Rozdział 9 Bond w wersji blond?
Po nieomal rocznych spekulacjach w październiku 2005 roku ogłoszono, że Daniel Craig będzie szóstym wcieleniem Jamesa Bonda. Paradoksalnie informację tę obwieściła światu nie wytwórnia EON tylko… matka aktora! Domysły, że Daniel zostanie kolejnym Bondem, szerzyły się już w najlepsze. Choć nie ogłoszono tego jeszcze oficjalnie, zaproponowano mu tę rolę już kilka tygodni wcześniej. Podanie jej do wiadomości publicznej było tylko kwestią czasu. Któryś z bystrzaków pracujących dla „Liverpool Daily Post” stwierdził jednak, że umieszczenie tej elektryzującej wiadomości w nagłówkach jest ich świętym obowiązkiem i że pierwsi ujawnią tajemnicę. Po krótkim śledztwie udało im się odnaleźć domowy numer telefonu Olivii (Carol) Craig. Stwierdziwszy, że warto spróbować, wstukali cyfry. – Słucham? – w słuchawce odezwał się kobiecy głos. – Dzień dobry. Przepraszam, że przeszkadzam, ale dzwonię porozmawiać o pani synu Danielu. To fantastyczne wieści, prawda? – Hmm, owszem. – Rozmówca mocno ją zaskoczył, nie miała pewności, jak zareagować. Była przekonana, że oficjalna informacja w tej sprawie ma się ukazać dopiero za jakiś tydzień, ale najwyraźniej datę tę przyspieszono. – Naturalnie jesteśmy strasznie przejęci – ciągnęła. – Spotkało go to w znakomitym momencie kariery. Przez całe życie bardzo ciężko pracował, a to będzie jego największa rola adresowana do tak szerokiego kręgu widzów. Myślę, że uda mu się wnieść w nią wiele interesujących elementów. Na pewno będzie to przełom. Na tym etapie dziennikarze mieli już potwierdzenie, jakiego potrzebowali, by ogłosić nowinę światu. Zdawszy sobie niemal natychmiast sprawę, że dała się nabrać, Olivia urwała i w milczeniu cisnęła słuchawką. Była załamana. Daniel powiedział jej o roli w największym zaufaniu. Nawet MI5, brytyjskiej służbie bezpieczeństwa, nie byłoby łatwo wyciągnąć z niej tych informacji, a tu jakiś ambitny żółtodziób z lokalnej gazety jednym telefonem sprawia, że łamie złożoną obietnicę. Podniosła upuszczoną słuchawkę i zadzwoniła do syna. Wyjaśniając, co się stało, cała dygotała. Niepotrzebnie się jednak denerwowała, ponieważ aktor doskonale wiedział, do jakich chwytów i wybiegów uciekają się dziennikarze. Szczerze mówiąc, znacznie bardziej rozgniewało go, że postawiono jego matkę w tak kompromitującej sytuacji. – Po chamsku ją podeszli! – kipiał ze złości. – Była absolutnie załamana. Wiedziała od trzech tygodni, że dostałem tę rolę, i nie puściła pary z ust. I nagle te chujki… – przerwał, czując, że puszczają mu nerwy. – Przepraszam, niepotrzebnie dałem się ponieść. To w sumie bez znaczenia. A historia jest kapitalna. Trudno wymyślić lepszy materiał. Matka jednak strasznie to przeżyła. To bardzo stary numer, ale im się udało. W tej sytuacji wytwórnia EON przygotowała oficjalny komunikat dla prasy. Konferencja odbyła się czternastego października w Londynie, na pokładzie okrętu HMS „President” na Tamizie. Dzień był pochmurny. Aktor miał wielkie wejście, przybywając na miejsce motorówką przy dźwiękach tematu muzycznego z Bonda, w towarzystwie oficerów Royal Navy. – Pragnę podziękować oficerom marynarki za to, że przywieźli mnie tu w takim stylu i że przy okazji napędzili mi śmiertelnego stracha – zwrócił się do nich, wysiadając z łodzi. Producent Michael G. Wilson poinformował zebranych dziennikarzy, że podczas trwających półtora roku poszukiwań odtwórcy głównej roli rozważono aż dwustu kandydatów. Reżyser Martin Campbell zapowiedział, że nowy film z Bondem będzie „ostrzejszy, twardszy i bardziej realistyczny”. Jednocześnie zapewnił najzagorzalszych fanów, że kluczowe elementy głównej postaci pozostaną nienaruszone. – Nie