Dzisiaj do naszych księgarń trafiła nowa powieść Cixina Liu, chińskiego pisarza science fiction. Era supernowej to już piąta jego książka w Polsce - po trylogii Wspomnienie o przeszłości Ziemi oraz powieści Piorun kulisty. W Erze supernowej do Ziemi dociera zabójcze promieniowanie kosmiczne. Przeżyć jego wpływ mogą jedynie najmłodsi. Rozpoczyna się wyścig, by przygotować dzieci do przejęcia pieczy nad ludzką cywilizacją. W dalszej części powieści będziemy obserwować jak one radzą sobie z tym zadaniem.  Z okazji premiery Dom Wydawniczy Rebis udostępnił fragment Ery supernowej w tłumaczeniu Andrzeja Jankowskiego:

P r o l o g

W tamtych dniach Ziemia była planetą w kosmosie.
W tamtych dniach Pekin był miastem na Ziemi.
W morzu świateł tego miasta była szkoła podstawowa, a w jednej z sal tej szkoły odbywało się przyjęcie pożegnalne ostatniej klasy, na którym, jak zawsze w takich wypadkach, dzieci rozmawiały o swoich aspiracjach.
–  Ja chcę być generałem! – powiedział Lü Gang, chudy chłopiec, który promieniował siłą mimo mizernej postury.
–  Nuda! – zareagował na to ktoś inny. – Nie będzie żadnej wojny, więc generał może tylko musztrować swoich żołnierzy.
–  A ja chcę zostać lekarką – rzekła cicho Lin Sha, wzbudzając drwiący śmiech reszty.
–  Oczywiście. Kiedy ostatnim razem pojechaliśmy na wieś, bałaś się nawet widoku kokonów, a chcesz rozcinać ludzi?
–  Moja mama jest lekarką – odparła, przedstawiając to albo jako dowód, że się nie boi, albo powód swojego pragnienia.
Zheng Chen, ich młoda wychowawczyni, patrzyła przez okno na światła miasta, zatopiona w myślach, ale teraz odwróciła się do klasy.
–  A ty, Xiaomeng? Co chcesz robić, kiedy dorośniesz? – zapytała uczennicę, która stała obok niej i też patrzyła przez okno.
Dziewczynka była skromnie ubrana, a w jej wielkich uduchowionych oczach widać było melancholię i dojrzałość niepasujące do jej wieku.
–  Moja rodzina nie jest bogata. Będę mogła pójść tylko do szkoły zawodowej – powiedziała z lekkim westchnieniem.
–  A ty jakie masz plany, Huahua? – Zheng Chen zwróciła się do ładnego chłopca, którego oczy zawsze rozjaśniała wesołość, jakby świat pełen był co chwila odpalanych fajerwerków.
Źródło: Rebis
–  Przyszłość jest tak fajna, że nie mogę się zdecydować. Ale czymkolwiek się zajmę, chcę być w tym najlepszy!
Ktoś powiedział, że chce zostać sportowcem, ktoś inny dyplomatą. Gdy jedna z dziewczynek oświadczyła, że chce zostać nauczycielką, Zheng Chen rzekła: „To niełatwe”, a potem znowu odwróciła się do okna.
–  Wiedziałaś, że pani Zheng jest w ciąży? – zapytała szeptem inna dziewczynka.
–  Tak. A w przyszłym roku, akurat kiedy będzie rodziła, w szkole zaplanowane są zwolnienia, więc sprawy nie wyglądają dobrze – odparł siedzący obok niej chłopiec.
Po tych słowach Zheng Chen się roześmiała.
–  Wasza nauczycielka teraz nie o tym myśli. Zastanawiam się, jaki będzie świat, kiedy moje dziecko będzie w waszym wieku.
–  To wszystko jest strasznie nudne – rzekł szczupły chłopiec. Nazywał się Yan Jing, ale z powodu grubych szkieł, które nosił wskutek krótkowzroczności, wszyscy mówili na niego Okularnik. – Nikt nie wie, co przyniesie przyszłość. Jest nieprzewidywalna. Wszystko się może zdarzyć.
– Nauka może przedstawiać prognozy – powiedział Huahua. – Robią to futurolodzy.
Okularnik potrząsnął głową.
–  To nauka mówi nam, że przyszłość jest nieprzewidywalna. Wszelkie prognozy futurologów są nieprecyzyjne, bo świat jest chaotycznym układem.
