kinga, który wyszedł poza horrory i raczy nas urokliwymi, sentymentalnymi opisami rzeczywistości minionych lat. Kocham jego lekkość pisania i gawędziarski styl opowiadania, a także atmosferę jaką w swoich książkach kreuje.  

"Pod kopułą" przeczytałem w wakacje 2010 lub 11 roku. Od razu po jej ukończeniu zamarzyła mi się mini-seria telewizyjna. Dobry materiał, świetny pomysł, masa postaci i wątków. Chciałem, żeby projektem zainteresował się Frank Darabont i HBO. Ku mej radości, już kilka miesięcy później pojawiły się plotki, że projektem zainteresowane jest właśnie HBO i Steven Spielberg. Ostatecznie informacje te się nie potwierdziły, ale 31 sierpnia 2011 roku do sieci trafiła wiadomość, że to Showtime decyduje się na ekranizację powieści. Stacja powierzyła projekt Brianowi K. Voughan’owi i to jemu zleciła adaptację powieści. Amerykanin znany jest jednak bardziej jako scenarzysta komiksowy, niż telewizyjny. Pisał historie dla Marvela, DC a także Vertigo.  Poza UtD jednak na małym ekranie zasłynął tylko jako producent i scenarzysta kilkunastu odcinków LOST: Zagubieni. Dlaczego więc studio zleciło to zadanie człowiekowi, który ma raczej skromne doświadczenie? Tego nie wiem, ale wiadomo jest, że kiedy David Nevins, szef Showtime, zobaczył efekt prac Vaughana to dyplomatycznie stwierdził, iż projekt ten nie wpasowuje się w charakterystykę jego stacji, po czym zasugerował Ninie Tassler i CBS przejęcie serialu. I tutaj w zasadzie mamy odpowiedź na pytanie "gdzie sprawa się rypła?". W tym momencie umarła szansa na świetną ekranizację i ponadprzeciętny serial. Szkoda, że Nevins tak łatwo zrezygnował z potencjału UtD i zamiast zlecić napisanie scenariusza od nowa, wolał oddać produkcję w inne ręce.

W listopadzie 2012 roku przejęcie Under the Dome przez CBS stało się faktem. Moje oczekiwania i nadzieje znacząco się obniżyły. Stacja otwarta kontra stacja zamknięta i wszystko jasne. Kilka miesięcy później otrzymaliśmy pierwszy zwiastun, który choć efektowny to zapowiadał klimat inny niż ten z literackiego pierwowzoru. 24 czerwca 2013 roku stacja CBS wyemitowała pierwszy odcinek UtD. Serialu, który zapowiedziano jako mini-serię.  Zza oceanu dotarły raczej pozytywne recenzje (72% na Metacritic), a w Polsce pilot został przyjęty w mieszany sposób. Przeczuwając jak to będzie dalej wyglądać wstrzymałem się z oglądaniem na bieżąco i cały sezon obejrzałem maratonem dopiero w ciągu kilku ostatnich dni.

Czy jest on dla mnie rozczarowaniem? Nie, bo byłem na to przygotowany. "Pod kopułą" tak de facto nie jest ekranizacją powieści Kinga, ale zaczerpnęło z niej punkt wyjściowy (plus bohaterów) i poszło w inną stronę. W porównaniu do książki serial ma zupełnie inny wydźwięk, klimat i dynamikę. W swoim dziele King skupiał się na odciętej od świata społeczności. Na tym jak ewoluują osobowości, kto dochodzi do głosu i jak zachowują się poszczególni ludzie.  Taką produkcję, nie stroniącą od kontrowersji (wybryki Juniora) dostalibyśmy pewnie od Showtime. W serialu CBS zamiast studium społeczeństwa zamkniętego pod kopułą, mamy lekką, wakacyjną historię przygodową z nadprzyrodzonym wątkiem. Liczbę postaci zmniejszono, sporo historii wycięto, a włożono nowe. Czy to źle? Może. W każdym razie jest inaczej, więc jako fan książki przestałem serial do niej porównywać. Z jednej strony szkoda, z drugiej mogłem zobaczyć nową historię.