jest to kwestia przedefiniowania, to kwestia sięgnięcia w takie rejony, w które się dotąd nie zapuszczano – potwierdził Daniel. – Chcemy zrobić to dobrze. Żeby się udało, musimy podejść do tego zupełnie inaczej niż dotychczas – dodał Wilson. – Uwielbiam wszystkie te garnitury i muszki, całą tę otoczkę. [W Casino Royale] zobaczycie, co dokładnie znajduje się w martini, a być może też jak wszedł w posiadanie astona martina... Ujawnił również, w jakich mniej lub bardziej egzotycznych miejscach będą robione zdjęcia. – Będziemy kręcić częściowo w Pinewood Studios, częściowo w Pradze, na Bahamach, a także we Włoszech. Porządek filmowi nadają w dużej mierze właśnie lokalizacje. – Budżet filmu przypuszczalnie przekroczy sto milionów dolarów – odpowiedział Martin Campbell zapytany o pieniądze. – W filmie bardzo dużo się dzieje. Będziemy szczęśliwi, jeśli uda nam się zamknąć go na poziomie ostatniego filmu [Śmierć nadejdzie jutro, 2002]. Ta informacja wywołała stłumione okrzyki zebranych dziennikarzy. Na pytanie, czy ma obawy w związku z tym, że pójdzie śladem pięciu poprzedników, Daniel odparł: – Pierce wysoko zawiesił poprzeczkę. Muszę zakasać rękawy i wziąć się do roboty. Jeszcze całkiem to do mnie nie dotarło – dodał, zdając sobie sprawę z tego, jakie ta rola otwiera przed nim możliwości. – To wielka odpowiedzialność, ale także wielka przygoda, chcę więc wynieść z niej jak najwięcej. To ogromne wyzwanie, a w życiu chodzi właśnie o wyzwania. Dla aktora to jedno z tych największych. Bond jest ikoną historii filmu, szansa zagrania takiej roli nie zdarza się często. Zarówno Barbara Broccoli, jak i Michael Wilson byli absolutnie przekonani o słuszności swojej decyzji. Oboje stwierdzili, że Daniel jako aktor jest „kwintesencją tego pokolenia”. Praktycznie od początku czuli, że będzie w tej roli znakomity. – W trakcie przesłuchań prosimy kandydatów o odegranie sceny z filmu Pozdrowienia z Rosji, w której Bond po raz pierwszy spotyka Tatianę Romanową – wyjaśniła Barbara. – W tej scenie jest wszystko, czego chcesz się o aktorze dowiedzieć: dramatyzm, romantyzm i akcja. Choć sam zainteresowany wspominał przesłuchanie zgoła inaczej, zdaniem Barbary jego występ był wzorcowy. – Zdał egzamin z wyróżnieniem. – Uśmiechnęła się. – Od naszego pierwszego spotkania był pewniakiem do tego zadania. Jest charyzmatyczny, wszechstronny i seksowny. Ta rola jest wielkim wyzwaniem, ale pokazał nam, że będzie znakomitym agentem 007. Kiedy zadzwonił telefon z wiadomością, która na zawsze odmieniła jego życie, Daniel pracował w Marylandzie na planie zdjęciowym filmu Inwazja (2007) u boku Nicole Kidman. Miał akurat wolny dzień i robił zakupy w lokalnym markecie spożywczym. Zerknąwszy na wyświetlacz telefonu, zauważył brytyjski numer. – Cześć, Daniel! – Natychmiast rozpoznał Barbarę Broccoli i serce na moment zamarło mu w piersi. Doskonale wiedział, w jakiej sprawie dzwoni. – No, młody, Bond jest twój! – krzyknęła. Daremnie próbując pohamować okrzyki radości, wybiegł z marketu i ruszył do najbliższego sklepu z alkoholem, gdzie bez namysłu sięgnął po wódkę Grey Goose. – To poproszę – oznajmił sprzedawcy, podając zwitek dolarów. – Świętujemy, co? – zapytał właściciel, unosząc brew. – Coś tak jakby. – Aktor uśmiechnął się. – Wierzyłem, że dostanę tę rolę, a to dlatego, że otaczali mnie ludzie, którzy mnie w tej wierze wspierali. Kiedy odebrałem wiadomość, byłem w Baltimore. Od razu stwierdziłem, że muszę się napić. Zacząłem od tego, że spiłem się do nieprzytomności [martini z wódką], dopiero jakiś czas później, gdy robiliśmy konferencję prasową w Londynie, naprawdę do mnie dotarło, że dostałem tę rolę – wspominał. – Po