Premiera najbardziej oczekiwanego serialu roku pt. "Boardwalk Empire" za nami. Produkcja autorstwa Terence'a Wintera ("Rodzina Soprano") i w reżyserii legendarnego Martina Scorsese nie zawodzi, a nawet przewyższa i tak już wysokie oczekiwania. Klasowa opowieść gangsterska powróciła na ekrany w chwale!
Jak Wam się podobało?
Poniższe opinie są subiektywnymi członków redakcji. Opinie i komentarze mogą zawierać SPOILERY
Oczekiwania wobec "Boardwalk Empire" miałem naprawdę wysokie. Dwóch świetnych filmowców, którzy jak nikt inny w obecnym przemyśle, czują kino gangsterskie. Produkt stacji HBO to wysmakowana uczta na najwyższym poziomie.
Postaci ciekawe i świetnie zagrane. Steve Buscemi płynie przez odcinek lekko i pewnie, nadając postaci realizmu i wiarygodności. Idealnie pasujący aktor na dwulicowego gangstera i polityka w jednym. Michael Shannon w roli agenta federalnego również pokazał znaną widzom klasę. Michael Pitt zagrał dobrze, ale przez cały odcinek miałem wrażenie, że oglądam Leonardo Di Caprio. Scorsese wyreżyserował go w tak bardzo podobny sposób do Di Caprio, że nie mogłem się pozbyć tego wrażenia aż do końca odcinka. Nie jest to oczywiście wada, ponieważ aktor tworzy wiarygodną postać.
Zawsze byłem wielbicielem kina gangsterskiego, a zwłaszcza tego z okresu prohibicji. Fabularnie zostało wszystko poprowadzone pięknie i z klasą. Miłą niespodzianką było już w pierwszym odcinku przedstawienie postaci Ala Capone, który na pewno jeszcze namiesza nie raz.
Nie obyło się również bez typowo gangsterskich akcji - strzelanina w lesie, rozmowy o interesach przy obiedzie czy końcówka pilota oddająca hołd "Ojcu Chrzestnemu". Scena tak wyraźnie nawiązywała w moich oczach do klasyka kina, że aż uśmiech z mojej twarzy nie schodził do napisów końcowych. Chodzi oczywiście o scenę, gdzie bohaterem jest muzyka, a obrazy to egzekucje. Twórcy nie boją brutalności. Jak ktoś ginie, krew dosłownie oblewa nam obraz.
Widać, że te 20 milionów dolarów zostało wydane należycie. Wszystkie detale epoki zostały zachowane w najdrobniejszych szczegółach. Muzyka w tle tylko i wyłącznie w klimacie lat 20.
Widzowie kochający tego typu produkcje z całą pewnością nie będą zawiedzeni. Pilot zwiastuje nam spełnienie oczekiwań i dobrą zabawę przy gangsterskim kinie na najwyższym poziomie.