Choć w wydanej w 1986 powieści Gra Endera próżno szukać jakichkolwiek treści, które uderzałby w osoby homoseksualne, późniejsze wypowiedzi jej autora, Orsona Scotta Carda, uznane zostały przez środowiska LGBT za homofobiczne. W związku z premierą opartego na książce filmu w reżyserii Gavina Hooda, niektóre organizacje gejów i lesbijek zaczęły więc nawoływać do bojkotowania produkcji, a tym samym uderzenia z pisarza, którego wynagrodzenie miałoby być przez to skromniejsze. Niedawno w dyskusję na ten temat włączył się nawet odtwórca jednej z głównych ról w Grze..., Harrison Ford, który powiedział: Miałem nie robić tego filmu ze względu na jego poglądy? Zastanawiałem się nad tym, i wiecie co? Pomyślałem: jeżeli żadne z idei Carda nie trafią na ekran, nie będzie o czym rozmawiać. Rozmawiamy o tym teraz wyłącznie dlatego, że wydźwięk książki jest zupełnie różny od idei, które obecnie głosi jej autor. Jestem dumny z tego filmu i nie chciałem, aby na uczucia, jakie żywię względem tej książki wpływało to, że jej autor i ja mamy zupełnie inne poglądy.
Wedle źródeł blisko związanych z produkcją filmu bojkot jest jednak całkowicie bezcelowy, ponieważ Card w żaden sposób nie odczuje jego skutków - jego wynagrodzenie podobno nie jest w żaden sposób uzależnione od wpływów z biletów. Jest to z góry ustalona kwota - podobno 1,5 mln dolarów, jakie pisarz otrzymał w 1996 roku, kiedy to sprzedał prawa do ekranizacji.
Prawda jest jednak taka, że akcja środowisk homoseksualnych może mieć choćby pośredni wpływ na stan konta Orsona Scotta - dobry wynik w box office z pewnością przekonałby studio do zekranizowania kolejnego tomu cyklu, "Mówcy Umarłych", a pierwszym krokiem do rozpoczęcia produkcji byłoby nabycie praw od pisarza.