tym wydarzeniu pomyślałem: dobra, zrobimy najlepszego Bonda, na jakiego nas stać. Bierzmy się do roboty. W rzeczywistości propozycję złożono mu już kilka miesięcy wcześniej, ale odrzucił ją, ponieważ zupełnie nie był przekonany do scenariusza. Początkowo sądził, że producent stroi sobie żarty. – Rozmawiali ze mną Barbara i Michael. Zawieźli mnie do EON Productions, a ja zrywałem boki ze śmiechu. „Chyba sobie żartujecie”, powtarzałem. Barbara Broccoli zaprosiła go na spotkanie do londyńskiej siedziby wytworni przy Piccadilly. Aktor cały ranek spokojnie przygotowywał się do rozmowy. Miał dobre przeczucie, że chcą mu zaproponować rolę, ale męczyło go w związku z tym parę spraw. – Nie było żadnego scenariusza, od którego można by zacząć, a to jest dla mnie kwestia nadrzędna – wyjaśnił później. Inni rzuciliby się może na tę ofertę tylko po to, by wpisać potem Jamesa Bonda do życiorysu, Daniel uważał jednak, że powinien traktować to zadanie jak każde inne. – Szczerze mówiąc, w ogóle nie potrafiłem tego na serio rozważać. W sferze fantazji, owszem, ale nie na serio. – Usiedliśmy przy stole i rozmawialiśmy – mówił Daniel. – Powiedziałem, że Bond potrzebuje zmian. Nawet gdyby film miał okazać się klapą, trzeba go odmienić. Nawet jeśli żywił obawy, że producenci poczują się urażeni, te natychmiast się rozwiały. Chętnie przyjmowali jego uwagi. W przeszłości dowiódł już, że jego talent wykracza poza umiejętności aktorskie i że jeśli trzeba, potrafi zakasać rękawy i wziąć się do brudnej roboty za kulisami. Choć można by sądzić, że trzeba być szaleńcem, by nie łapać w lot takiej okazji, aktor miał głowę na karku i wiedział, że łatka Jamesa Bonda może przynieść jego karierze tyle samo szkody, co pożytku. – Może doprowadzić do tego, że wartość twojej własnej marki spadnie – wyjaśnił. – Kilka osób, z którymi rozmawiałem, mi to odradzało. Mówili, że mogę stracić możliwość robienia rzeczy, na których mi zależy. Ostatecznie przyjęcie tej roli zajęło mu prawie osiemnaście miesięcy. – Barbara Broccoli i Michael Wilson rozmawiali ze mną na ten temat dawno temu, ale powiedziałem, że muszę zobaczyć scenariusz. Wytwórnia EON przygotowała więc tekst, napisany przez nagrodzonego Oscarem scenarzystę Paula Haggisa. Gdyby Danielowi nie podobała się ostateczna wersja, bez namysłu odwróciłby się i cicho wycofał, ale po pierwszym czytaniu musiał przyznać, że jest pod wrażeniem. – Naprawdę chciałem, żeby mi się nie podobał. Nastawiałem się na przeczytanie czegoś, co cię nie wciąga, nieskomplikowanego, pozbawionego głębszych emocji, po prostu kolejnego filmu z Bondem. Jeśli tak, świetnie, oni biorą się do roboty, a bondowska machina ruszy dalej beze mnie. Ale jak skończyłem, natychmiast przeczytałem to jeszcze dwukrotnie. Scenariusz był świetny, dokładnie taki, jaki być powinien. Wciągnął mnie, rozbawił, działał na mnie dokładnie tak, jak trzeba. I wtedy pomyślałem, że muszę się w to rzucić. Zacząłem pytać ludzi, co o tym sądzą. Stał przed trudną decyzją, bo nigdy nie przypuszczał, że agent 007 znajdzie się kiedyś w sferze jego ambicji. Historia, która zaczęła się jako mało realny wytwór wyobraźni, teraz stawała się bardzo prawdopodobnym scenariuszem. – Przyjmowałem kolejne role, które chciałem zagrać… Ale to jest jedna z tych możliwości, których chyba tylko szaleniec nie wziąłby pod uwagę… Kiedy przeczytałem scenariusz, powiedziałem sobie, że muszę spróbować, bo jeśli tego nie zrobię, będę żałował. Kiedy robiłem zdjęcia próbne, Barbara często do mnie mrugała, pokazując, że „jest dobrze”. Nabrałem więc trochę więcej pewności siebie.
Strony:
- 1 (current)
- 2
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h
Skomentuj