Prawda jest jednak taka, że ujawnienie jakichkolwiek spoilerów związanych z pierwszym odcinkiem trzeciego sezonu Sherlocka nie byłoby przez fanów przyjęte z entuzjazmem. Dwa lata czekania na rozwiązanie jednej z największych zagadek współczesnej telewizji (jak Sherlock przeżył skok ze szpitalnego dachu) sprawiło, że obecnie fandom nie tylko tonie w spekulacjach, ale jest bardzo czuły na wszelkie groźby ujawnienia tajemnicy przed oficjalną emisją odcinka (w Wielkiej Brytanii pokaże go BBC One 01.01.14, zaś u nas BBC Entertainment 12.01.14). W końcu każdy chce móc na własną rękę przekonać się, że miał rację.

Mimo, że fani Sherlocka są znani ze swojej pasji (British Film Institute, gdzie odbywał się pokaz był szczelnie otoczony przez czekające na autograf aktorów i twórców fanki), to sami scenarzyści twierdzą, że nie czują presji ani odpowiedzialności, jaka na nich ciąży. - Pisać scenariusz do serialu, który odniósł sukces to czysta przyjemność. Pisanie scenariusza do klapy, to dopiero jest koszmar - zapewnia Steven Moffat, na którym jednak nie spoczęła największa odpowiedzialność, czyli wytłumaczenie jak Sherlock przeżył. Za scenariusz do "Empty Hearse" otwierającego trzeci sezon odpowiedzialny jest, bowiem Mark Gatiss (który oprócz tego gra w serialu Mycrofta, starszego brata Sherlocka). Jednak i on wydaje się całkiem pewny siebie - Tym razem czuliśmy, że możemy pozwolić sobie na nieco więcej. Zwłaszcza, że chcieliśmy w jakiś sposób zaznaczyć, że zdajemy sobie sprawę, jakim fenomenem stał się przez te kilka lat Sherlock. Rzeczywiście w odcinku znajdzie się wiele ukłonów w kierunku fanów serialu, a także… być może sami fani. Jeśli bardzo uważnie będziecie się przyglądali, w jednej ze scen na trzecim planie widać sylwetki fanów przyglądających się kręceniu odcinka. Za ich obecność w kadrze Jeremy Lovering nowy reżyser serialu przepraszał Moffata kilka razy w czasie trwania konferencji. Jednak twórcy są zgodni, że obecność fanów na planie stworzyła specyficzną atmosferę. "Nie przypominało to kręcenia odcinka przed żywą widownią, bardziej recytowanie kwestii na premierze filmowej" stwierdził Martin Freeman (odtwórca roli Johna Watsona). - Trzeba jednak przyznać, że fani zachowywali się z olbrzymim szacunkiem. Cały sezon kręciliśmy na oczach tłumów, jednak nikt nie zdradził tajemnicy - dodaje Steven Moffat. Jednak ci, którzy rzucą się teraz do sieci w poszukiwaniu zdjęć z planu i tak nie poznają odpowiedzi na pytanie jak Sherlock przeżył. - Na wszelki wypadek nakręciliśmy kilka dodatkowych, fałszywych scen - dodał pośpiesznie Mark Gatiss.

[video-browser playlist="616924" suggest=""]

Mimo, że w ciągu ostatnich dwóch lat zarówno Benedict Cumberbatach jak i Martin Freeman awansowali z gwiazd brytyjskiej telewizji na aktorów rozpoznawanych na całym świecie, to powrót na plan Sherlocka był dla nich prawdziwą przyjemnością. - Jest coś bardzo przyjemnego w powrocie do dobrze znanej postaci – stwierdził Freeman. Pytany czy mamy się doczekiwać czegoś nowego w sposobie grania postaci, dość słusznie zauważył, że "nie poprawia się tego, co nie jest zepsute". Z kolei Benedict Cumberbatch przyznał, że po swojej roli w Star Treku poprosił scenarzystów o to by napisali dla Sherlocka, choć jedną scenę walki. Czy ją dostał? Cóż, tu trzeba zdać się na złośliwy uśmiech Stevena Moffata. Nie trzeba jednak być geniuszem intelektu, by dostrzec, że cała ekipa odpowiedzialna za Sherlocka, jest zadowolona z efektów swojej pracy. Zwłaszcza, że wydaje się, iż kręcenie serialu naprawdę sprawiło wszystkim prawdziwą przyjemność.

