Od kilku dni w kinach mamy możliwość oglądania filmu Janusza Majewskiego pt. Czarny Mercedes. Ten kryminał retro reżyser nakręcił na podstawie własnej książki. Mamy dla was do przeczytania fragment Czarnego mercedesa wydanego przez Marginesy:

FRAGMENT

W takim momencie pojawiła się znów w jego życiu była studentka Aneta Landau. Słowo „pojawiła się” ma charakter cokolwiek mistyczny, ale być może właśnie za sprawą jakiejś wyższej woli okazało się to kluczowe dla przyszłości ich obojga. Pewnego wrześniowego dnia 1941 roku przyszła po prostu do jego kancelarii i oficjalnym tonem zwróciła się o poradę prawną. Poprosił ją do gabinetu, zamknął za nią drzwi i powiedział ściszonym głosem: – Pani tu? Jak? Co się dzieje? – Panie docencie, proszę o ratunek! – Zaczęła osuwać się na podłogę. Zdołał ją chwycić i posadzić w fotelu, nalał jej wody z karafki i podsunął do ust. Wypiła i szepnęła: – Przepraszam. Osłabłam z głodu... – O, Boże! – Szybkim krokiem podszedł do biurka i wyjął z teczki zapakowane w pergamin kanapki, podał jej. Rzuciła się na nie z łapczywością wygłodzonego psa. – Powoli, powoli! Proszę jeść bardzo powoli, rozgryzać dokładnie, nie połykać dużych kęsów... Zaraz przyniosę herbatę... – Pogłaskał ją po głowie. Przyszło mu to łatwo, naturalnie, po ludzku, bez żadnych podtekstów. Wychylił się do sekretariatu i powiedział spokojnym tonem: – Pani Stefo, proszę zrobić dwie herbaty... Zamknął drzwi, ale nie odszedł od nich, stał chwilę i patrzył na dziewczynę pochłoniętą jedzeniem, jakby nawet nieczującą, że na nią patrzy. Stał chwilę, odliczając czas, nasłuchując dźwięków z sekretariatu. W odpowiedniej chwili wszedł tam, sekretarka kończyła nalewać herbatę. – Pani Stefo, proszę mi znaleźć akta tej wczorajszej sprawy, wie pani, tej z Dworkowej. Ja wezmę herbatę...
Źródło: Marginesy
Zabrał tacę do gabinetu, postawił na stoliku, koło fotela. – Ile kostek? – zapytał. – Dwie – mruknęła niezrozumiale z pełnymi ustami i pokazała na palcach. Wrzucił trzy i zamieszał, podsunął jej. – Gorąca, proszę uważać... Potem krzyknął w stronę drzwi: – Pani Stefo, proszę już nie szukać, były w szufladzie. Przepraszam! Usiadł na drugim fotelu i pił herbatę, patrząc na dziewczynę, która już zdołała zaspokoić pierwszy głód i jadła teraz spokojniej, popijając herbatą. – Pan wie, że jestem Żydówką? – Tak, oczywiście. – W trzydziestym dziewiątym znalazłam się z matką w Białymstoku, ojca i brata aresztowali w Tykocinie pod absurdalnym zarzutem. Ktoś podpalił nasz dom, a oni zarzucili nam, że specjalnie go podpaliliśmy, że dajemy znaki samolotom niemieckim... Pojechałyśmy interweniować u wojewody, ale wtedy wkroczyli Sowieci... Ojca i brata do dziś nie odnalazłam... Były dwie wersje: że uciekli z aresztu i przedzierali się do Warszawy, wpadli w ręce Niemców, którzy ich... zabili; druga, że Sowieci wywieźli ich na Syberię, ale oni uciekli i są we Lwowie. Tam mieliśmy rodzinę, więc to było prawdopodobne. Pojechałyśmy zatem z matką do Lwowa, ale rodziny już tam nie było, podobno zdążyli uciec przez Zaleszczyki, zaraz na początku wojny. Ojca i brata też nie było ani żadnego śladu, że tu byli. Jak Niemcy weszli do Lwowa w czerwcu, zaraz zarządzili, że Żydzi muszą chodzić w opaskach, mama powiedziała, że lepiej nie, że zaraz zaczną urządzać getto i spędzać tam ludzi, systematycznie, ulica po ulicy, według spisów meldunkowych, ale myśmy z matką nie były w żadnej ewidencji, wynajmowałyśmy pokój na Zamarstynowie u pewnej wdowy katoliczki i ona zapewniła, że nas nie wyda, że możemy u niej zostać. Ale jak pod koniec lipca Niemcy razem z Ukraińcami urządzili pogrom, spalili i obrabowali synagogi, zabili ponad dwa tysiące ludzi, to mama się rozchorowała ze strachu i zgryzoty... Umarła miesiąc temu, ta wdowa załatwiła księdza i pochówek na cmentarzu katolickim. Zostałam sama, ale wciąż u tej wdowy, była dla nas taka dobra... Wtedy taki jeden, Ukrainiec, zaczął nas nachodzić, przynosił bimber, namawiał, żeby pić z nim. Myśmy z tą wdową udawały, że pijemy, a on pił na umór i zasypiał przy stole, trzeba go było wynosić. Przed tygodniem przyszedł, trzeźwy i rzeczowy, i przy tej wdowie oświadczył, że albo przeprowadzę się do niego i będziemy żyć jak mąż i żona, albo zaprowadzi mnie do getta, bo rzeczywiście Niemcy już zaczęli tworzyć żydowską dzielnicę i wydali zarządzenie, że do piętnastego grudnia wszyscy muszą się tam przeprowadzić. Udawałam, że to bardzo miła dla mnie propozycja i poprosiłam o trzy dni do namysłu. Szarmancko pocałował wdowę w rękę i powiedział: – A panią proszę, aby pani nam matkowała, bo ja też sierota jestem... – I wyszedł zadowolony.
Strony:
  • 1 (current)
  • 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj