George R.R. Martin zrobił to raz jeszcze! Finałowy odcinek 4. sezonu serialu Gra o tron mocno zamieszał wydarzeniami w Westeros i nie obyło się bez ofiar. Tywin Lannister dwukrotnie trafiony został bełtem od kuszy trzymanej w rękach swojego syna Tyriona, a drugą z ofiar okazała się Shae. Fani nieznający książek zastanawiali się, czy Tyrionowi uda się uniknąć śmierci, i w finale otrzymali przekonującą odpowiedź.

- Pojawienie się Tyriona w komnatach Tywina nie było przypadkowe. Tyrion czuł, że wszystko stracił. Nawet jeśli udałoby mu się uciec, to co miałby zrobić? Stracił swoją pozycję w rodzie Lannisterów oraz w Królewskiej Przystani. Czuł się zraniony i chciał zranić innych ludzi odpowiedzialnych za jego los. Postanowił jeszcze raz zobaczyć się z ojcem, ale znalazł tam Shae, co było dla niego szokiem i dodatkowym ciosem. Czasem ludzie potrafią znosić wiele, ale każdy ma swoje granice. Wydaje mi się, że w tym momencie Tyrion dotarł do swojej granicy wytrzymałości. Przeszedł piekło, wielokrotnie obawiał się o swoje życie, został zdradzony przez ludzi, o których się troszczył. Zakochał się w Shae, oddał jej swoje serce, ale tego wszystkiego było za dużo - powiedział George R.R. Martin.

Pisarz zauważył też, że rola Shae w serialu i książkach była zupełnie inna, dlatego sceny w Królewskiej Przystani zaprezentowane w ostatnim odcinku oddziaływały na widzów jeszcze bardziej. - Wydaje mi się, że twórcy serialu celowo to zrobili. Postać Shae napisali inaczej. Do tego mieli wspaniałą aktorkę, która swoją pracę wykonała perfekcyjnie. Zauważcie, że w serialu Shae również żywiła do Tyriona uczucia. Walczyła o niego i broniła go. Była dla Tyriona kimś naprawdę bliskim. W książkach Shae to manipulacyjna prostytutka, której Tyrion zupełnie nie obchodził. Tak naprawdę interesowały ją pieniądze i wysoki status. Ta zasadnicza zmiana sprawiła, że scena, w której Tyrion morduje Shae, miała zupełnie inny wymiar - dodał Martin.

Na koniec autor zapytany został, jak to jest, gdy w jednej książce (w "Nawałnicy mieczy") zabija się dwóch głównych łotrów - Joffreya i Tywina. - Gdy pisałem tę książkę, nie wydawało mi się to zbyt racjonalne. Nie chciałem jednak za długo się zastanawiać i podejmować decyzji. Bohaterowie byli w ruchu, akcja toczyła się w dobrym tempie i doprowadziła do tych wydarzeń. Czasem w takich sytuacjach łatwo trafić w ślepy zaułek, z którego nie da się wyjść. W moim przypadku takie decyzje zaprowadziły mnie do bardzo potężnych miejsc - odpowiedział.

To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj