Choć mamy dopiero styczeń, wiele wskazuje na to, że w walce o największą wpadkę roku już teraz pojawił się mocny faworyt. W trakcie wczorajszej dyskusji sejmowej w kwestii wotum nieufności dla ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka głos zabrał m.in. premier Mateusz Morawiecki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że polityk podzielił się doprawdy osobliwą wykładnią na temat tego, w jaki sposób rząd zachęca najmłodszych Polaków do większej aktywności fizycznej.  I tak zdaniem Prezesa Rady Ministrów panaceum na palące problemy w typie wzrastającej skali otyłości dzieci, spędzania długich godzin przed komputerem bądź telewizorem czy nieustannych zwolnień z lekcji wychowania fizycznego może być doskonale znany naszym Czytelnikom e-sport. Tak, ten sam rodzaj aktywności codziennej, który siłą rzeczy jest nierozerwalnie powiązany z długotrwałym przesiadywaniem przed monitorem.  Oddajmy głos samemu premierowi:
Przez e-sport chcemy dzieci wyciągać z domów. Nie chcemy, żeby były przed tym komputerem bez programów państwowych, samorządowych. Ale specjaliści podpowiadają nam taką ścieżkę: bądźcie tam, żeby wyciągać dzieci sprzed ekranów monitorów, telewizorów, komputerów, właśnie na boiska, właśnie do hal sportowych. 
Nie jest w tej chwili jasne, czy Mateusz Morawiecki zaliczył wyłącznie kuriozalną wpadkę językową, czy też nie do końca wie, czym jest sam e-sport. Jeden z uczestników debaty sejmowej próbował swoim "Ale e-sport polega na tym, że się siedzi" wypunktować wykładnię polityka, jednak jego słowa pozostały bez odpowiedzi.  Kancelaria Prezesa Rady Ministrów ani sam premier jak do tej pory nie pokusili się o sprostowanie wypowiedzi.  Jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co istotne w popkulturze.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj