Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera ujrzała światło dzienne, a twórcy udzielają kolejnych wywiadów.
Już od dziś posiadacze subskrypcji w serwisach streamingowych HBO mogą oglądać wyczekiwany, legendarny już Snyder Cut, czyli
Ligę Sprawiedliwości Zacka Snydera. Twórcy udzielają kolejnych wywiadów i odpowiadają na pytania, które nurtują niecierpliwych fanów. W ostatnim czasie z mediami porozmawiał m.in. Fabian Wagner, operator. On sam nie widział jeszcze wersji Snydera, a ostateczny kształt kinowej edycji był dla niego zaskakujący. Wspomniał, że nie był zaangażowany w dokrętki Jossa Whedona, nie zdawał sobie nawet do końca sprawy z tego, że film jest fundamentalnie przerabiany. Zdziwił się, gdy w końcu obejrzał wersję kinową i było to coś zupełnie innego, niż obraz, który nakręcił z
Zacka Snydera.
Swoją wersję Snyder zdecydował się wydać w standardzie 4:3. Jest to standardowy format telewizyjny, który wykorzystywano od początku telewizyjnej epoki i w wielu komputerowych monitorach. Poprzez adaptację istniejącego standardu do własnych potrzeb, telewizja mogła z powodzeniem wyświetlać filmy kinowe zapisane wcześniej (lata 40. i 50.) w tych samych proporcjach. W końcu jednak odcięto się od tego formatu. Wagner wychodził z założenia, że Liga będzie wersją szerokoekranową. Później reżyser wpadł na pomysł innego ujęcia filmu.
Gdy wspomniał o nowym współczynniku proporcji, powiedziałem: wow, okej, to coś zupełnie innego, niż się spodziewałem. Ale po chwili pomyślałem: to może być świetna rzecz. Po pierwsze: w ogóle się tego nie spodziewamy, po drugie: widzimy te wszystkie ogromne postacie, które pokażemy w zupełnie innym współczynniku proporcji, zrobimy z nich coś monumentalnego. Pomyślałem, że to świetnie, bardzo mi się spodobało.
Sam Snyder skomentował też słynne "we live in society", które słyszymy z ust Jokera
Jareda Leto w zwiastunie Ligi. Słysząc te słowa, niektórzy wpadli w zachwyt, inni zaś szydzili z tego zdania, które w Internecie od dłuższego czasu służy za związany z postacią Jokera mem. Reżyser wyznał, że tekst to "ad libitum Jareda"; ten termin w muzyce oznacza sytuację, w której kompozytor decyduje się na pozostawienie wykonawcy swobodę w ostatecznym ukształtowaniu wykonywanego utworu (poprzez wybór jednego z wskazań interpretacyjnych czy wykonawczych). Jest to mrugnięcie okiem do fanów, które ostatecznie nie trafiło do filmu.
Twórca wspomniał też o szerszym wątku filmowych antagonistów. Powiedział, że od początku planował ogromną bitwę i Darkseida będącego największym "problemem". Steppenwolf zostaje przez niego wysłany na Ziemię - na Apokolips mieli pewne "rodzinne konflikty", więc Seppenwolf chce wszystko naprawić; znajduje na Ziemi coś, czym mógłby odkupić swoje winy. To tak naprawdę jego "historia odkupienia".
Co ciekawe - w rozmowie z The Hollywood Reporter reżyser potwierdził, że faktycznie miał kilka pomysłów, które wiązały się z wprowadzeniem Ryana Reynoldsa jako Zielonej Latarni.
Z kolei zespół Weta Digital VFX wyjaśnił, że fani mają błędne przekonanie co do tego, jaka część materiału filmowego w kwestii efektów była gotowa, a ile trzeba było zrobić od zera. Nie było tak, że wystarczyło tylko "odkurzyć" gotowy projekt. Twórcy podkreślają, że choćby w przypadku Steppenwolfa około 80% pracy trzeba było wykonać od nowa, nawet jeśli było to zrealizowane dużo wcześniej ujęcie. Trzeba było dostosować występ postaci do nowego projektu. Podobnie w kwestii motion capture - pracy było więcej, niż poprzednio, ale specjaliści mieli też więcej czasu.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera jest już dostępna na HBO GO.
To jest uproszczona wersja artykułu. KLIKNIJ aby zobaczyć pełną wersję (np. z galeriami zdjęć)
⇓
⇓
Spodobał Ci się ten news? Zobacz nasze największe HITY ostatnich 24h