Mając w pamięci przestrogi scenarzystów czas powiedzieć dwa słowa o samym odcinku. Podobnie jak u nas tak i w świecie serialu minęły dwa lata. Jak można się domyślać, nie były one łatwe dla Johna Watsona, który właśnie powoli zaczął układać sobie życie po tym jak był świadkiem śmierci swojego najlepszego przyjaciela. Zwłaszcza, że w jego życiu pojawiła się Mary, urocza kobieta, z którą bohater wiąże poważne plany matrymonialne. Nic więc dziwnego, że pojawienie się cudownie zmartwychwstałego Sherlocka, może więcej w jego życiu zmącić niż naprawić. Cały odcinek oferuje widzom i fanom całe spektrum emocji, zwłaszcza, że Sherlock nie pojawia się w Londynie bez powodu. Jego usługi znów są bowiem potrzebne. W odcinku pojawiają się wszyscy nasi starzy znajomi od Pani Hudson, przez Molly Hooper, po Grega Lestrade, którego reakcja na powrót Sherlocka jest moją ulubioną.

[video-browser playlist="616926" suggest=""]

Odcinek z całą pewnością powinien uspokoić wszystkich tych, którzy mieli wątpliwości czy Amanda Abbington jest dobrym wyborem do roli Mary Morstan. Trzeba naprawdę sporo złej woli, by nie polubić jej postaci. Twórcy nie zapomnieli też o szczególe, który budził w ostatnich miesiącach najwięcej kontrowersji w sieci – wąsy Johna Watsona dostaną w odcinku odpowiednią ilość czasu ekranowego. Przede wszystkim jednak scenariusz napisany przez Marka Gatissa jest niesłychanie dowcipny (nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek była na seansie, na którym słychać było równie dużo radosnego śmiechu) i wypełniony po brzegi aluzjami do kanonu, na poziomie, który powinien zadowolić najbardziej zagorzałych wielbicieli Conan Doyle’a. W przeciwieństwie do drugiego sezonu, gdzie twórcy chcieli za wszelką cenę udowodnić, że Sherlock nie był jednorazową sensacją, tu widać w scenariuszu więcej swobody i luzu. Trudno się zresztą dziwić, nawet wśród siedzących na sali dziennikarzy przeważali ci, którzy przedstawiali się jako zagorzali fani serialu. Nastrój radosnego oddawania się fanowskim emocjom towarzyszył całej premierze. W czasie sesji pytań po emisji odcinka, fragment fan fiction do przeczytania na głosy Benedictowi i Martinowi podsunęli nie fani na widowni, ale prowadząca panel dziennikarka. Jak widać wszędzie są fani Sherlocka.

Niezależnie jednak od tego, co będziecie myśleć o odcinku, kiedy już wszystkie spoilery ujrzą światło dzienne, należy być pod wrażeniem jednej faktu. Tego, że dwa lata czekania sprawiły, że serial ma jeszcze więcej fanów niż kiedykolwiek przedtem. Nikt o Sherlocku nie zapomniał. A co będzie dalej? Twórcy jak na razie unikają wszelkich jednoznacznych deklaracji odnośnie dalszych sezonów. Nawet oficjalne pytanie ze strony chińskich dziennikarzy wystosowane do premiera Camerona, z prośbą by BBC wyprodukowało więcej odcinków, zostało pozostawione bez komentarza twórców (choć jak stwierdził Mark Gatiss, musiał się bardzo powstrzymywać, by nie napisać w imieniu Mycrofta, że pan Cameron nie wypowiada się w imieniu rządu Jej Królewskiej Mości). Pewne jest natomiast, że ponownie jak przy tworzeniu drugiego sezonu, twórcy wiedzieli jak to wszystko się skończy. A znając ich można podejrzewać, że zmierzch jednego oczekiwania jest świtem drugiego. Zresztą wydaje się, że mottem całego serialu jest przywołany przez Marka Gatissa cytat z Oscara Wilde’a: "The suspense is killing me, I do hope it will last".

Katarzyna Czajka jest znana również jako Zwierz Popkulturalny. Prowadzi bloga zpopk.pl.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj