Wszelkie obawy, że wypadnie z obiegu kina artystycznego, także prysły, gdy skontaktował się z kilkoma reżyserami, prosząc o radę. Odpowiadali ze śmiechem, że nie ma się o co martwić. Jest jednym z najbardziej cenionych aktorów. Naturalnie, że będą nadal proponować mu role. – Wszystkich pytałem! – żartował. – Wszystkich, nawet przechodniów. „Przepraszam, czy moglibyśmy chwilę porozmawiać o Jamesie Bondzie?”. „Spadaj! Wariat!”. Zapytałem Stevena Spielberga, czy zaangażowałby mnie raz jeszcze, gdybym wystąpił jako agent 007. „To chyba, kurwa, jasne”, odpowiedział. Może nie dokładnie tak i chyba bez kurwy, ale jest wielkim fanem Bonda. Pytałem wszystkich. Moi przyjaciele byli trochę podzieleni, niektórzy uważali, że ta rola mnie udupi. Daniel, uspokojony, że jego kariera jest w dobrych rękach, podpisał kontrakt na trzy filmy, podobno opiewający na astronomiczną kwotę ośmiu milionów funtow. – Taki zdarza się chyba raz w życiu. – Westchnął. – Ale to normalna suma. Przynajmniej mógł spać spokojnie, że przez następnych kilka miesięcy nie musi myśleć o finansach. – Większość aktorów nie może marzyć o takiej sytuacji – przyznał. Uznał także, że jego wyższa rozpoznawalność może również wspomóc kino niezależne. – Jeśli kręci się film bez wsparcia ze strony zaprzyjaźnionych sponsorów, moje nazwisko może sprawić, że uda się taki film ukończyć. Zgodził się jednak, że nie będzie to raczej rola oscarowa. – Nie sądzę, żeby można było otrzymać Oscara za Bonda! Tak czy owak pieniądze i sława były nie do pogardzenia. – Chyba tylko głupiec nie potraktowałby tej szansy poważnie, skoro już się nadarzyła – powiedział. – A jeśli to nie jest twoja bajka, warto się zastanowić, na czym ci właściwie zależy. To znaczy, jeśli nie trafia się okazja, by stać się sławnym, bogatym, rozchwytywanym i tak dalej, to w którymś momencie człowiek zadaje sobie pytanie, po co to właściwie robi. To jest naprawdę ważne pytanie. Jestem pewien, że wchodząc w coś takiego, bardzo wiele rzeczy w życiu tracisz. A jeśli zyskujesz, to jednocześnie rośnie mur odgradzający twój świat od reszty. Z całą pewnością sytuacja ta ma swoje minusy. Przyjaciele i rodzina aktora byli strasznie przejęci nowiną. Szczególnie podniecona była córka Ella. Nie mogła się doczekać, by pochwalić się przed koleżankami nowym wcieleniem taty. – Ella jest dumna, że jestem Jamesem Bondem. Bardzo się z tego cieszy. Staram się to podkreślać, ilekroć mam okazję. Jestem bardzo szczęśliwy, że gram w tym filmie, ale jednocześnie staram się ją chronić. Martwił się głownie o to, czy sława ojca nie ściągnie na nią uwagi mediów. Ze wszystkich sił starał się uchronić rodzinę przed wścibstwem prasy. – Nie wspominam o niej zbyt często, ponieważ im częściej o niej mówię, tym bardziej daję dziennikarzom prawo do robienia tych wszystkich zdjęć. Ella uwielbiała ojca i sama także chciała zostać aktorką. Daniel twierdził, że nie ma nic przeciwko temu, żeby poszła w jego ślady. W końcu są gorsze zawody na świecie! Miał za to nadzieję, że będzie mógł dać jej kilka dobrych wskazówek. Gdy wieści o jego kolejnej roli się rozeszły, chętnie wypowiadali się na ten temat znajomi z dawnych lat. – W dzieciństwie Daniel był ostatnim kandydatem na Bonda – powiedział dziennikowi „The Sun” Anthony Lewis, niegdyś kolega szkolny Daniela. – Byliśmy bardzo młodzi, kiedy zaczęliśmy chodzić do kina na takie filmy jak One Of Our Dinosaurs Is Missing i disnejowski Robin Hood. W tamtych czasach Bondem był Roger Moore, a Żyj i pozwól umrzeć