Serial ucierpiał również ze względu na swój sukces. Wysoka oglądalność (średnio ok 10 mln ludzi oglądało każdy odcinek) spowodowała, że CBS postanowiło zamówić 2 sezon. I tak historię, która miała być mini-serią, twórcy musieli szybko przerobić i wydłużyć. Zaszkodziło to ostatnim odcinkom i finałowi. Liczę, że drugi sezon (na który wrócę na pewno) będzie już zaplanowany z głową od początku do końca. 

Całość oceniam jednak tak na 7/10 jeśli chodzi o cyferkowanie. Była to lekka, bezbolesna, głupkowata, ale całkiem przyjemna produkcja na wakacje. Sama historia niby opowiada o ludziach, ale na przekór temu co obiecują twórcy na tapecie są raczej próby rozwiązania zagadkowej kopuły. Wypada to lekko kiczowato. Poszczególnych wydarzeń nie omawiam, bo nie chcę tutaj spoilerować. Mam jednak nadzieję, że w drugim sezonie nacisk zostanie położony na relacje międzyludzkie w kształtującym się od nowa społeczeństwie.   Jeśli chodzi o obsadę i postacie to wyróżniają się Dean Norris jako Big Jim Rennie, Mike Vogel w roli Barbie i Britt Robertson jako Angie. Szczególnie ta ostatnia gra bardzo naturalnie, a przekonująco. Przed aktorką spora kariera, bo jak wiemy za niedługo ujrzymy ją razem z Georgem Clooneyem w filmie Disneya pt. "Tomorrowland". Dean Norris bawi się swoją rolą i ogląda się go z czystą przyjemnością. Hank Schroeder żyje i ma się dobrze. Okej wypada również Barbie, a także Julia. Nie do przełknięcia są natomiast Junior, Norrie i Joe McAllister. Drewniani, sztuczni, koszmarna mimika. Reszta fajnie.

Wspomniałem, że po zwiastunie widziałem już, że to nie będzie "ten" klimat. Zabieg jaki zastosowali twórcy ja nazywam "sterylnością wizualną". Pod tym pojęciem rozumiem mocno intensywne kolory, bohaterów, którzy zawsze wyglądają jak modele, ciuchy, które nigdy się nie brudzą, jasne barwy, dużo kolorów. Coś co sprawdza się w Hawaii 5.0 tutaj wypada średnio (podobnie jak w Revolution). Serial choć swoją atmosferę ma, to wypada on czasem sztucznie i plastikowo. Szkoda, że to nie Frank Darabont odpowiadał za serial. Albo, żeby chociaż wyglądało to tak jak w Bates Motel, a nie Bag of Bones.

Tego o czym marzyłem nie dostałem. Trudno, zawsze mogę wrócić do książki. To co dostałem, choć przeciętne było całkiem fajne. Zupełnie inne, ale łatwe do skonsumowania. "Under the Dome" jest też argumentem w dyskusji o walce stacji otwartych z zamkniętymi. Ogólnodostępne sieci nigdy nie zrównają się z kablówkami, bo to nie jest ich bezpośredni cel. Ich produkcje, takie jak UtD z zamiaru mają trafiać w uniwersalne gusta widzów. Od lat 13 do 70. Mają przyciągać jak najliczniejszą widownię, dlatego też rozwodniono powieść Kinga w kino familijne sygnowane nazwiskiem Spielberga. W Showtime sukcesem byłaby liczba 2 mln widzów, których przyciągnie poważna, lekko brutalna historia. Tutaj było 13.5 podczas premiery i 12.1 podczas finału. Dwa zupełnie inne warianty. Cóż, wyszło jak wyszło. Nie jest źle, jest inaczej niż być miało.    

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj