W Stanach Zjednoczonych stacja AMC określana jest jako "HBO w podstawowej kablówce". Oznacza to, że można na AMC można oglądać wysokiej jakości seriale, które zdobywają masę nagród, wzbudzają wśród ludzi dyskusje i jednocześnie za dostęp nie trzeba płacić dodatkowego abonamentu na miesiąc (wykupienie HBO w USA kosztuje 15 dolarów). AMC dochodzi jednak do bardzo trudnego momentu, z którym jakiś czas temu zmagała się stacja HBO. Po zakończeniu emisji takich hitów jak Rodzina Soprano i Seks w wielkim mieście HBO z trudem walczyła o uwagę widza, zamawiając seriale, które okazywały się znacznie słabsze od wspomnianej dwójki.
Podobna sytuacja ma miejsce na AMC. Niedawno zakończono emisję Breaking Bad, a w kwietniu swój finałowy sezon rozpocznie Mad Men (emisja rozdzielona na dwa lata). Do tego jesienią 2014 roku piąty sezon rozpocznie The Walking Dead. Jakie plany na najbliższe lata ma stacja AMC? O tym w rozmowie z The Hollywood Reporter opowiedzieli: prezes stacji Charlie Collier oraz Joel Stillerman, dyrektor programowy. - Od jakiegoś już czasu zastanawiamy się "co dalej?". Uwielbiamy "Mad Men". To serial, w którym zakochaliśmy się wiele lat temu. Uwielbiają go widzowie, uwielbiają go krytycy. Pamiętam jednak, że w trakcie naszych rozmów ustalaliśmy, że nie będziemy stacją, która tworzy seriale dziejące się w przeszłości. Szukamy czegoś zupełnie nowego. Szczególnie po zakończeniu "Breaking Bad". Takich dzieł sztuki nie da się zastąpić nawet spin-offami. Trzeba stworzyć coś nowego - powiedział Collier.
Mimo, że stacja AMC chce zerwać z wizerunkiem, który kojarzy ją z serialami fabularnie osadzonymi w przeszłości, jej dwie nowe produkcje (Turn i Halt & Catch Fire nie będą działy się w dzisiejszych czasach. - Nasz sukces polega na tym, że nie robimy seriali dla każdego. Nie chcemy trafiać do jak najszerszej widowni. Szukamy telewizyjnych pasjonatów. Mamy dwa seriale dziejące się w przeszłości, ale to nie jedyny detal, który wyróżni je na tle konkurencji. Czasy się zmieniają. Jest jedna rzecz, którą słyszymy od widzów teraz, ale nie słyszeliśmy jej siedem lat temu, gdy ruszaliśmy z "Mad Men". Widzowie mówią, że jeśli serial robi AMC, dają mu szansę. Otrzymaliśmy od widzów potężny kredyt zaufania. Dlatego też staramy się oferować im "coś więcej" ("something more" nowy slogan stacji AMC, dop. red.) - dodał Collier.
Dziennikarze THR zapytali również o irytującą widzów decyzję o dzieleniu finałowych sezonów na emisję przez dwa lata. Taką politykę zastosowano przy Breaking Bad. Podobnie będzie przy ostatniej serii Mad Men. Szef AMC zauważa jednak, że podobna sytuacja ma miejsce z The Walking Dead, ale tam nikt nie narzeka. - Staramy się emitować nasze seriale w miejscach, gdzie trafią do telewizyjnych pasjonatów. Dlaczego dzielimy "The Walking Dead"? Powód jest bardzo prosty. Chcemy zejść z drogi nadchodzącemu SuperBowl. Zdajemy sobie sprawę, że trzeba trzymać się z daleka od sportowych wydarzeń, z którymi kultura nie ma szans. Narzekacie na nasze decyzje, ale zobaczcie jak w ciągu dwóch lat podskoczyła do góry widownia "Breaking Bad". Jest bardzo mało seriali, które systematycznie budowały sobie wielką rzeszę fanów od pierwszego do piątego sezonu. Dzielimy finałowe sezony naszych seriali po to, by umożliwić widowni zapoznanie się z nimi również po emisji w telewizji. Doskonale wiemy, jak wielu widzów ogląda nasze seriale przez streaming - stwierdził Collier, a John Stillerman dodał: - Oczekiwanie to wciąż dobra rzecz, szczególnie w telewizji, gdy czeka się na konkretną premierę.
Odnosząc się do spin-offu Breaking Bad pt. Better Call Saul, przedstawiciele AMC wypowiadają się w temacie bardzo pobieżnie. - Wciąż jesteśmy na bardzo wczesnej fazie produkcji. Scenarzyści rozpoczęli swoją pracę kilka dni temu. Vince Gilligan jest maksymalnie zaangażowany projekt i wierzę, że tak będzie cały czas. Podobnie odnieśli się do planowanego spin-offu The Walking Dead. - To projekt, który nadal siedzi w głowie Roberta Kirkmana. Wciąż czekamy, aż przedstawi nam naszą wizję na nowy serial, która jednocześnie nie przesłoni sukcesu "The Walking Dead". W tej chwili Robert kończy czwarty sezon. Wiemy, że ma jasną wizję zarówno na kolejne sezony "The Walking Dead", jak i na spin-off. Nie zakładamy kończenia "The Walking Dead". Materiału mamy jeszcze na wiele sezonów. Nie dotarliśmy jeszcze do połowy.
Wiosną i latem w ramówce AMC zadebiutują dwa seriale: Turn i Halt & Catch Fire, ale Collier i Stillerman patrzą w przyszłość i szykują kilka niezwykle ambitnych projektów. Wśród nich znajdują się: thriller osadzony w latach 50. XX wieku pt. "Area 51", XVIII-wieczny dramat "Knifeman" i postapokaliptyczna wizja technologii w "Galyntine". - "Knifeman" to oryginał, który można określić jako serial medyczny, ale scenariusz przypomina coś, czego nigdy nie widziałem w telewizji. "Galyntine" to autorski projekt Grega Nicotero, który tworzy wielki świat, a sam projekt to najambitniejsza produkcja, nad jaką kiedykolwiek pracowaliśmy. Pod względem konceptu, oba seriale mogą spodziewać się zamówień pilotów w 2014 roku - stwierdził Stillerman.
Przypominamy, że "Knifeman" to projekt oparty jest na biografii Johna Huntera pt. "The Knife Man: Blood, Body Snatching And The Birth of Modern Surgery" autorstwa Wendy Moore. Rolin Jones (Low Winter Sun) napisał scenariusz. Akcja rozgrywa się w XVIII wieku w Londynie. Ma być to opowieść o czarującym, aroganckim geniuszu, który rzuca wyzwania społecznym normom i przemienia swoją wizję w przełomowe odkrycia. John Tattersal jest chirurgiem w czasach, gdy upuszczanie krwi było medyczną normą. Lubi ostro popić, jest twardy i nie boi się przekraczać granic współczesnej medycyny - nawet jeśli do tego trzeba wykopać trochę zwłok z grobów. Zarabia na życie prowadząc nielicencjonowaną praktykę w domu, a dorabia sobie sprzedając organy swojemu bratu Julianowi.
Z kolei "Galyntine" to produkcja osadzona w klimatach fantasy i science fiction. Akcja rozgrywa się po apokalipsie wywołanej przez technologię. Jej rezultatem jest stworzenie nowego społeczeństwa, które porzuca wszelkie formy technologii. Apokalipsa doprowadza do tego, że ludzie podzielili się na małe grupki rozrzucone po całym globie, które próbują się zaadaptować do izolacji i wyjątkowych wyzwań.