to było coś. Aż nie chce się wierzyć, że Daniel wystąpi w kolejnej części. Hilary Green, dawna nauczycielka z zajęć teatralnych, przyjęła tę nowinę bez zdumienia. – Wcale się nie dziwię, że zaszedł tak daleko. Co prawda nie spodziewałam się, że jego kariera pójdzie w tym kierunku, sądziłam, że będzie raczej poważnym aktorem teatralnym. Myślę jednak, że jako James Bond będzie znakomity. Potrafi oddać zarówno niebezpieczne cechy osobowości, jak i elementy komiczne. Niemal od samego początku Barbara Broccoli i Michael Wilson byli przekonani, że Daniel jest osobą, której szukają. Za wszelką cenę postanowili obsadzić go w tej roli. – Barbara nie miała najmniejszych wątpliwości – potwierdził Wilson. – Mieszkamy tutaj, znamy tutejszych aktorów. Widziałem Daniela w Our Friends in the North, widziałem go w Elizabeth, jak idzie korytarzem. Pomyślałem wtedy: mój Boże, naprawdę świetnie się prezentuje przed kamerą. Wystarczy spojrzeć na jego dorobek. Może być aktorem charakterystycznym, ale także grać główną rolę, może być gwiazdą. To naprawdę niezwykła umiejętność. Wydawał się oczywistym wyborem. Barbara Broccoli w zupełności się z tym zgadzała. – Pomysł, żeby nakręcić pierwszą misję Bonda, w której zdobywa kryptonim z dwoma zerami, po prostu nie przeszedłby z kimś już dobrze znanym. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Daniel jest przypuszczalnie najwybitniejszym i najbardziej wszechstronnym aktorem swojego pokolenia, a po spotkaniu z nim nabraliśmy pewności, że nada Bondowi indywidualny rys. Martin Campbell przyznał później, że wydawało się, jakby scenariusz powstał specjalnie z myślą o Danielu. – Nie byłem przygotowany na to, jak poprowadzi tę rolę – przyznał reżyser. – Jest aktorem, który znakomicie oddaje osobowość postaci, a ten film stwarza możliwości, żeby to pokazać. Pod tym względem rożni się od innych bondowskich historii, jest pełen napięcia i emocji. W ręce dziennikarzy wpadła notatka służbowa z wytworni EON, według której Daniel przerastał rywali o głowę – w niektórych sytuacjach całkiem dosłownie. Z dokumentu wynikało, że Eric Bana (znany z roli Hulka oraz Hektora w Troi) nie był „wystarczająco przystojny”, Hugh Jackman, który wcielił się w Rosomaka w serii X-Men, był „zbyt egzaltowany”, Colin Farrell „niebudzący zaufania”, a Ewan McGregor „za niski”. Notka sugerowała także, że choć Barbarze Broccoli Daniel bardzo przypadł do gustu, Michael Wilson nie był do niego przekonany. Jego kandydatem był Hugh Jackman. Michael dał się jednak przekonać i ostatecznie przyznał, że Daniel najlepiej się do tej roli nadaje. – Jeśli chodzi o Jamesa Bonda, każdy aktor, który wcielał się w tę postać, nadawał jej swój własny styl i charakter – oświadczył. – Z Danielem nie mogę się wprost doczekać, by wprowadzić nowego agenta 007 w świat bondowskich perypetii. Aktor twierdził, że nie wiedział wcześniej, jakie inne kandydatury do roli rozważano. – Nie wiem, z kim spotkali się Barbara i Michael – rzekł stanowczo. – Nie interesowało mnie to. Zapytali mnie, czy chcę wiedzieć, ale odpowiedziałem, że to nie moja sprawa. Z typową dla siebie skromnością nie dopuszczał myśli, że w tym wyścigu był jedynym poważnym zawodnikiem. – Jestem przekonany, że brali pod uwagę wszystkich. Barbara twierdzi, że ona nie, ale ta kobieta potrafiłaby sprzedać śnieg Eskimosowi! Przeczesują środowisko bardzo dokładnie, na tym polega ich zadanie. Stale wypatrują kandydatów, przypuszczam, że nawet w tej chwili, gdy rozmawiamy. Mimo pochwał ze