–  Słyszałem o tym. Kiedy motyl machnie skrzydełkiem, w innej części świata powstaje huragan.
–  Zgadza się – rzekł Okularnik, kiwając głową. – Chaotyczny układ.
–  Marzę o tym, by być tym motylem – powiedział Huahua.
Okularnik ponownie potrząsnął głową.
–  Zupełnie nie rozumiesz. Wszyscy jesteśmy motylami. Każde ziarnko piasku i każda kropla deszczu jest motylem. Właśnie dlatego świat jest nieprzewidywalny.
–  Mówiłeś kiedyś o zasadzie nieokreśloności…
–  Zgadza się. Mikrocząstek nie da się przewidzieć. Istnieją tylko jako możliwość. A zatem cały świat jest nieprzewidywalny. Jest też teoria wielu światów, która mówi, że gdy rzucasz monetę, świat rozszczepia się na dwoje i moneta ląduje awersem w jednym świecie, a rewersem w drugim…
Zheng Chen się roześmiała.
–  Ty sam jesteś wystarczającym dowodem na to. Kiedy byłam w twoim wieku, nie przyszłoby mi do głowy, że pewnego dnia uczeń szkoły podstawowej będzie wiedział tak dużo.
–  Okularnik czyta mnóstwo książek! – powiedział ktoś, a pozostali pokiwali głowami.
–  Dziecko pani Zheng będzie jeszcze bardziej zdumiewające. Kto wie, może dzięki inżynierii genetycznej będzie miało prawdziwe skrzydła – powiedział Huahua i wszyscy się roześmiali.
–  Dzieci – powiedziała wychowawczyni, stając przed nimi – przyjrzyjcie się ostatni raz swojej szkole.
Wyszli z klasy i ruszyli za nauczycielką przez teren zespołu szkolnego. Większość lamp była zgaszona i odległe światła miasta nadawały ogrodzonemu obszarowi aurę leniwego spokoju. Minęli dwa budynki z salami lekcyjnymi, budynek administracji, bibliotekę, a na koniec rząd migdałeczników, za którymi było boisko. Czterdzieścioro troje dzieci stanęło wokół młodej wychowawczyni, która wyciągnęła ręce ku niebu z ledwie widocznymi nad łuną świateł miasta gwiazdami i powiedziała:
–  No i skończyło się wasze dzieciństwo.
W tamtych dniach Ziemia była planetą w kosmosie.
W tamtych dniach Pekin był miastem na Ziemi.
Ta historia może się wydawać pozbawiona znaczenia. Czterdzieścioro troje dzieci kończy spokojną szkołę podstawową i każde z nich wkracza na swoją drogę życia.
Ten wieczór może się wydawać zwykłym wieczorem, chwilą w upływie czasu pomiędzy nieskończoną przeszłością i bezgraniczną przyszłością. „Nie można wejść po raz drugi do tej samej rzeki” to tylko rojenia starożytnego Greka, bo rzeka czasu jest rzeką życia, a ta rzeka płynie bez końca z tą samą niezmienną prędkością, jest wiecznym przepływem życia, historii i czasu.
Tak myśleli mieszkańcy tego miasta. Tak myśleli mieszkańcy północnochińskich równin. Tak myśleli mieszkańcy Azji. I tak myślały wszystkie bytujące na tej planecie istoty należące do opar­ tej na węglu formy życia zwanej człowiekiem. Na tej półkuli kołysał ich do snu upływ czasu. Zasypiali przekonani, że żadna siła nie zmoże świętej wieczności i że obudzą się o świcie, który będzie taki sam jak niezliczone świty przed nim. Ta wiara tkwiąca w głębi ich świadomości zapewniała im spokojne sny, które śniły niezliczone pokolenia ich przodków.
Była to spokojna szkoła podstawowa w spokojnym miejscu na obrzeżach rozświetlonego wieczorem wielkiego miasta.
Czterdzieścioro troje trzynastolatków i ich wychowawczyni patrzyli na gwiazdy. Zimowe konstelacje – Byk, Orion i Wielki Pies – były już pod horyzontem i od niedawna rozpościerały się na niebie letnie gwiazdozbiory – Lutnia, Herkules i Waga. Każda gwiazda była niczym odległe oko mrugające do ludzkiego świata z głębi wszechświata. Jednak tej nocy to spojrzenie było trochę inne.
Tej nocy znana ludzkości historia dobiegła końca.
Strony:
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj