W zeszłym tygodniu nakładem wydawnictwa HarperCollins Polska ukazała się powieść fantasy dla młodzieży pt. Dungeons & Dragons: Złodziejski honor. Jest to nowelizacja scenariusza filmu pod tym samym tytułem, który właśnie zadebiutował w polskich kinach.
Autorem książki jest David Lewman. Poniżej możecie się zapoznać z opisem książki, a także jej pierwszym rozdziałem.
DUNGEONS & DRAGONS: ZŁODZIEJSKI HONOR - opis i okładka książki
Witajcie w niesamowitym uniwersum Dungeons & Dragons! Powieść Złodziejski honor to wyjątkowa gratka dla fanów jednej z najpopularniejszych gier na całym świecie, która wywarła kolosalny wpływ na rozwój gatunku fantasy. Intryga książki przygodowej dla młodzieży i starszych dzieci jest oparta na kinowej ekranizacji Dugeons & Dragons: Złodziejski honor. Drużyna złodziejaszków oraz grupa przypadkowych poszukiwaczy przygód, z bardem Edginem i wojowniczą Holgą na czele, udają się do miasta Neverwinter. Jednak dawni wrogowie nie dają im spokoju szukając zemsty za przewinienia z przeszłości, a sprawy przybierają niebezpieczny obrót. Dugeons & Dragons: Złodziejski honor to historia niezwykłej podróży po fantastycznych krainach pełnych przerażających stworów: trolli, goblinów, smoków znanych miłośnikom tej prawdziwie kultowej gry. Powieść dodatkowo zawiera kolorowe strony ze zdjęciami z filmu kinowego.DUNGEONS & DRAGONS: ZŁODZIEJSKI HONOR - fragment
Adaptacja: David Lewman
Na podstawie scenariusza Jonathana Goldsteina i Johna Francisa Daleya
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZLEGŁY kontynent Faerûn tworzą rozliczne ziemie i krainy. Jego południe porastają parne dżungle, podczas gdy daleko na północy połacie śniegu i lodu ciągną się aż po horyzont. To mroźne królestwo bezkresnej bieli nosi stosowne miano Frozenfar oznaczające tyle co Mroźna Dal.
Dawno temu członkowie Sojuszu Lordów – z myślą o najbardziej zatwardziałych przestępcach – zlecili wzniesienie na tym terenie pilnie strzeżonego więzienia. Robotnicy pracowali w pocie czoła, aby zbudować kamienną fortecę na urwistym klifie nad Morzem Ruchomego Lodu słynącym ze swoich zdradliwych gór lodowych. W centrum więzienia, nazywanego przez włodarzy Kresem Występku, znajduje się strzelista wieża pełna zakratowanych cel.
Pewnego mroźnego dnia, gdy wiatr nawiewał hałdy śniegu w głębokie rozpadliny, przez lód ku potężnym wrotom więzienia sunęły ciągnięte przez konie sanie. Powożone przez uzbrojonego strażnika, wiozły żelazną skrzynię zabezpieczoną łańcuchami i kłódkami, strzeżoną przez dwóch kolejnych, uczepionych jej boków wartowników. Gdy znalazły się w pobliżu więzienia, jego bramy otworzyły się i sanie wjechały na kamienny dziedziniec. Wielkie konie postukiwały kopytami, próbując się rozgrzać, a z ich chrap w lodowate powietrze wzbijały się kłęby pary.
Woźnica i dwóch strażników zeskoczyli z sań i pospieszyli na ich tyły, pragnąc jak najszybciej pozbyć się ładunku i wrócić do domu. Szybko dołączyło do nich dwóch uzbrojonych po zęby wartowników więziennych w grubych zimowych płaszczach. Woźnica odblokował tylne drzwi i otworzył je na oścież. Ze środka wytoczył się więzień, skuty ciężkimi kajdanami – wysoki na ponad siedem metrów hobgoblin imieniem Gorg, o spiczastych uszach i długich, spływających na plecy czarnych włosach. Gorg mierzył żołnierzy zimnym, beznamiętnym wzrokiem, przyglądając się, jak przykuwają jego łańcuchy do pręta biegnącego przez kanał w posadzce dziedzińca.
– A gdzie drugi więzień? – spytał woźnicę jeden ze strażników. Dziś do Kresu Występku mieli zostać dostarczeni dwaj przestępcy.
Wartownicy wyciągnęli z klatki bezwładne ciało, o głowie przekręconej o sto osiemdziesiąt stopni. Woźnica i pozostali mężczyźni natychmiast odwrócili się w stronę górującego nad nimi hobgoblina i spojrzeli na niego pytająco.
– Chyba uderzył się w głowę, gdy sanie podskoczyły na jakimś paskudnym wyboju – wyjaśnił Gorg z krzywym uśmieszkiem.
Czwórka strażników powiodła go kamiennymi korytarzami mrocznych lochów. Po drodze inni więźniowie przyglądali im się ze swoich cel, zbyt przemarznięci, żeby zaczepiać nowo przybyłego. W końcu wartownicy zatrzymali się, rozkuli Gorga i wepchnęli go do jednej z cel, natychmiast zatrzaskując za nim drzwi, które zamknęły się z głośnym łoskotem.
Gorg rozejrzał się wokół, lustrując wzrokiem swoich współwięźniów: mężczyznę, którego strażnicy nazwali Edginem, i barbarzynkę imieniem Holga. Ten pierwszy miał niechlujną brodę, długie, zmierzwione włosy i błyskające żywo spod ciemnych brwi, inteligentne błękitne oczy. Czarnowłosa Holga, o ciele przyozdobionym tatuażami, była od niego niższa, ale wyglądała na silną i twardą.
Siedziała właśnie na kamiennym bloku, bez reszty zajęta jedzeniem ziemniaka, i ostentacyjnie ignorowała nowego towarzysza, jednak Edgin podniósł wzrok znad swojej robótki, żeby przyjrzeć się Gorgowi.
– Och, wprost cudownie – parsknął z przekąsem. – Następny. Lucas? – zawołał do jednego ze strażników przez metalowe pręty celi. – Czy jest tu gdzieś trzecia kamienna prycza, której jakimś cudem nie widzę?
Lucas puścił jednak jego pytanie mimo uszu i odszedł niewzruszony.
- 1 (current)
- 2