strony Barbary, aktor nie popadł w samozachwyt. – Zawsze trzeba mieć oczy naokoło głowy. Nie wiem, jak było naprawdę, ale z całą pewnością nie chodzi o to, że jestem o pięć centymetrów wyższy od Ewana. Jesteśmy podobnego wzrostu! Gdy naciskano, by podał dokładnie, ile ma wzrostu, wykręcał się żartem. – Na obcasie czy bez? Gdzieś między sto sześćdziesiąt a sto osiemdziesiąt centymetrów – rzucał. Pytania tego typu były istotnie głupie, ale Daniel przyzwyczaił się już, że na nie także trzeba odpowiadać. – Lubię myśleć, że jestem dość wysoki, choć w oczach niektórych zawsze będę za niski. Mimo że z punktu widzenia umiejętności aktorskich wybór wydawał się oczywisty, jego warunki fizyczne niezupełnie pasowały do wizerunku Jamesa Bonda. Ian Fleming pisał o „gęstej czarnej czuprynie”, Daniel zaś był pierwszym blondynem w roli agenta 007. Mając około stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu, był też najniższym aktorem, jaki wcielił się w tę postać. – To idzie tak: Sean Connery, George Lazenby, Roger Moore, Timothy Dalton, Pierce Brosnan… i Daniel Craig. Nie chciałbym narażać się na oskarżenia, że zaburzyłem taki imponujący ciąg – żartował. Aktor nie miał w sobie elegancji Rogera Moore’a ani uroku Seana Connery’ego. Prawdę mówiąc, bliżej mu było do któregoś z szorstkawych wrogów Bonda! Martin Campbell nie miał jednak wątpliwości, że Craig znakomicie wcieli się w superszpiega. – Moim zdaniem Daniel nie jest typowym ładnym chłopcem ani przystojniakiem w stylu Pierce’a Brosnana – wyjaśnił. – Wygląda inaczej niż stereotypowy Bond, ale jest przystojny w surowy, twardy sposób. Waży więcej niż Pierce i prawdę mówiąc, o wiele lepiej pasuje do Bonda z Casino Royale niż inni aktorzy, z którymi rozmawialiśmy. Chodzi o to, że nasz obraz superszpiega jest fałszywy, stworzony prawie wyłącznie przez filmy. Jeśli przeczyta się książki, nie znajdzie się tam humoru. Facet pali i pije, i wątpi w siebie. Daniel potrafi to pokazać. Sean Connery na ekranie zawsze wyglądał jak ktoś, kto potrafi wziąć sprawy w swoje ręce. Daniel też to ma. Niestety nie wszyscy podzielali głęboką wiarę wytworni, że dokonano właściwego wyboru. Choć w przeszłości także zdarzały się utyskiwania (Sean Connery był obiektem żartów jako Szkot, który zaczynał karierę od polerowania trumien), fala krytyki, jaka spadła na Daniela, nie miała sobie równej w długiej historii filmów z Bondem. Nigdy wcześniej wybór odtwórcy roli agenta 007 nie wzbudzał takich kontrowersji. Daniel zasadniczo nie był tym zaskoczony. Fani Bonda bardzo starannie chronili markę. Ale bezwzględne docinki, z którymi się spotkał, przerosły wszystko, czego mógł się spodziewać. – Bond wiele dla ludzi znaczy, to pewne. Ale padały hasła, które brzmią jak żywcem wzięte z piaskownicy! „Masz wielkie uszy!”. Cholera jasna! Wystarczy zapytać kogoś, komu w dzieciństwie dokuczano, on wie, jak to boli. To nie w porządku. Jakaś cząstka mnie ma wielką ochotę odwrócić się i solidnie nakopać im do dupy! Pod ostrzałem natychmiast znalazł się wygląd aktora. Zdaniem wielu nie był po prostu wystarczająco przystojny, by sprostać roli czarującego Jamesa Bonda. Jego surowa, męska uroda stała się obiektem niewybrednych żartów niektórych brukowców, które pisały o nim „Mr Kartofel” i zarzucały, że jest „odstręczająco szpetny”. – Co mogę na to odpowiedzieć? – zapytał Daniel ze śmiechem. – Jestem szpetny? Ale mama i tak mnie kocha! (…)
Strony:
  • 1
  • 2 (current)
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj