W długim eseju opublikowanym w The New York Post, David Zucker (Naga Broń: Z akt Wydziału Specjalnego, Straszny film 3) dzieli się swoim przekonaniem, że cancel culture ma wpływ na sztukę, podając za przykład swoją własną twórczość. Reżyser stwierdził, że w dzisiejszych czasach cały proces powstawania jednego z jego filmów Czy leci z nami pilot? wyglądałby zupełnie inaczej. Ówczesny prezes Paramount Pictures (Michael Eisner) "nie czuł, że musi cenzurować i rozbierać na czynniki pierwsze żartów w scenariuszu Czy leci z nami pilot?. Nawet tych, których sam nie rozumiał. Eisner w jakiś sposób wiedział, że komedia wymaga pewnej dozy lekkomyślności. I że scenarzyści, jak i reżyserzy komedii muszą eksperymentować, aż trafią w tę idealną nutę, dzięki której żart rozświetli niewygodne tematy, pozwalając nam się z nich pośmiać". Paramount Pictures dyskutowało o wstrzymaniu reedycji przed obawą i reakcją na sceny, które dziś zostałyby uznane za "nieczułe". Chodzi o dwie czarnoskóre postacie, które mówią w dialekcie jive - tak niezrozumiałym, że trzeba było dodać napisy. Wiele osób zasugerowało reżyserowi, że obecnie nie dałby rady stworzyć tej sceny. Choć według Zucker'a żart był skierowany również w białych. Twórca dodał, że kiedyś nikt nie był urażony tą sceną i wszyscy ją uwielbiali. David Zucker argumentował to tak, że humor pojawia się wtedy, kiedy idziesz wbrew temu, co jest oczekiwane i zaskakujesz czymś, czego nikt się nie spodziewa. Ludzie muszą być skłonni do stłumienia dosłownej interpretacji żartów. Według niego trudno jest dyskutować z masą ludzi na Twitterze i nie da się tego zrobić.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj