Miasto cieni ("Hollow City") to dalsze losy grupki obdarzonych niezwykłymi talentami dzieci, które poznaliśmy w powieści Osobliwy dom pani Peregrine. Teraz jednak bohaterowie opuszczają niezwykłe domostwo: Jest rok 1940. Jacob i jego nowi przyjaciele opuszczają wyspę, na której znajdował się dom pani Peregrine i udają się do Londynu.
Wiele o klimacie tych historii mówią przygotowane z okazji premiery światowej premiery Miasta... trailery książki:
[video-browser playlist="613751" suggest=""]
[video-browser playlist="613753" suggest=""]
Na początek 2016 zapowiedziany jest film Osobliwy dom pani Peregrine w reżyserii Tima Burtona, gdzie w rolę tytułową wcieli się Eva Green. Zanim jednak będziemy mogli go obejrzeć, czytelnicy cieszyć się mogą książkowymi pierwowzorami. Fragment {{k|Miasto cienie|Miasta...}} znajdziecie poniżej:
[image-browser playlist="579960" suggest=""]
Addison kroczył na czterech łapach, unosząc płaski pysk, podczas gdy Chrum skakał wokół nas jak stuknięty szczeniak. Zza kęp traw oraz szop rozrzuconych tu i tam zerkały na nas rozmaite oblicza — w większości owłosione, w różnych kształtach i rozmiarach. Gdy dotarliśmy na środek płaskowyżu, Addison stanął na tylnych nogach.
— Bez obawy, przyjaciele! — wykrzyknął. — Przybywajcie poznać dzieci, które zrobiły porządek z naszym niemile widzianym gościem.
Ujrzeliśmy paradę zwierząt, które jedno po drugim wyszły na otwartą przestrzeń. Addison przedstawiał je nam po kolei. Pierwsze stworzenie wyglądało tak, jakby górną połowę miniaturowej żyrafy przytroczono do dolnej połowy osła. Poruszało się niezdarnie na tylnych nogach, swoich jedynych kończynach.
— To jest Deirdre — powiedział Addison. — Emurafa, czyli krzyżówka osła i żyrafy, tyle że z mniejszą liczbą nóg i kłótliwym usposobieniem. Dramatycznie źle znosi przegraną w karty — dodał szeptem. — Posłuchajcie mojej rady i nigdy nie grajcie w karty z emurafą. Deirdre, przywitaj się z gośćmi.
— Do widzenia! — powiedziała Deirdre i rozciągnęła w uśmiechu duże końskie wargi, demonstrując górne zęby. — Okropny dzień! Bardzo niemiło mi was poznać! — Jej piskliwy śmiech kojarzył się z rżeniem konia i rykiem osła. — Żartuję!
— Deirdre uważa się za niezwykle zabawną — wyjaśnił Addison.
— Skoro jesteś osłem i żyrafą, to dlaczego nie nazywasz się osłorafa? — zainteresowała się Olive.
Deirdre spoważniała.
— A cóż to za okropna nazwa? Emurafa dobrze leży na języku, nie sądzisz?
Następnie wystawiła język — tłusty, różowy i długi na metr — i koniuszkiem przesunęła diadem Olive na tył jej głowy.
Dziewczynka pisnęła i chichocząc, schowała się za Bronwyn.
— Wszystkie tutejsze zwierzęta mówią? — spytałem.
— Wyłącznie Deirdre oraz ja — odparł Addison. — I bardzo dobrze, bo kury i tak nie chcą zamilknąć, choć nie potrafią powiedzieć ani słowa.
W tym samym momencie stadko gdaczących kur przywędrowało ku nam zza spalonego i poczerniałego od sadzy kurnika.
— O ho! — mruknął Addison. — Nadciągają dziewczęta.
— Co się stało z ich kurnikiem? — spytała Emma.
— Ilekroć go naprawiamy, tylekroć puszczają go z dymem. Cóż za utrapienie — westchnął, a następnie odwrócił się i skinął głową w innym kierunku. — Może lepiej raczcie się cofnąć, albowiem gdy kury są rozentuzjazmowane…
Bum! Wszyscy podskoczyliśmy, gdy rozległ się dźwięk przypominający wybuch ćwiartki laski dynamitu. Kilka ostatnich nieuszkodzonych desek kurnika rozprysło się na drzazgi i wyleciało w powietrze.
— …ich jajka wybuchają — dokończył.
Gdy opadł dym, zobaczyliśmy, że kury wciąż ku nam biegną, całe, zdrowe i na oko ani trochę nie zdumione eksplozją. Pióra kłębiły się wokół nich niczym chmura wielkich płatków śniegu.
Enoch szeroko otworzył usta.
— Chcesz powiedzieć, że te kury znoszą wybuchowe jajka? — spytał.
— Jedynie w chwilach nadpobudliwości — wyjaśnił Addison.
— Większość jajek jest bezpieczna i pyszna, lecz przez te eksplodujące nasza odmiana niosek nosi wielce nieprzychylne miano kur armagedońskich.
— Nie podchodźcie do nas! — wrzasnęła Emma, gdy kwoki zaczęły się zbliżać. — Wysadzicie nas w powietrze!
Addison się roześmiał.
— Ręczę, że są urocze i nieszkodliwe, a jaja składają wyłącznie w kurniku. — Kury gdakały radośnie wokół naszych stóp. — Widzicie? Polubiły was!
— To dom wariatów! — skomentował Horace.
— Nie, gołąbeczku — zaśmiała się Deirdre. — To menażeria.
Potem Addison przedstawił nas kilku zwierzętom, których osobliwości były bardziej subtelne — w tym przyglądającej się nam z gałęzi sowie, cichej i uważnej, oraz grupie myszy, które znikały i pojawiały się w polu widzenia, całkiem jakby spędzały połowę czasu w innej rzeczywistości. Była tam również koza o bardzo długich rogach i głębokich czarnych oczach — sierota po stadzie osobliwych kóz, które niegdyś zamieszkiwały las w dole.
Gdy zwierzęta już się zebrały, Addison wykrzyknął:
— Wiwat, zabójcy głucholca!
Deirdre zaryczała, koza postukała w ziemię, sowa zahuczała, kury zagdakały, a Chrum zachrumkał z aprobatą. Kiedy to wszystko się działo, Bronwyn i Emma nieustannie wymieniały spojrzenia. Bronwyn zerknęła na swój płaszcz, pod którym ukryła panią Peregrine, następnie uniosła brwi, jakby chciała spytać: "Teraz?", ale Emma pokręciła głową w odpowiedzi: "Jeszcze nie".
Bronwyn położyła Claire na trawie w cieniu drzewa. Mała pociła się i trzęsła, co chwila tracąc przytomność.
— Widziałem, jak panna Wren szykowała specjalny eliksir na gorączkę — oznajmił Addison. — Obrzydliwy w smaku, lecz skuteczny.
— Moja mama gotowała mi rosół z kury — odezwałem się.
Kury rozgdakały się alarmująco, a Addison popatrzył na mnie wilkiem.
— Dowcipkował sobie! — oświadczył. — To był ledwie żart, absurdalny i komiczny, ha, ha. Nie ma czegoś takiego jak rosół z kury.