Jak to w wielu serialach bywa cała akcja zaczyna się od pierwszego spotkania głównych bohaterów. W koreańskiej dramie "Secret", znanej również pod nazwą "Secret love" nie było inaczej. Min-Hyuk (Ji Sung) urodził się w bogatej rodzinie. Jego przyszłość od razu została przesądzona - miał objąć biznes po ojcu. Przystojny, inteligenty narcyz bez krzty życzliwości. Mimo, że zakochany w Seo Ji-Hee ma poślubić Shin Se-Yeon dla interesów. Kang Yoo-Jung (Hwang Jung-Eum) to taka koreańska "dziewczyna z sąsiedztwa". Prowadzi spokojne życie wraz z swoim ukochanym An Do-Hoon, do momentu, kiedy ten nie zabija Seo Ji-Hee w wypadku samochodowym. Yoo-Jung chcąc chronić jego karierę w prokuraturze bierze winę na siebie. Zrozpaczony po śmierci ukochanej Min-Hyuk postanawia zamienić życie Yoo-Jun w piekło. Od tego momentu widzowie są świadkiem historii naładowanej intrygami, ckliwymi scenami, pełnej skrajnych emocji. Takiego melodramatu z prawdziwego zdarzenia.
[image-browser playlist="587024" suggest=""]
Pierwszym plusem są dla mnie zapowiedzi. Od razu wzbudziły moje zaciekawienie, dlatego pierwszy odcinek obejrzałam tuż po premierze w Korei. Zresztą cała kampania reklamowa była fajna - zdjęcia promocyjne faktycznie oddają klimat tego co widzimy na ekranie. Jednak co do samego serialu. Fabuła jest najmocniejszym punktem. Co prawda bywa okropnie przewidywalna, ale jest przemyślana. Nie dopatrzyłam się ani jednego wątku, który nie został skończony. Praktycznie każda decyzja, każda wypowiedź bohaterów ma swoje konsekwencje. Część dotyczącą kłamstw i intryg ogląda się z oczami przyklejonymi do ekranu. Wątki miłosne mimo swojej ogromnej intensywności są w mojej opinii ckliwe do przesady. Niektóre teksty miłosne były tak idiotyczne, że jedyne co chciałam zrobić to ogromny facepalm, ale to już moja prywatna opinia. Poza tym nie mogło być inaczej w melodramacie. Gra aktorska ani ziębi, ani grzeje. Trudno mi trochę oceniać poszczególne osoby, bo większość aktorów widziałam po raz pierwszy na ekranie. Jakkolwiek dramę obejrzałam dla Ji-Sunga, który zachwycił mnie w komediowym "Protect the boss". Tutaj jednak było trochę gorzej, dopóki przybierał "twarz" totalnego skurczybyka (żeby nie powiedzieć dosadniej i nie przeklinać) było całkiem fajnie, jednak jak zaczęły się wątki miłosne to wymiękłam. Jak zwykle jestem zachwycona tym jak wielką uwagę zwracają Koreańczycy na soundtrack. Duża część z piosenek nie była wcześniej publikowana. Główny utwór zaśpiewany przez
No url
Podsumowując: Jako melodramat ta seria sprawdza się znakomicie. Jest wręcz kwintesencją definicji. Nie można "Secret" odmówić popularności. Na początku notując słabe wyniki (zapewne trochę z winy mocnej konkurencji) nie rokowała zbyt dobrze, ale pod koniec była już 3 najchętniej oglądanym programem w Korei w swoim przedziale godzinowym. Drama ta niesie całkiem dobrą rozrywkę, jest uzależniająca, jeśli już się wkręcimy w główną intrygę. Co więcej akcja nigdy nie zwolniła i trzymała w napięciu do samego końca. Ciągle zadawałam sobie pytania typu: co dalej? czy on doprowadzi do jej śmierci? czy mając nowego wroga będą wstanie współpracować ze sobą? czy faktycznie w takim momencie może pojawić się miłość? Także jeśli ktoś nie lubi konwencji melodramatycznej to zdecydowanie odradzam tę dramę, jeśli ktoś chce obejrzeć serial pełen intryg to zachęcam, a jeśli ktoś jest miłośnikiem melodramatów to zdecydowanie polecam, bo warto wyrobić sobie o niej własne zdanie.